Granice podczas rodzinnych spotkań
Święta Bożego Narodzenia i spotkania przy świątecznym stole to zawsze okazja do rozmów, dyskusji i często komentowania życia innych członków rodziny. Takie mamy realia, niestety. przez cały czas w sieci przed świętami pojawia się wiele wpisów psychologów i terapeutów, którzy przypominają, iż nie mamy obowiązku wchodzić w dyskusję z rodziną na tematy dla nas nieprzyjemne lub bolesne. Z drugiej strony przestrzega się też wszystkich, iż warto czasami ugryźć się w język.
Nie pytać małżeństwa o plany rozrodcze albo wnuczki o to, kiedy będzie miała chłopaka albo czy na pewno chce zjeść ten kolejny kawałek sernika. Sama pamiętam czasy, kiedy rodzina zadawała takie pytania mi, ale nauczyłam się je ignorować, nie brać do siebie i w ogóle nie wchodzić w trudne dyskusje, które nie przynoszą nic dobrego. Na szczęście coraz rzadziej zdarzają się takie sytuacje, bo mam szczęście być członkinią rodziny, która jest bardzo świadoma i empatyczna.
To stawianie granic jest istotne nie tylko dla dorosłych. A może inaczej – ono jest szczególnie ważne, jeżeli macie dzieci albo przy waszym wigilijnym stole pojawiają się najmłodsi. Bo bycie matką w czasie świąt wiąże się nie tylko z umiejętnym stawianiem swoich granic, ale również pokazywaniem dzieciom, jak należy stawiać granice w ich przypadku. Najwięcej wynoszą z obserwacji zachowań dorosłych i jeżeli widzą mamę, która umie powiedzieć: "Stop. To moja granica, nie chcę tego słuchać i dyskutować na ten temat", one również będą to potrafiły.
Nie zmuszam dzieci
Warto jednak też rozmawiać z dziećmi i uświadamiać dorosłych, szczególnie starszych, którzy nie nadążają z wiedzą w temacie emocji i psychologii, w sprawach dotyczących granic każdego z nas. Dlatego w nadchodzące święta nie tylko pozwolę swoim dzieciom na niejedzenie karpia albo poprzestanie na kluskach z makiem. Sama jako dziecko nienawidziłam zapachu i smaku kompotu z suszu i jakoś nie pamiętam, żeby ktoś mnie zmuszał do picia go.
Wymuszanie na dzieciach jedzenia jeszcze nigdy nikomu nie wyszło na dobre, choćby jeżeli mówimy o tradycji 12 potraw, których trzeba spróbować, żeby zapewnić sobie dobrobyt w przyszłym roku (ciekawe, czy ktoś w to jeszcze wierzy?). Dorośli, jak chcą, niech się zmuszają do próbowania każdej potrawy, to ich decyzja i relacja z jedzeniem.
Jeśli dziecko stawia granicę i mówi, iż nie zje, niech nie je. Z głodu raczej nic mu się nie stanie, najwyżej zje sobie kawałek chleba z masłem. Choć bardziej prawdopodobne, iż babcia czy ciocia (tak jak w mojej rodzinie) podadzą maluchom oddzielnie rosołek albo barszczyk z ziemniakami, więc raczej bym się nie martwiła, iż tego dnia maluch umrze z głodu.
Nie chcesz, to nie całuj
Podobnie jest z granicą stawianą przed dziadkami, ciotkami i każdym członkiem rodziny, który będzie wymuszał na moich dzieciach przytulasy i buziaki. Zawsze mówię dzieciom, iż jeżeli nie mają ochoty, wcale nie muszą okazywać tej czułości, jeżeli nie czują się z tym komfortowo. Co to w ogóle za argument, iż tak wypada albo iż babci będzie przykro? Moje przedszkolaki są z dziadkami blisko i zwykle same obsypują ich uściskami i mokrymi całusami, ale równocześnie wiedzą, iż jak nie mają ochoty, to nie muszą.
Już dawno zakończyłam w rodzinie dyskusje o tym, iż trzeba babci dać buziaka albo zjeść całą miskę zupy, którą ugotowała, żeby nie było jej przykro. Wam też polecam w tym roku przy świątecznym stole zdecydowanie postawić granice. jeżeli uważacie, iż coś jest nie w porządku – mówcie o tym głośno.
W ten sposób dbacie o psychikę swoją i dziecka, i uczycie stawiania granic, które są dobre dla naszych głów. Zapobiegniecie też wielu problemom psychicznym i emocjonalnym całego pokolenia współczesnych dzieci. Zapewniam, iż dzięki temu poczujecie się naprawdę szczęśliwi i dużo lżejsi w te święta.