„Moje zdrowie” – boom na wyrost?

termedia.pl 7 godzin temu
Zdjęcie: 123RF AI


Według danych z NFZ w ciągu sześciu tygodni funkcjonowania profilaktycznego programu „Moje zdrowie” chęć udziału w nim zgłosiło ponad 350 tys. osób. Można zatem szacować, iż z początkiem lipca liczba ta zwiększy się do ok. 400 tys. To oznacza, iż Polacy, głównie młodzi – biegli w cyfrowych platformach – zaczęli się interesować swoim zdrowiem. jeżeli ta wzrostowa tendencja się utrzyma, może się okazać, iż AOTMiT niedoszacował uczestników programu w 2025 r., podając liczbę na poziomie 750 tys.



To był szok

Jak podkreśla w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, która od początku jest orędownikiem tego programu profilaktycznego, szokiem było dla niej, kiedy po raz pierwszy w swojej przychodni 19 maja ściągnęła zgłoszenia pacjentów i stwierdziła, iż już 5 maja – w dniu, w którym rozpoczął się program – aż 12 osób wypełniło swoje ankiety.

– To było dla mnie ogromne zaskoczenie. Prawdziwy szok. To oznacza bowiem, iż ludzie czekali na uruchomienie tego programu. Widać naprawdę duże zainteresowanie nim, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Są też pacjenci, którzy wcześnie nie uczestniczyli w programie „Profilaktyka 40+”, a teraz są zainteresowani swoim zdrowiem. Tym bardziej że widzą, iż mogą liczyć na pomoc w przychodni ze strony personelu w wypełnieniu ankiety. Dziennie kilkanaście zgłoszeń do programu ląduje na moim biurku – mówi prezes PPOZ.

Duże zainteresowanie programem „Moje zdrowie” potwierdza także prezes federacji Porozumienie Zielonogórskie Jacek Krajewski.

– Ten boom na udział w programie „Moje zdrowie” widać szczególnie wśród młodych ludzi, którzy są sprawni w systemach cyfrowych i łatwo jest im wypełnić w internecie ankietę oraz wysłać ją do lekarza. To nadaje bieg dalszemu działaniu – zlecane są badania, ustalany jest termin wizyty podsumowującej. W mojej ocenie najszybciej skorzystają na tym programie młodzi ludzie. Ale przecież o to chodziło, żeby ich właśnie – tych, którzy generalnie nie chodzą do lekarza, bo mają inne ważniejsze sprawy na głowie i nie chorują – oglądać, przebadać, zlecić badania, które są zalecane w standardzie – podkreśla prezes Krajewski.

Powodzenie programu, jak podkreśla, nie oznacza jednak, iż pacjenci chętni do udziału w nim „zalewają” przychodnie. Wypełniają swoje ankiety w zaciszu domowym.

– Ci pacjenci, którzy mają więcej wykluczenia technologicznego, będą do nas przychodzić i będziemy im pomagać wypełniać ankiety – mówi Krajewski, dodając, iż ważne, aby ciągle przypominać o „Moim zdrowiu”, żeby informacje na jego temat docierały wszędzie, bo generalnie wielu Polaków nie dba o swoje zdrowie, niespecjalnie lubi, żeby ich upominać i odwraca oczy od tego, co jest oczywiste.

Były problemy, ale już ich nie ma

Jak podkreśla prezes Krajewski, obecnie nie ma żadnych problemów z realizacją programu na cyfrowych platformach. Były problemy techniczne, ale gwałtownie zostały przez CeZ rozwiązane. Na razie jednak nie można nic powiedzieć na temat rozliczeń w ramach tego programu.

– W pierwszych sześciu tygodniach funkcjonowania programu „Moje zdrowie” kilka osób go rozliczyło. Nie odpowiem zatem na pytanie, czy są jakieś problemy w tym zakresie. Jedno jest pewne – kwestia rozliczenia jest po naszej stronie, pacjenta to generalnie już nie interesuje. o ile są jakieś pytania, wątpliwości po stronie świadczeniodawców, to nie jest żadnym problemem, aby dotrzeć do wiedzy na temat programu. Nawet wczoraj odbył się kolejny webinar na ten temat, organizowany przez Polskie Towarzystwo Medycyny Rodzinnej. Od strony technicznej po stronie pacjenta problemem może być jedynie to, o czym już wspominałem – dotarcie do elektronicznej ankiety i jej wypełnienie. To kłopot zarówno nasz, jak i pacjenta, bo to zabiera czas – stwierdza prezes Krajewski.

