Wbrew zapewnieniom rządu wyrażanym na niedawnym szczycie medycznym „Bezpieczny pacjent” sytuacja w służbie zdrowia wcale nie jest pod kontrolą.

4 grudnia w siedzibie Ministerstwa Rozwoju i Technologii został zorganizowany szczyt poświęcony sytuacji w służbie zdrowia. Obecny na nim premier Donald Tusk zapewniał wprawdzie zgromadzonych, iż nie ma żadnych powodów do obaw, ale już sama obecność prezesa Rady Ministrów, ministra finansów, ministra obrony narodowej i ministra spraw wewnętrznych i administracji potwierdziła, iż kondycja publicznego lecznictwa rzeczywiście daje powody do obaw.
Na potrzeby mediów
Transmitowany przez telewizję publiczną szczyt miał za zadanie stworzyć medialny przekaz, iż rządzący trzymają rękę na pulsie, zdają sobie sprawę z powagi sytuacji i wiedzą, jak zaradzić istniejącym problemom. Im bardziej jednak Donald Tusk w charakterystyczny dla siebie sposób budował narrację opartą na pozytywnym i empatycznym słownictwie, tym bardziej można było odnieść wrażenie, iż nie ma kompletnie żadnego pomysłu na poprawę sytuacji.
Drugim najważniejszym celem warszawskiego szczytu było uspokojenie samorządowców z całej Polski, którzy mają coraz większe problemy z finansowaniem szpitali. Wpływ na to mają nie tylko nieustannie rosnące pensje lekarzy i pielęgniarek, ale także coraz częściej występujące wstrzymywanie wypłat z Narodowego Funduszu Zdrowia. W czasach „dobrej zmiany” fundusz wypłacał zdecydowaną większość nadwykonań kontraktów (co miało także wiele negatywnych konsekwencji), ale od momentu dojścia do władzy obecnego obozu rządzącego sytuacja uległa zdecydowanemu pogorszeniu. W ostatnich tygodniach z całej Polski docierają informacje o tym, iż kolejne szpitale przestają przyjmować nowych pacjentów i przechodzą w tryb zajmowania się tylko nagłymi i pilnymi przypadkami (m.in. w Radomiu, Kielcach, Ostrołęce, Gdańsku czy Gdyni).
Niezrażony tym premier Tusk stwierdził w czasie swojego przemówienia, iż tuż przed szczytem poinformowano go, iż NFZ jest w dobrej kondycji i płaci wszystkie zobowiązania w terminie. Słowa te mogły zostać przyjęte co najwyżej z zażenowaniem, choćby wśród samorządowców jednoznacznie popierających obecny rząd. W dalszej części wystąpienia premier próbował nieco zatrzeć złe wrażenie, mówiąc o tym, iż „wie, iż tych pieniędzy zawsze jest za mało”, ale zasadniczo starał się przekonać wszystkich zgromadzonych, iż nakłady finansowe na służbę zdrowia nieustannie rosną i należy tylko rozsądnie gospodarować środkami.
Szukasz nowego domu, inwestycji, stylu życia? Z Agentem HMTV to proste! @PatrickNey
Przecież jest wspaniale
Niemal identyczne podejście do sprawy zaprezentowała minister zdrowia Jolanta Sobierańska-Grenda, która zamiast odnieść się do narastającej fali krytyki publicznego systemu, postanowiła opowiedzieć o swoich rzekomych sukcesach. Gdyby wierzyć „ministrze” w jej zapewnienia, organizacja szczytu medycznego nie miała żadnego sensu, ponieważ nie ma żadnego kryzysu w służbie zdrowia. Zdaniem Sobierańskiej-Grendy w zasadzie jedyny problem związany z służbą zdrowia polega na tym, iż w ofercie pojawiają się coraz droższe leki i schematy leczenia, co przy starzejącym się społeczeństwie powiększa koszty.
Niechętny mówieniu o kryzysie był także minister finansów Andrzej Domański, który w swoim wystąpieniu postawił na prezentację danych wskazujących na systematyczny wzrost nakładów pieniężnych na służbę zdrowia oraz zapewnienie, iż pieniędzy z pewnością nigdy nie zabraknie. W tego rodzaju zapewnienia trudno jednak wierzyć, skoro już dziś tak wiele szpitali w całej Polsce zwyczajnie przestało normalnie funkcjonować.
Z ust sternika polskich finansów publicznych padło zapewnienie, iż rząd po nowelizacji ustawy budżetowej przekaże do Narodowego Funduszu Zdrowia dodatkowe 3,6 mld zł. Jednocześnie Domański wspomniał o potrzebie dokonania reform: optymalizacji kontaktów NFZ i redukcji biurokracji tak, „aby więcej pieniędzy trafiało do pacjentów”. W tym samym duchu wypowiadał się jego zwierzchnik, który wyrażał przekonanie, iż problemy ze służbą zdrowia można w gruncie rzeczy rozwiązać przez pewnego rodzaju usprawnienie wybranych kwestii administracyjnych i organizacyjnych.
