O skutecznej diagnostyce, najnowocześniejszym sprzęcie, a także problemach z kontraktowaniem rozmawiamy z Lechem Wędrychowiczem, dyrektorem Beskidzkiego Centrum Onkologii – Szpitala Miejskiego im. Jana Pawła II w Bielsku-Białej
Można powiedzieć, iż państwa atutem jest kompleksowość.
Jak najbardziej. Opieramy się na bardzo nowoczesnej diagnostyce. Jesteśmy ośrodkiem referencyjnym Siemens Healthineers, co świadczy o jakości naszej diagnostyki. kooperacja przewiduje szkolenia dla środowiska medycznego, demonstracje sprzętu i bardzo ścisłą współpracę naukową przy rozwoju technologii medycznych. Dzięki temu zyskujemy pełną, cyfrową integrację całego systemu i bezpośrednią transmisję danych pomiędzy wszystkimi oddziałami. Co ważne, w naszej pracy mamy tutaj również do czynienia z tzw. fuzją obrazów, pozwalającą na nakładanie na siebie obrazów wykonanych przez dowolny sprzęt w naszej placówce, a to jest szalenie ważne w diagnostyce, bo pozwala na dokładne określenie, sprecyzowanie i zaproponowanie odpowiedniego leczenia. Czyli mamy diagnostykę na poziomie ośrodka referencyjnego, bo to gwarantuje jakość i odpowiednio dobrane leczenie najnowocześniejszą aparaturą. Nie mogę tutaj nie wspomnieć o zakładzie medycyny nuklearnej. W moim przekonaniu przyszłością diagnostyki przede wszystkim, ale również terapii, jest medycyna nuklearna, czyli osławiony PET (pozytonowa tomografia emisyjna). I właśnie chcemy, żeby wspomniany zakład za chwilę został wyposażony w PET. Aby przygotować się do tego wydarzenia, zaczęliśmy od wprowadzenia scyntygrafii, czyli nieinwazyjnej metody diagnostycznej polegającej na tworzeniu obrazów zmian fizjologicznych oraz patologicznych zachodzących w ciele człowieka dzięki izotopów promieniotwórczych. Naszą przewagą w stosunku do innych tego typu metod wykonywanych w Polsce jest to, iż korzystamy z aparatów półprzewodnikowych. Co to znaczy? Posłużę się tutaj porównaniem. Tradycyjny aparat wykorzystywany na co dzień oferuje jakość telewizora kineskopowego, zaś nasz z półprzewodnikami oferuje jakość na poziomie telewizora LCD. Takie aparaty w Polsce mamy tylko dwa. A, co ważne: całość to nasz własny, autorski projekt. Kolejny przykład naszej kompleksowości to wspomniane wcześniej tomografy komputerowe, które w formie elektronicznej dedykowane są pewnej grupie pacjentów: onkologicznych, przewodu pokarmowego, nowotworów piersi, innych nowotworów. Każdy z nich ma specjalistyczne oprogramowanie, które pozwala diagnozować kierunkowo, czyli skupić się na określonym rodzaju choroby.
A to pomaga w skutecznym leczeniu.
