– Zdecydowanie potrzebujemy regulacji w zakresie saszetek nikotynowych.
Bowiem brak regulacji powoduje, iż każdy może je sprzedawać i nabywać – tutaj nie ma żadnych ograniczeń – mówi agencji Newseria Biznes dr Janusz Krupa, prezes Stowarzyszenia Instytutu Człowieka Świadomego.
Pouches zaspokajają głód nikotynowy, a producenci przedstawiają je jako innowacyjny zamiennik papierosów
Saszetki z nikotyną są dostępne na rynku od kilku lat, ale przez cały czas nie ma żadnych unijnych ani krajowych regulacji dotyczących ich oznakowania, reklamy czy sprzedaży. To powoduje, iż tzw. pouches są bardzo łatwo dostępne, bez większych problemów można je kupić choćby przez internet, co przekłada się na ich rosnącą popularność, także wśród dzieci i młodzieży. Eksperci apelują o pilne uregulowanie tego rynku.
Niewielkie, doustne saszetki nikotynowe (pouches) to produkt, który od niedawna zdobywa na rynku coraz większą popularność. Zawierają nikotynę, często również aromaty i dodatki smakowe oraz środki zagęszczające i stabilizujące stosowane w produktach spożywczych. Umieszcza się je pomiędzy wargą i dziąsłem, co powoduje, iż poprzez błonę śluzową nikotyna powoli uwalnia się do krwiobiegu. W ten sposób pouches zaspokajają głód nikotynowy, a producenci przedstawiają je jako innowacyjny zamiennik papierosów, ponieważ nie zawierają tytoniu. Są też dostępne w wielu różnych wersjach, np. miętowej, owocowej, a choćby o smaku kawy czy coli. Ich stosowanie wcale nie jest jednak pozbawione konsekwencji. Po pierwsze, pouches zawierają nikotynę, która uzależnia tak samo jak np. ta w tradycyjnych papierosach. Po drugie, specjaliści wskazują też na możliwe do wystąpienia skutki uboczne, jak np. podrażnienie dziąseł, problemy żołądkowe czy podwyższone ciśnienie.
Saszetki nikotynowe są bardzo łatwo dostępne, bez większych problemów można je kupić choćby przez internet
Problemem jest jednak fakt, iż saszetki nikotynowe – głównie ze względu na brak tytoniu w składzie i sposób użytkowania inny niż palenie – wymykają się wszelkim regulacjom. Nie spełniają przesłanek ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych ani wymagań ustawy Prawo farmaceutyczne, nie podlegają też przepisom adekwatnym chociażby dla e-papierosów i nie są objęte akcyzą. W praktyce nie ma w tej chwili żadnych unijnych ani krajowych standardów, jakie musi spełniać taki wyrób, ani żadnych wytycznych dotyczących ich oznakowania, reklamy, produkcji czy sprzedaży. To powoduje, iż saszetki nikotynowe są bardzo łatwo dostępne, bez większych problemów można je kupić choćby przez internet. A ponieważ są też nieco tańsze niż tradycyjne papierosy, przekłada się to na ich rosnącą popularność. Także wśród dzieci i młodzieży.
– Dzisiaj młodzież i dzieci mogą sobie zamówić saszetki nikotynowe w internecie albo kupić je w dowolnym sklepie, na straganie, na bazarku osiedlowym. To nie jest w żaden sposób regulowane ani kontrolowane. I dlatego zdecydowanie potrzebujemy regulacji w zakresie saszetek nikotynowych – mówi dr Janusz Krupa.
Nikotyna jest toksyną tkankową, która prowadzi przede wszystkim do uszkadzania tkanki mózgu
Eksperci wskazują, iż to właśnie dzieci i młodzież, która coraz chętniej sięga po tzw. pouches, są grupą najbardziej narażoną na negatywne skutki stosowania nikotyny w tak młodym wieku. – Saszetki nikotynowe są takim samym produktem jak tradycyjne papierosy czy e-papierosy, w których przenosi się substancja biologicznie czynna, czyli w tym przypadku czysta nikotyna, do której czasami dodaje się jeszcze jakieś substancje smakowe. A nikotyna jest toksyną tkankową, która prowadzi przede wszystkim do uszkadzania tkanki mózgu. Na jej toksyczne działanie szczególnie podatny jest młody, gwałtownie rosnący mózg, u dzieci w okresie między 9. a 14. rokiem życia. Wydajność mózgu u takich młodych ludzi, którzy stale używają nikotyny, jest mniejsza – mówi prof. Witold Zatoński, prezes Fundacji Promocja Zdrowia.
Saszetki nikotynowe mogą też stanowić dla nich pierwszy krok w stronę konsumpcji innych używek. Tymczasem w tej chwili nie istnieją żadne regulacje, które ograniczałyby ich sprzedaż osobom niepełnoletnim. – Dostęp do trucizn, a szczególnie do trucizn mózgowych, powinien być nie tylko ograniczony, ale wręcz wykluczony. Zapewnienie dostępu do substancji toksycznych dzieciom, których mózgi jeszcze rosną, jest po prostu wbrew logice – podkreśla prof. Witold Zatoński.