W cyklu „Zdrowie po wyborach” pytamy branżowych liderów opinii o to, co ich zdaniem wymaga poprawy w systemie ochrony zdrowia.
Podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie członka zarządu Pracodawców Medycyny Prywatnej Jakuba Szulca.
– Chciałbym, aby politycy przestali myśleć o zdrowiu w kategoriach sektory prywatny i publiczny – a tak jest niestety. Wciąż myślimy o sektorze finansowanym z pieniędzy publicznych i tym, za które płacimy z pieniędzy prywatnych – zaczął ekspert, apelując o to, by nie ustalać takiego podziału.
– Gdybyśmy o zdrowiu zaczęli mówić w kategoriach efektywności wydatkowania pieniędzy, a nie podziału na prywatne albo publiczne, osiągnęlibyśmy to, na czym nam zależy – lepszą pomoc chorym i synergię pieniędzy, które są w ochronie zdrowia – podkreślił.
Ekspert podał niechlubny przykład podziału sektorów prywatnego i publicznego.
– Pacjenci leczący się prywatnie nie mają prawa do określonych typów refundacji leków. Chodzi o obowiązującą od początku września nowelizację ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych i ustawy o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych – dzięki tym przepisom powiększono grupę osób, którym przysługują bezpłatne leki, o dzieci do ukończenia 18 lat i seniorów po 65. roku życia, ale… nie wszystkich to dotyczy. Kategoryzujemy pacjentów. Zgodnie z zapisami ustawy tylko pacjenci w podmiotach finansowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia mogą uzyskać receptę na lekarstwa wymienione w przepisach.
– Ci, którzy reprezentują podmioty niefinansowane z funduszu, w tym przypadku mają gorzej – i to są fakty. Pamiętajmy jednak, iż chodzi o pacjentów, którzy są przez to gorzej traktowani.
Wypowiedź w całości do obejrzenia poniżej.