Dokładnie. Nasza placówka posiada status Breast Cancer Unit (jednostka wyspecjalizowana w kompleksowym leczeniu raka piersi, która leczy pacjentów we wszystkich stadiach choroby, oferując wszystkie optymalne metody leczenia raka piersi) oraz Colon Cancer Unit (zajmujący się problematyką nowotworów przewodu pokarmowego). Dzięki nim mamy potwierdzenie najwyższych standardów leczenia w zakresie promieniolecznictwa, chirurgii i chemioterapii. W Europie mamy taką sytuację, iż najlepsze wyniki leczenia pacjentów onkologicznych – mówię tutaj o wieloletnich przeżyciach – dają regionalne ośrodki onkologiczne. Ta idea wreszcie trafiła również do Polski. Według moich szacunków w Polsce takich ośrodków jest około 15. Standardy zachodnie przewidują mniej więcej jedną taką placówkę na 500 tys. mieszkańców. I w takich miejscach prawidłowo przeprowadzony kompleksowy proces gwarantował wspomniane wcześniej wieloletnie przeżycia. Dopiero naprawdę poważne przypadki przekazywane są na najwyższy poziom – Instytutów Onkologii. Nam się udało stworzyć regionalny ośrodek w krótkim, bo zaledwie 6-letnim okresie, ale przypomnę, iż to tylko dzięki determinacji lokalnej społeczności. Pamiętajmy, iż według statystyk co czwarty Polak umrze na raka. I teraz najważniejsze jest to, żeby skutecznie przedłużyć szansę jego przeżycia. W mojej opinii takie wyspecjalizowane placówki są w stanie temu podołać. Coraz więcej leczymy, a w ciągu ostatnich sześciu lat odnotowujemy wzrost terapii o 100 proc. Kolejna innowacja w leczeniu, którą stosujemy, to leczenie dichlorkiem radu dotyczące przerzutów nowotworowych do kości w zaawansowanym raku prostaty. W Polsce takiemu leczeniu poddawanych jest 200 pacjentów, a szpitali zajmujących się tą terapią jest może pięć. Przy tym działaniu współpracujemy z jedną z wiodących firm i to też jest nasz wyróżnik, bo zaufał nam światowy koncern, który oferuje unikatowe leczenie, bardzo drogie i wyrafinowane.
Beskidzkie Centrum Onkologii w swym obecnym kształcie funkcjonuje od 6 lat. Jak bardzo w ciągu tak krótkiego czasu zmieniła się ta placówka?
Zacznijmy od dwóch spraw. Po pierwsze: zaczynając w tym miejscu pracę, mogłem czerpać szerokimi garściami z doświadczenia, które nabyłem pracując w Instytucie Onkologii w oddziale gliwickim. Pełniłem tam rolę pełnomocnika ds. nowych technologii i tą dziedziną przez szereg lat się zajmowałem. Gdyby nie ta przeszłość i kooperacja z wybitnymi fachowcami, na czele z panią profesor Barbarą Jarząb, światowej sławy endokrynologiem, kilka udałoby się zdziałać. Po drugie: nic by się udało bez wsparcia władz miasta Bielsko-Biała, które postanowiły odbudować i zrestrukturyzować istniejący w tym miejscu od kilkudziesięciu lat szpital onkologiczny. Postanowiono stworzyć Regionalny Ośrodek Onkologii, co jest tym bardziej warte podkreślenia i doceniania, iż władze samorządowe, niestety, zbyt rzadko decydują się na wsparcie specjalistycznych szpitali w swoich miastach. Są oczywiście pojedyncze takie przypadki, np. centra pediatrii, ale tutaj zdecydowano się na wsparcie placówki onkologicznej i chcę to wyraźnie podkreślić, iż jest to świadoma decyzja włodarzy miasta. Powiedzmy sobie szczerze i jasno, iż tego typu działania nie leżą w kompetencji samorządu, więc ta decyzja jest tym bardziej wartościowa i odważna. Zresztą miasto nie jest pozostawione samo sobie w swych działaniach, gdyż duże wsparcie i pomoc płynie np. ze Stowarzyszenia Aglomeracji Beskidzkiej, która skupia miasta, gminy i powiaty z powiatu bielskiego, cieszyńskiego i żywieckiego. Dzięki temu specjalistyczną opiekę onkologiczną ma zapewnione ponad 800 tys. ludzi żyjących na terenie aglomeracji. Sama odbudowa i wszelkie działania inwestycyjne zostały oparte w dużej większości o środki unijne, dzięki czemu przez te 6 lat udało nam się pozyskać dosyć znaczną pulę środków, a to pozwoliło na odbudowę i rozwój, a także wyposażenie Beskidzkiego Centrum Onkologii w najnowocześniejszy, światowej klasy sprzęt.
Powiedzmy coś więcej właśnie na temat wyposażenia szpitala, które jest unikatowe w skali naszego kraju.
