Przemocowiec wciąż mieszka z dziećmi, które bije, Niebieska Karta prowadzona "na odwal" – w Polsce to przez cały czas się zdarza. Raport Naczelnej Izba Kontroli: "Przeciwdziałania przemocy domowej w latach 2021-2023" pokazał, iż prawie 90 procent kontrolowanych podmiotów nie opracowało lub nierzetelnie opracowało i realizowało programy, które miały walczyć z przemocą.
Agnieszka Sztyler-Turovsky: Dlaczego w Polsce przemoc wciąż ma się dobrze? Polacy, (statystycznie dużo częściej agresorami są mężczyźni), nie wyglądają na przemocowych macho. Czy to efekt alkoholu, którego w naszym kraju wypija się sporo w porównaniu z większością państw Unii Europejskiej?
Dr Monika Ksieniewicz-Mil*: Wprawdzie od "zupa była za słona", do niedawnej zmiany kodeksu karnego w zakresie definicji zgwałcenia, (każdy seks bez zgody jest gwałtem), przeszliśmy niemal rewolucję, to przez cały czas panuje przekonanie, iż kto ma władzę, ten może używać siły. A "siła" to w Polsce alkohol, ale też pieniądze — zależność od czyjejś pensji to też prosta droga do przemocy, tylko iż tej ekonomicznej.
Stare porzekadło: "jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze", pasuje i tu?
Choć wiele się zmieniło w zakresie przeciwdziałania przemocy domowej i przemocy wobec kobiet w ostatnich latach, to jedno się nie zmieniło: w Polsce zasadniczo nie zwiększono pieniędzy wydawanych na realizację Krajowego Programu Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie, a tym bardziej programów regionalnych.
To, iż instytucje, które mają walczyć z przemocą robią to "na odwal", to kwestia pieniędzy, czy może raczej mentalności ludzi?
Brak pieniędzy powoduje również to, iż mentalność ewoluuje powoli. Panuje przekonanie, iż "jakoś to będzie", a doświadczenia innych państw pokazują, iż tylko zharmonizowane i skoordynowane działania się sprawdzają.
Jakie?
Po pierwsze: obowiązkowe szkolenia dla służb – przede wszystkim dla policji. Bo zwykle to właśnie policjantami mają pierwszy kontakt osoby doznającej przemocy, które zgłaszają się po systemowe wsparcie.
Tymczasem policja jest niedoinwestowana od wielu lat – brakuje ludzi, a tym bardziej szkoleń. I potem można przeczytać w raporcie z kontroli NIK, iż policjanci, zamiast trzymać się jasnych wytycznych, robią to, co chcą – wedle uznania.
Wygląda też na to, iż za rzadko dzwonią po policję nie tylko osoby, które doznają przemocy w domu, co zrozumiałe – mają prawo się bać, ale także inni, gdy przemoc jest "za ścianą". Polacy boją się, iż narażą się sąsiadom? A może tego, iż jak zgłoszą przemoc, to opieka społeczna pochopnie zabierze komuś dzieci? Takie sytuacje zdarzały się już Niemczech i Szwecji i trafiły do mediów.
Od niedana przemoc można zgłaszać anonimowo, więc jeżeli chodzi o ten pierwszy powód, fakt niezgłaszania wynika po prostu z niskiej świadomości problemu. I tego, jaki przemoc długofalowo może mieć wpływ na całą rodzinę, w tym na dzieci.
Za to od niedawna dzieci w polskim prawie mają status pełnoprawnych świadków. Dawniej ich zeznania w sądzie nie miałyby adekwatnie żadnej mocy, gdyby nie potwierdził ich ktoś z dorosłych.
Jakimi krajami Polska może się inspirować, by zmienić jeszcze więcej na plus? Są takie, które w kwestii przemocy domowej działają modelowo?
Modelowe prawo ma Hiszpania i Austria. Polska wzorowała się zresztą na austriackim modelu. Dobre prawo pod tym względem mają też: Belgia, Francja, Wielka Brytania i Irlandia.
Co takiego mają Hiszpanie i Austriacy?
Hiszpania postawiła na solidne ramy prawne, dotyczące przeciwdziałania przemocy ze strony partnera – z wyspecjalizowanymi sądami do spraw przemocy ze względu na płeć. Działają 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu! W Polsce to wręcz nie do wyobrażenia.
A Austria, jako pierwszy kraj europejski, ma już w kodeksie prawnym nakazy aresztowania w nagłych wypadkach i nakazy ochrony, zapewniające ofiarom natychmiastowe bezpieczeństwo.
Centra zapobiegania przemocy są tam w każdej prowincji, finansowane przez państwo. Właśnie brak takich centrów wytyka nam kontrola NIK. One oczywiście w Polsce są, ale w niewystarczającej ilości, w stosunku do liczby osób, które powinny objąć.
Nadzorowałaś wprowadzanie Konwencji Stambulskiej do Polski ponad dekadę temu. Byłaś wtedy optymistycznie nastawiona co do tego, jak będzie to dziś wyglądać?
Gdy trwały negocjacje, trwała też nagonka na gender rozpętana przez populistów. Jednak pocieszające jest to, iż mimo tego, udało się konwencję wynegocjować, podpisać, ba, choćby taryfikować i zmienić w Polce prawo!
W międzyczasie pojawiła się też dyrektywa unijna, która już twardo zobowiązuje państwa członkowskie do dalszych zmian. Ponieważ jest to konwencja Rady Europy, a ta ma wprawdzie mechanizm kontroli, czyli GREVIO (Grupa Ekspertów do spraw Przeciwdziałania Przemocy wobec Kobiet i Przemocy Domowej, którzy monitorują wdrażanie Konwencji Stambulskiej – red.), to jest on za słaby. W Unii Europejskiej trwa właśnie transpozycja dyrektywy o przeciwdziałaniu przemocy domowej i przemocy wobec kobiet. Mam nadzieję, iż jak już to się stanie i znajdą się pieniądze, to może kolejny raport NIK za pięć czy 10 lat będzie bardziej optymistyczny.
* Dr Monika Ksieniewicz-Mil, członkini zarządu Europejskiego Lobby Kobiet, wicepełnomocniczka Kongresu Kobiet.