Jak podkreśla, wstępna ocena systemu rozliczania świadczeń w programie możliwa będzie najwcześniej we wrześniu.

– w tej chwili jeszcze uczymy się sprawozdawać te świadczenia, jak importować je z programu. Długo nie mogłam na przykład znaleźć badań na przeciwciała HCV, które były gdzieś w programie ukryte. Na razie wszystko przez najbliższe miesiące będzie się odbywać na zasadzie kredytowania, bo pacjenci, którzy zgłosili się do programu, muszą wykonać badania, tym bardziej iż ankieta jest ważna 30 dni i jak jej nie przyjmę, wszystko trzeba by zaczynać od nowa, a nie warto zniechęcać pacjentów do dbania o zdrowie – dodaje prezes Janicka.

Wystarczy pieniędzy?

W przestrzeni publicznej w kontekście programu profilaktycznego „Moje zdrowie” pojawiły się pytania, czy w Narodowym Funduszu Zdrowia, który jest na skraju zapaści, wystarczy pieniędzy na jego realizację. Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji oszacowała, iż tylko w tym roku koszty programu wyniosą 336,5 mln zł, a w ciągu 10 lat jego funkcjonowania sumaryczne koszty przewidziano na poziomie 8 mld zł. Jednak Ministerstwo Zdrowia „optymistycznie” zarezerwowało w tegorocznym budżecie na ten cel zaledwie 190 mln zł.

Czy lekarze nie mają obaw, iż kasa Narodowego Funduszu Zdrowia zaświeci pustkami i na „Moje zdrowie” zabraknie pieniędzy?

– Na razie takich obaw lekarze rodzinni nie mają. Fundusz przewidział określoną kwotę na realizację programu i ma ją zapisaną w swoim planie finansowym. Natomiast obawa pojawi się wtedy, kiedy okaże się, iż „Moje zdrowie” jest hitem sezonu, a liczba pacjentów, jaką przewidywał fundusz w pierwszym roku, będzie większa od tego, co założył – ocenia Jacek Krajewski.

Jak dodaje Bożena Janicka, trudno jest dokładnie przewidzieć w przypadku programu profilaktycznego, ilu pacjentów weźmie w nim udział w pierwszym roku i latach kolejnych.

– jeżeli w pierwszym roku będzie to bardzo duża liczba pacjentów, to rzeczywiście pieniędzy może nie wystarczyć. Jednak na programy profilaktyczne, zgodnie z ustawą, pieniędzy zabraknąć nie może – to świadczenia nielimitowane w określonych warunkach, do których każdy obywatel ma prawo. Oczywiście gdzieś z tyłu głowy jest niepokój, czy w czwartym kwartale, jeżeli wykonamy dużo badań, nie będziemy czekać na pieniądze albo nie będzie ich w ogóle. choćby niektórzy pacjenci myślą w taki sposób. Chcą się badać dzisiaj, choćby z całą rodziną, bo jak mówią, nie wiadomo, czy na koniec roku NFZ będzie miał pieniądze. Takie słowa usłyszałam od pacjenta – zaznacza prezes Janicka.

Program wątpliwy merytorycznie? Na wyrost?

– Program „Moje zdrowie” jest merytorycznie wątpliwy z tego powodu, iż wątpliwa jest wartość oferowanych w nim badań przesiewowych – mówi dr n. med. Katarzyna Nessler z Katedry Medycyny Rodzinnej Uniwersytetu Jagiellońskiego – Collegium Medicum w Krakowie w „Pulsie Medycyny”. Wtóruje je Dominik Lewandowski, wiceprezes do spraw praktyki i systemu opieki zdrowotnej Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce, podając przykład populacyjnego badania PSA.

