24 lutego 2023 r. – w pierwszą rocznicę rosyjskiej inwazji na Ukrainę – odbyła się dziewiąta doroczna międzynarodowa konferencja Stowarzyszenia Psychiatrów Ukrainy [odpowiednik Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego – red.] „Cena pokoju w naszych czasach”.
Ze względów bezpieczeństwa spotkanie zorganizowano w Warszawie. W przemówieniu powitalnym pierwsza dama Ukrainy Ołena Zełenska zwróciła uwagę na to, jaki wielki wpływ wywiera wojenna rzeczywistość: – Inwazja ma nie tylko wymiar fizyczny, ale jest inwazją na psychikę milionów ludzi. Według WHO w najbliższych 5 latach co drugi Ukrainiec zmierzy się z problemem psychicznym. To ogromne wyzwanie dla wszystkich kraju europejskiego.
Skorzystaliśmy z okazji, aby porozmawiać o życiu opartym na wierności sobie i swoim wartościom z prezydentem Stowarzyszenia Psychiatrów Ukrainy, byłym więźniem politycznym i dysydentem, psychiatrą i obrońcą praw człowieka, prof. Semenem Gluzmanem.
Natalia Olejnik: – Chciałabym pogratulować panu i całemu zespołowi Stowarzyszenia Psychiatrów Ukrainy sukcesu konferencji w Warszawie. Prezydenci i przedstawiciele ponad 20 stowarzyszeń, towarzystw i związków psychiatrycznych wzięli udział w tym wydarzeniu.
Semen Gluzman: – Nasza konferencja w Warszawie, moim zdaniem, była bardzo udana. Faktycznie zorganizowały i przeprowadziły ją dwie kobiety: Irina Pinchuk [wiceprzewodnicząca Stowarzyszenia Psychiatrów Ukrainy – red.] i Natalia Priannikova [przewodnicząca do spraw kontaktów międzynarodowych Stowarzyszenia Psychiatrów Ukrainy – red.]. My, mężczyźni, skorzystaliśmy z ich pracy.
Jestem szczęśliwy, iż w końcu pozbyliśmy się radzieckiej tradycji nudnych przemówień radzieckich pseudonaukowców i zmuszania lekarzy do ich wysłuchiwania. Polska psychiatria nie doświadczyła takiego głębokiego, wyraźnego radzieckiego wpływu. Nasza konferencja w Warszawie była wolna od tych praktyk z przeszłości, charakterystycznych dla totalitarnego państwa.
Sławomir Murawiec: – W historii psychiatrii kojarzony jest pan z najwyższym stopniem odwagi. To właśnie pan protestował przeciwko nadużyciom psychiatrii przez radziecką władzę. Uważamy, iż każdy psychiatra powinien pamiętać, iż bronił pan honoru psychiatrii, płacąc za to własnym cierpieniem.
S.G.: – Nie dążyłem do spędzenia młodości w więzieniach i łagrach. Chciałem czegoś innego – być dobrym, prawdziwym lekarzem, chronić swoich pacjentów, pomagać im i ich rodzinom. Niestety, psychiatria w moim kraju w latach 60. i 70. minionego wieku była narzędziem represji wobec ludzi o innych poglądach. A ja, nieco romantycznie wychowany młody człowiek, chciałem czegoś innego – czystości i uczciwości w moim zawodzie.
N.O.: – Co pan najbardziej zapamiętał z pierwszych lat pracy?
S.G.: – Historię psychiatrycznego prześladowania znanego obrońcy praw człowieka gen. Petra Hryhorenki*. Sprawa była wtedy znana wielu ludziom, ale żaden radziecki psychiatra nie stanął w jego obronie i nie obronił honoru swojego zawodu. Po ukończeniu studiów medycznych zostałem psychiatrą. W 1970 r., pracując jako lekarz w Żytomierzu, wykorzystując materiały samizdatu [publikacje bezdebitowe, czyli bez dopuszczenia do rozpowszechniania przez stosowny urząd – red.] i dokumenty przedstawione mi przez Sofię Wasiliewną Kalistratową, adwokata Petra Hryhorenki, zacząłem pracować nad analizą prześladowania generała przez psychiatrów. Po roku dokument był gotowy, przesłałem go do Moskwy do Andrieja Dmitrijewicza Sacharowa.
N.O.: – Bardzo odważny krok dla młodego psychiatry.
S.G.: – Czy się bałem? Oczywiście, tak. Miałem świadomość życia w totalitarnym państwie i wiedziałem o prześladowaniach groźnego, okrutnego KGB. No cóż, nie będę ukrywał, liczyłem, iż ta czara mnie ominie. Ale w maju 1972 r. zostałem aresztowany. Śledztwo, sąd, długie tygodnie w celi wewnętrznej więzienia KGB – w samotności, bez żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym. I nagle nieoczekiwane szczęście – 20 dni życia w jednej celi z Wasylem Stusem**. Wtedy w celi tłumaczył Rilkego, mojego ulubionego poetę Rilkego!
A potem był etap. Przepełniony wagon z więźniami. W zwykłym przedziale, z kratami zamiast drzwi, przewożono 16 osób. Dwie doby w swierdłowskim więzieniu, w celi z wybitym oknem, na metalowych nakrętkach, bez kołdry. Tam, kiedy po raz pierwszy mnie ogolono na łyso, uświadomiłem sobie nieodwracalność wydarzeń.
