Gęsi znajdują się nad nami,
za ich przelotem niebo się zamyka.
Zapamiętale,
jak w miłości albo we śnie,
trzymają się na szlaku, niezmącone
w odwiecznej wierze: to,
czego nam potrzeba,
jest tutaj
J. Hickel, Mniej znaczy lepiej.
O tym, jak odejście od wzrostu gospodarczego ocali świat.
Wybór książki roku nigdy nie jest dla mnie łatwy. To proces przeglądu minionych miesięcy, siebie w nich i siebie w czytaniu. A ostatnimi czasy czytanie nie było dla mnie najłatwiejszym zadaniem, nie zawsze starczało mi sił, uwagi, dnia. To był dla mnie rok pełen życia: pełen aktywności, wyzwań, turbulencji, strat, uczuć. Pełen dużego i nowego, ale też małego i czułego. A jeżeli o pełnię i o czułość chodzi, to pięknie dołożyła mi się do nich delikatna i uważna narracja Agnieszki Krzyżanowskiej z książki “Co nas karmi”.
Jej rozdziały i notatki ze szczeliny (które znajdziecie w wielu miejscach książki) były dla mnie podróżą ku łagodności. Towarzyszyły mi tak naprawdę kilka miesięcy (od wakacyjnego jeszcze wyjazdu w góry, po solidnie jesienne dni) i towarzyszą przez cały czas mimo, iż książka już od dawna stoi sobie wygodnie na półce. Teraz idzie już ze mną nie w postaci stron do przerzucania, ale narracji, która zaprasza do codzienności okruszki powolności, wyrozumiałości i ciepła. Potrzebowałam tej książki. Potrzebowałam się podkarmić, spotkać ze sobą i zwrócić oczy ku obfitości, ku magii zwyczajności, którą tak łatwo przegapić galopując od zadania do zadania.
Warto czekać na kawę i pełnię Księżyca. Warto czekać, żeby pogłaskać psa i móc na nowo zbierać kamienie. Na narodziny dziecka przyjaciela i spacer po cmentarzu. Na czyste pranie, dokarmianie ptaków i powrót do domu. Nie da się uwolnić od cierpienia, blizny po stratach nie znikają nigdy i życie będzie zawsze miało słodko-gorzki smak. Na to, jak będzie gorzkie, nie mamy wpływu, ale słodycz jest naszym wyborem, jeżeli tylko zdecydujemy się ją zauważyć
Odważam się myśleć, iż nie tylko tej książki potrzebowałam. Żyjemy tak gwałtownie i czasem tak mocno albo i automatycznie, iż wiele nas omija. A paradoksalnie pewnie gonimy właśnie po to, żeby niczego nie ominąć. Po to, by wykorzystać szanse i nie zmarnować okazji. Ta książka nie jest szybka. Jest o poszukiwaniu schronień i tego, co nas leczy. O skarbach i opowieściach, które tkamy, o świadomej obecności i przechodzeniu przez trudne. Jest o tym, jak ważne jest zobaczyć siebie w kontekście historii, doświadczeń, cierpienia, euforii i potrzeb. Możemy doświadczać swojego bycia w świecie ze wszystkim, co to bycie nam przynosi i przeżywać je jako pełną gamę.
Życie. Czasem brak oddechu. Czasem wielki zachwyt – to zdanie wzięłam sobie bardzo na wynos. Powraca ono do mnie raz po raz i w jakiś przedziwny sposób pozwala widzieć więcej niż wąski wycinek. Przypomina mi, iż chcę codziennie brać cały pakiet, zamiast być tylko i wyłącznie po jednej, życzeniowej stronie życia; iż chcę być i czuć w pełni. Bo w życiu, które wymaga czasem skupienia się tylko na nim, nic nie daje się ukryć. Ani wstyd, ani bezradność, czasem lęk, a czasem jeszcze wielka euforia z maleńkich rzeczy, których wcześniej nie było widać.
Poszerzenie perspektywy to efekt uboczny czytania „Co nas karmi”. Powolutku, strona po stronie, zaczynasz dostrzegać i cierpienie, i miłość, stratę i bliskość, słabość i siłę. Oświetlasz sobie życiowe skarby – dobre relacje, ludzi z ramionami, na których możesz się wypłakać, miejsca, wspomnienia, gesty, w których znajdujesz ukojenie. Powolutku, strona po stronie, możesz odetchnąć. I wierzyć, naprawdę wierzyć, iż w tym wszystkim przez cały czas i nieustannie jest nadzieja.
Karolina Piasecka-Gut
Agnieszka Krzyżanowska, Co nas karmi. O rzeczach, które pozwalają nam przetrwać, wydawnictwo Pascal