Sześć lat temu Piotr Winiarski z Mysłowic postanowił kupić mieszkanie. Z pomocą ojca nabył 43-metrowy lokal do remontu.
– W sam remont zainwestowałem 78 tysięcy zł. Prace objęły łazienkę, przedpokój, duży pokój, kuchnię. Chciałem tam kiedyś zamieszkać, ale nigdy to nie nastąpiło – zaznacza.
Bój o własne mieszkanie. „Chciałem tylko, żeby mi spłacał 650 zł”
Żeby mieć pieniądze na remont wymarzonego mieszkania, mężczyzna wyjechał do Szwajcarii. Pracę na budowie załatwił mu jego najlepszy przyjaciel – Krzysztof, który już tam pracował.
– Zaplanowałem sobie, iż skoro wyjeżdżaliśmy za granicę razem, to żeby wynająć mój lokal jakiejś osobie obcej. Ale on wpadł na pomysł: to wynajmij mi, bo ja będę potrzebował. Na tamten moment choćby nie wiedziałem, iż on jest w takiej potrzebie, iż akurat dziewczyna wyrzuciła go z domu i nie miał gdzie mieszkać. Znamy się całe życie, szanowaliśmy się, ufaliśmy sobie, no to pomyślałem sobie, iż nigdy nie wywinie mi jakiegoś numeru – wspomina pan Piotr. I dodaje, iż „nie było w umowie ani kaucji napisanej, ani odstępnego. Nie było tak naprawdę nic. Chciałem tylko, żeby mi spłacał 650 zł, to było już z mediami. Ja tyle płaciłem do miasta. Nie chciałem nic więcej.”
ZOBACZ: Poszedł na rezonans magnetyczny. Zmarł od wstrząsu anafilaktycznego
1 marca 2021 roku została spisana umowa wynajmu. Została zawarta na czas nieokreślony z 90-dniowym terminem wypowiedzenia. Problemy z płatnościami zaczęły się już w pierwszym miesiącu. Pan Piotr prosił przyjaciela o zapłatę. Mówi, iż nigdy nie dostał ani złotówki. Od trzech lat nie widział też własnego mieszkania.
W obecności dziennikarzy „Interwencji” mężczyzna wezwał policję, by otworzyła drzwi do jego lokalu, ale usłyszał, iż funkcjonariusze tego nie zrobią i sugerują wezwać ślusarza.
– Lokator powiedział mi wprost: mogę ci zapłacić za mieszkanie połowę. jeżeli ci to nie pasuje, to idź do sądu. Sprawa będzie się toczyć latami, a pieniędzy i tak nie ujrzysz – opowiada Piotr Winiarski.
– Mamy takie przypadki, iż taka walka trwa choćby trzy lata. Tak skonstruowane jest polskie prawo, tak wygląda kwestia ochrony praw lokatorów, z tym walczymy. Mówimy o tym, iż trzeba zawierać umowy tylko na czas określony – podkreśla Jacek Kusiak ze Stowarzyszenia „Mieszkanicznik”.
Bez mieszkania. „Nie szkodzi, iż jest wyrok sądu”
Sprawa trafiła do sądu. Od października ubiegłego roku pan Piotr ma wyrok, iż mieszkanie najemca ma opuścić. Ten jednak złożył odwołanie.
– Nie szkodzi, iż jest wyrok sądu. Bo czasami możemy wpaść w okres ochronny, czasami najemca może zapłacić nam coś, bo będzie miał ewentualnie jakieś pieniądze i to się przedłuża. I właśnie takie umowy na czas nieokreślony są najgorszymi rzeczami, które możemy sobie zrobić – podkreśla Jacek Kusiak ze Stowarzyszenia „Mieszkanicznik”.
ZOBACZ: Bez dochodów dostała dwa kredyty. Może stracić dach nad głową
Lokator ostatecznie zdecydował się z porozmawiać z Małgorzatą Frydrych z „Interwencji”. Wcześniej wezwał też policję.
Lokator: Wyszedłem, bo nie mam nic na sumieniu
Reporterka: Gdyby pan płacił, to mnie by tu nie było.
Lokator: A skąd pani wie?
Pan Piotr: Nie płacił!
Lokator: Czyje to jest zdanie? Piotrka Winiarskiego. Czy pani to wie na sto procent?
Reporterka: A pan ma dowody, iż pan wpłacał?
Lokator: Mam na to świadków. Dawaliśmy sobie pieniądze z ręki do ręki.
– W rzeczywistości to on nie jest aktualnie biedną osobą. W sądzie się przyznał: 3,5 tysiąca franków miesięcznie. To tak z 12-15 tys. złotych – plus minus. Przyznał się tak samo, iż wynajmuje mieszkanie nie tylko u mnie, ale też wynajmuje jeszcze jedno ze swoją dziewczyną, aktualną partnerką – mówi Piotr Winiarski.
Zapytano o to lokatora:
Reporterka: Czy ma pan inne mieszkanie wynajęte, jak mówi właściciel mieszkania?
Lokator: To jest moja prywatna sprawa, czy mam, czy nie mam.
Reporterka: No to po co pan siedzi tutaj?
Lokator: Bo sprawa się jeszcze nie skończyła, a tutaj mam swoje rzeczy.
Na miejscu pojawiła się wezwana policja.
Lokator: Dzwoniłem na policję, iż państwo chcą wejść do mieszkania, w którym przebywam, a wyrok sądu nie jest prawomocny.
Reporterka: Czy można chociaż, żeby ten pan po trzech latach zobaczył mieszkanie?
Policjant: Proszę pani, pan w tej chwili wynajmuje lokal. o ile chce wejść, to musi to zrobić z osobą , która ten lokal wynajmuje. Nie można wchodzić na siłę, o ile najemca nie wyraża takiej zgody.
Reporterka: Co ma pan do ukrycia, iż nie może właściciel zobaczyć swojego mieszkania?
Lokator: Oczywiście, iż może po wcześniejszym umówieniu się.
Reporterka: No próbował, ale…
Lokator: W tym momencie – nie.
Reporterka: A dlaczego?
Lokator: Ponieważ tak mówię, iż nie.
ZOBACZ: Sąsiadują z cementownią. Mieszkańcy boją się o własne zdrowie i życie
– Prawdopodobnie mamy do czynienia z człowiekiem, który zna się na rynku, dokształcił się, może ma prawnika, który podpowiada mu – ocenia Jacek Kusiak ze Stowarzyszenia „Mieszkanicznik”.
Zobacz reportaż Polsatu o walce pana Piotra o swoje mieszkanie.

ml/wka / polsatnews.pl / Interwencja