W styczniu 1973 r. wreszcie przywieźli mnie do obozu, do swoich. Po kilku dniach opanowałem podstawowe obozowe lekcje. W obozie politycznym na Uralu uświadomiłem sobie, iż moje życie nie jest już takie smutne. Obok mnie żyli i pracowali ludzie, którzy mieli wyroki po 25 lat, wielu z nich siedziało w więzieniach i obozach od czasów Stalina. Większość z nich pochodziła z zachodniej Ukrainy, byli też Litwini, Łotysze i Estończycy. Rozmawiając z nimi, dowiadywałem się o rzeczywistej historii swojego kraju, którą radziecka władza skrupulatnie ukrywała przed swoim ludem.
W obozie, przebywając z tymi niesamowitymi ludźmi, zrozumiałem, iż nie ma sensu bać się przyszłości. Przetrwali i zachowali ludzką godność mimo 25 lat kary. A ja miałem tylko siedem lat i trzy lata zsyłki na Sybirze! Tam, obok nich, nauczyłem się nie bać ani Breżniewa, ani jego KGB. Wstąpiłem do grupy oporu obozowego, nauczyłem się pisać i przekazywać na wolność tzw. ksywy [kartka lub list przemycony tajnie z celi do celi, z więzienia do więzienia lub na zewnątrz – red.]. Tak słowo stało się moją codzienną bronią.
S.M.: – Proszę powiedzieć kilka słów o swojej pracy z Władimirem Bukowskim*** nad „Podręcznikiem psychiatrii dla dysydentów”.
S.G.: – Kiedyś słynny dysydent Włodzimierz Bukowski podszedł do mnie i zaproponował wspólną pracę nad tekstem „Podręcznik psychiatrii dla dysydentów”. „Jesteś psychiatrą, a ja byłem więźniem szpitala psychiatrycznego. Taki dokument jest potrzebny, aby dysydenci mniej bali się represji psychiatrycznych” – powiedział. Zgodziłem się. Włodzimierz zdążył napisać przedmowę do tego dokumentu, ale niedługo potem został przeniesiony z naszej grupy do więzienia politycznego w mieście Włodzimierz.
Musiałem pracować sam. Napisałem ten tekst dwukrotnie, tak składały się okoliczności. Bukowski zobaczył ukończony dokument po raz pierwszy w Anglii, gdzie osiedlił się po wymianie go na chilijskiego komunistę Luisa Corvalána.
Po odbyciu wyroku 10 lat kary powróciłem do Kijowa, do Ukrainy. Nie mogłem wrócić do zawodu psychiatry. Nie mogłem również opuścić ZSRR, choć o moją emigrację zabiegało trzech sekretarzy stanu USA i brytyjski sukcesor tronu, książę Karol (tak, właśnie on, teraz król!).
N.O.: – Chciałabym jeszcze zapytać o kolejne pańskie publikacje.
S.G.: – Zdecydowanie później przygotowałem i wydałem książkę wspomnień „Rysunki z pamięci, czyli wspomnienia więźnia”. Jej trzecie wydanie właśnie zostało opublikowane. Przetłumaczono ją na język niemiecki, a teraz jest przygotowywana do wydania w Wielkiej Brytanii. W mojej książce znajdziecie wiele szczegółów dotyczących obozowego życia, historie ludzi, którzy żyli w niewoli, ale nie stracili godności.
Teraz, po kilku dziesięcioleciach, w bezsenne noce często rozmawiam ze zmarłymi przyjaciółmi z obozu. W tym niby normalnym, wolnym życiu jest mi samotnie i zimno bez nich. To nie jest objaw choroby psychicznej. To tylko tęsknota za wolnością, którą mieliśmy tam, w niewoli. Tutaj jest dla mnie trudniej.
N.O., S.M.: – Dziękujemy za poświęcony czas i głęboko poruszające wypowiedzi.
*Petro Hryhorowycz Hryhorenko, urodzony na Ukrainie, był radzieckim wojskowym oraz politykiem. Później stał się aktywistą walczącym o prawa człowieka i dysydentem w ZSRR. Był kandydatem nauk wojskowych, jednak jego kariera została zniszczona po krytyce Nikity Chruszczowa, I sekretarza KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Hryhorenko był poddawany działaniom tzw. represyjnej psychiatrii, zdegradowany został do stopnia szeregowca, pozbawiony pracy, przywilejów i emerytury wojskowej. Był jednym z założycieli Grupy Helsińskiej w ZSRR oraz Ukraińskiej Grupy Helsińskiej. W końcu lat 70. XX w. wyjechał na leczenie do Stanów Zjednoczonych, gdzie pozostał na emigracji po tym, jak został pozbawiony radzieckiego obywatelstwa przez władze ZSRR. Zmarł w Nowym Jorku 21 lutego 1987 r.
**Wasyl Stus, uznany za najwybitniejszego ukraińskiego poetę w drugiej połowie XX w. Był również aktywnym członkiem ruchu narodowego lat 60. W 1985 r. został nominowany do Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. Zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach w karcerze w nocy z 3 na 4 września 1985 r.
***Władimir Konstantinowicz Bukowski urodził się 30 grudnia 1942 r. w Belebeju. Rosyjski obrońca praw człowieka, pisarz, publicysta, więzień polityczny oraz polityk polskiego pochodzenia. Jeden z najaktywniejszych i najbardziej znanych na świecie uczestników ruchu dysydenckiego w ZSRR. W sumie spędził 12 lat w więzieniach i na obowiązkowych leczeniach psychiatrycznych.