Udało nam się odbudować zakład radioterapii, który wyposażony jest w cztery przyspieszacze liniowe z pełnym systemem planowania leczenia, co ma najważniejsze znaczenie. Służą one do tzw. promieniolecznictwa (leczenia nowotworów dzięki naświetlań odpowiednimi promieniami) i oparte są na teleradioterapii. Dodajmy, iż koszt jednego takiego urządzenia to ok. 10 mln. zł, a do tego dochodzi cała infrastruktura dla niego, która wyceniania jest na drugie tyle. Tak wyposażonych placówek jest kilka w Polsce, a tutaj dodatkowo dochodzi wspomniany wcześniej system planowania leczenia, który w znaczący sposób radykalizuje szansę przeżycia pacjenta. Potrafimy przedłużyć życie pacjenta o np. 15 lat, a to są już standardy światowe. Dla porównania: normalny standard przeżycia pacjenta w szpitalu powiatowym po rozpoznaniu zmian przerzutowych liczony jest w miesiącach, a naszą ambicją jest, by nasi pacjenci przeżywali lata. I to jest cel przyjęty na całym świecie. Utworzyliśmy nową pracownię brachyterapii. Jest to radioterapia podana z bardzo bliskiej odległości, a sama procedura polega na dotarciu do guza i zniszczenia go wysoką dawką promieniowania. Tutaj również mamy do czynienia ze wspomnianym wcześniej systemem planowania leczenia, na wyposażeniu znajdują się m.in. produkty marki Siemens, symulatory do planowania radioterapii SOMATOM go.Sim i SOMATOM Definition AS oraz cztery najnowocześniejsze aparaty do tomografii komputerowej SOMATOM go.Top. Aparaty zostały wyposażone między innymi w technologię High Power oraz technologię detektora Stellar, która zapewnia wysokiej jakości obrazy już przy niskiej dawce promieniowania. Synergia tych trzech rozwiązań pozwala nie tylko znacząco ograniczyć tę dawkę, ale także dawkę środka kontrastującego podawanego pacjentom podczas badania. Do tego dochodzą dwa aparaty rezonansu magnetycznego: rezonans MEGNETOM Vida oraz MAGNETOM Aera. MAGNETOM Vida to pierwszy na świecie aparat rezonansu magnetycznego z technologią BioMatrix, pozwalający na swobodne i niezwykle precyzyjne diagnozowanie pacjentów. Unikalną cechą tego aparatu jest również technologia CoilShim pozwalającą na uzyskanie jednorodnego obrazu, który jest później łatwiejszy w interpretacji.
A największe problemy, z którymi się państwo borykają?
Szczerze? Kompletny brak zrozumienia ze strony urzędników Narodowego Funduszu Zdrowia – tego, iż ośrodek przeszedł głęboką metamorfozę. Np. otwierając tak nowoczesny aparat scyntygrafii półprzewodnikowej, dostaliśmy odmowę jego zakontraktowania w sytuacji, kiedy w tym rejonie nie ma w ogóle takiego aparatu, nie mówiąc o tym, iż w Polsce są one unikatowe. W tym samym czasie NFZ zakontraktował siedemnasty tomograf na Podbeskidziu. Dokładnie z tego samego funduszu kontraktowania. Dopiero nasza interwencja spowodowała, iż zakontraktowano nam ten scyntygraf, ale z błędem. Kontakt powinien zawierać trzy elementy: diagnostykę, terapię oraz elementy dodatkowe, a my dostaliśmy kontrakt na 1/3 zakresu świadczeń i to jasno pokazuje, iż urzędnicy kompletnie nie rozumieją, co kontraktują. Żeby była jasność, ja nie zakładam złej woli, a raczej brak zrozumienia nowoczesności tych technologii, które my pioniersko wprowadzamy.
Plany rozwojowe na najbliższą przyszłość?
Rozbudowa, i to natychmiastowa. Dzięki naszej ciężkiej pracy i skuteczności pacjenci chcą się u nas leczyć. A my chcemy im pomagać. To oni zdecydowali „nogami” – przychodząc do nas – iż tutaj, w tym miejscu znajdują wiarę i nadzieję na pomyślny wynik ich terapii.
Rozmawiał: Tomasz Popławski