– Oczywiście można co do niektórych badań w standardzie programu mieć wątpliwości, czy na ich stosowanie mamy wystarczająco mocne dane. Na przykład, jeżeli chodzi o chorobę sercowo-naczyniową, jaką jest badanie lipoproteiny w przypadku 20–40-latków, czy badanie populacyjne PSA. Uważam jednak, iż wartością samą w sobie jest w ogóle zachęcenie pacjenta do zainteresowania się swoim zdrowiem, choćby o ile chodzi jedynie o takie przyjrzenie się sobie jak w lustrze. o ile zaproponujemy tylko badania oparte na EBM, to ze względów medycznych ma to jak najbardziej sens i nikt nie będzie miał wątpliwości, iż takie badania trzeba zrobić. jeżeli jednak chodzi o zachęcenie do pełniejszego oglądu aktualnego stanu zdrowia pacjenta, to te dodatkowe, niedrogie badania, które są tam zalecane, powodują większą satysfakcję pacjenta także z uczestnictwa w badaniu. „Moje Zdrowie” jest także taką próbą zachęcenia Polaków do zainteresowania się swoim zdrowiem – podkreśla prezes Krajewski.

– Część badań jest w programie rzeczywiście rozszerzona bez jakichś ważnych dowodów medycznych na to, iż one są opłacalne i spełniają warunki przesiewu. W moim jednak pojęciu bardziej chodzi o efekt społeczny. Mamy ogromny dług zdrowotny, który powstał w wyniku epidemii COVID-19. Teraz, dzięki temu projektowi, możemy w jakiś sposób przynajmniej troszeczkę go zmniejszyć – dodaje.

Jak przyznaje, trudno jest stwierdzić, iż krytycy programu nie mają racji, poddając w wątpliwość zasadność niektórych badań w programie, które nie do końca są zgodne z obowiązującymi regułami EBM.

– Trzeba jednak podkreślić, iż w konstrukcji „Moje zdrowie” postawiono także nacisk na efekt społeczny i na problemy, z którymi w tej chwili w Polsce się zderzamy – problemy starzenia się społeczeństwa, problemy kardiologiczne, onkologiczne, które zabijają najwięcej Polaków. Cel edukacyjny i poznawczy na pewno jest w tym programie – ocenia Jacek Krajewski.

Zmienia się wiek i płeć

Jak przyznaje Bożena Janicka, zaskoczeniem dla niej były efekty badania lipoproteiny. Dzięki niemu już udało się jej wyłapać trzy bardzo młode osoby z bardzo wysokim jej wskaźnikiem, przy dobrym poziomie cholesterolu czy prawidłowej wadze.

– To pokazuje, iż jednak ten czynnik genetyczny ryzyka sercowo-naczyniowego warto badać. Te dwie dziewczyny i chłopak zostali skierowani do poradni metabolicznej. Wcześniej się zastanawiałam, kiedy i w jakim procencie to badanie pokaże coś istotnego. I pokazało – mówi prezes PPOZ.

– Czy warto robić badania przesiewowe? Warto. PSA w programie kierowane jest do osób powyżej 50. roku życia. o ile jednak z wywiadu wynika obciążenie rodzinne, to zlecę PSA 40-latkowi, a choćby osobie młodszej. Dzisiaj zachorowalność na nowotwory bardzo zmieniła swój wiek i płeć. PSA nie jest tylko dla starszej osoby, młodzi ludzie też chorują i umierają. Podobnie jak w przypadku raka piersi – on nie dotyczy tylko kobiet w 40.–50. roku życia. Mam 28-letnią dziewczynę, która urodziła dwoje dzieci i jest w procesie leczenia onkologicznego – opowiada Bożena Janicka.

Pytana o to, czy jakichś badań w programie jest za dużo, czy są źle adresowane, szefowa PPOZ podkreśla, iż o zakresie badań powinniśmy rozmawiać na spokojnie pod koniec roku albo na początku przyszłego, kiedy będzie można przeanalizować efektywność wykonanych badań.

– Być może trzeba będzie coś w tym katalogu badań zmienić, coś dodać, coś wycofać. Byłabym w tym jednak bardzo ostrożna. Jeszcze raz podkreślę – na nowotwory chorują coraz młodsi ludzie, a im wcześniej zostaną wychwycone zmiany, tym większa szansa na powodzenie leczenia – dodaje prezes Janicka.

„Moje zdrowie” nadzieją, iż będziemy chcieli się badać „Menedżer Zdrowia” o ocenę założeń tego największego jak do tej pory programu profilaktyki zdrowotnej pyta szefów organizacji lekarzy rodzinnych – Bożenę Janicką, Jacka Krajewskiego i Michała Sutkowskiego.
Idź do oryginalnego materiału