Uderzający był fakt, iż niemal żaden z najważniejszych mówców na szczycie „Bezpieczny Pacjent” nie odniósł się w żaden systematyczny sposób do kwestii szokująco wysokich zarobków lekarzy. Zadłużenie szpitali sięgające w tej chwili 27 mld zł nie wzięło się przecież znikąd, ale jego główną przyczyną stały się astronomiczne w wielu przypadkach stawki wynagrodzeń. Obóz rządzący pragnie za wszelką cenę uniknąć konfliktu ze środowiskami lekarskimi i zamiast odważnie mówić o konieczności wprowadzania pewnych fundamentalnych zmian, woli uciekać w narrację o konieczności bardziej efektywnego wydatkowania środków. W jaki jednak sposób dokonywać bardziej efektywnego wydatkowania publicznych środków w sytuacji, gdy wydatki wielu placówek choćby w 80 proc. stanowią płace personelu?
Wszyscy zgromadzeni na szczycie politycy, za wyjątkiem szefa kancelarii prezydenta Zbigniewa Boguckiego, starali się usilnie przekonywać, iż żadnego kryzysu nie ma. Stałym, choć nie wyrażonym wprost, punktem odniesienia dla wszystkich był zaplanowany na dzień później prezydencki szczyt „Na ratunek ochronie zdrowia”. Donald Tusk apelował, aby nie ulegać czarnowidztwu i przekonywał, iż żadnej zapaści nie ma.
Ostra akcja na Prawicy! Co się tam dzieje?!
Pacjent leży na OIOM-ie
Wspomniany już Bogucki przekonywał natomiast, iż polska służba zdrowia leży już adekwatnie na OIOM-ie. Słowa te nie zostały niestety wypowiedziane na wyrost, ponieważ tylko do końca obecnego roku w całej Polsce ma zostać zamkniętych kilkadziesiąt oddziałów. Najwięcej wśród nich będzie oddziałów położniczo-ginekologicznych, co oficjalnie tłumaczone jest kryzysem demograficznym. W rzeczywistości likwidacja porodówek to krok, który najłatwiej podjąć w sytuacji narastającego zadłużenia generowanego przez inne szpitalne oddziały.
Sama likwidacja oddziałów położniczo-ginekologicznych jest zresztą symptomatyczna dla obecnego kryzysu. Tego typu oddziały powinny być w obliczu trwającej katastrofy demograficznej pod szczególną opieką decydentów, ponieważ jeżeli Narodowy Fundusz Zdrowia ma być kiedyś ponownie wypłacalny, to będzie się to mogło dokonać jedynie dzięki przyszłym, licznym pokoleniom. Obecna starzejąca się populacja pracuje intensywnie na permanentne bankructwo publicznej służby zdrowia, które w zasadzie jest już faktem.
Polskie finanse publiczne znajdują się po 2020 r. w stanie permanentnego chaosu, na co znaczny wpływ ma kondycja służby zdrowia. Środowisko prezydenta wydaje się lepiej odczytywać prawdziwy zakres rozgrywającego się dramatu, ale niestety brak mu odwagi, aby przedstawić rozwiązania adekwatne do skali kryzysu. Na szczycie „Na ratunek ochronie zdrowia” mówiono wiele o potrzebie stworzenia Centrum Obsługi Pacjenta i zwiększeniu nakładów na NFZ poprzez Fundusz Pacjenta. Jednocześnie kategorycznie sprzeciwiono się idei prywatyzacji i komercjalizacji szpitali oraz przychodni.
Przejawiające specyficzny rodzaj idealizmu środowisko prezydenckie niestety nie chce dostrzec tego, iż służba zdrowia już dawno została sprywatyzowana i skomercjalizowana, przynajmniej na poziomie personelu medycznego. Stawki wynagrodzeń, które pobierają lekarze już od wielu lat, nie mają nic wspólnego z ideą głoszącą, iż „na czyimś nieszczęściu i chorobie się nie zarabia”. Specjaliści wysokiej klasy powinni otrzymywać wysokie wynagrodzenia, ale obecny system nie premiuje wcale najlepszych specjalistów, tylko osoby najlepiej potrafiące się odnaleźć w naznaczonym wieloma patologiami systemie.
Polacy muszą sobie wreszcie zdać sprawę z tego, iż katastrofa demograficzna przybrała już tak wielkie rozmiary, iż dotychczasowy dryf publicznej służby zdrowia jest nie do utrzymania. Narodowy Fundusz Zdrowia musi mieć wreszcie konkurencję ze strony innych operatorów publicznych składek, a szpitale i przychodnie muszą zostać w możliwie jak największym zakresie skomercjalizowane. Obydwa szczyty – rządowy i prezydencki – pokazują niestety, jak bardzo daleko jesteśmy od podjęcia najbardziej potrzebnych działań naprawczych.












![Tajemnice Karkonoszy i mroczne historie. Popularny pisarz Sławek Gortych oczarował tłumy czytelników w Świdnicy [FOTO]](https://swidnica24.pl/wp-content/uploads/2025/12/page_-Slawek-Gortych-w-Swidnicy-12-12-2025.jpg)