Nie chciałem być jak mój ojciec. A jednak...
"Zdarzyło mi się krzyknąć na dziecko w miejscu publicznym – zmęczony, sfrustrowany, po nieprzespanej nocy i z walizką emocji, której nie dało się już utrzymać". Przeczytałem w 'Huffington Post' tekst ojca, który w podobnej sytuacji zareagował złością… i rozumiał, iż to nie dziecko było problemem, tylko on sam. Ten artykuł poruszył mnie do głębi, bo każdy ojciec, który próbuje 'nie być jak swój ojciec', zna to napięcie aż za dobrze – napisał do nas Piotr.
Ojciec z tekstu opublikowanego w serwisie Huffington Post, wrócił z 15-godzinnego lotu, wycieńczony, z dwójką dzieci. Kiedy jedno z nich przypadkiem wylało na siebie gorącą czekoladę, jego reakcją był wrzask. Dziecko zapłakało, a on sam od razu poczuł ciężar tej chwili. Nie chodziło o ten napój – chodziło o zmęczenie, frustrację, narastające emocje, które w końcu znalazły ujście.
To było jak uderzenie w lustro. Zobaczył siebie takim, jakim nigdy nie chciał być – i jakim kiedyś być nie powinien był jego własny ojciec.
Ojcostwo też ma swoje wyzwalacze
Ekspertka cytowana w tekście, terapeutka Bonnie Scott, mówi wprost: ojcowie reagują złością często wtedy, gdy czują się ignorowani, niedoceniani, niesłuchani. Te uczucia bywają podsycane przez presję społeczną – ojciec ma być silny, cierpliwy,
nieemocjonalny.
Tylko iż frustracja nie znika, gdy ją zagłuszasz. Ona wycieka. Na partnerkę, na dzieci, na siebie.
"Powiedzmy to sobie szczerze. Wielu z nas nie było uczonych, jak radzić sobie z emocjami. Więc reagujemy jak automat. Albo jak nasi ojcowie. I wtedy pojawia się problem" – pisze nasz czytelnik.
"Bo zanim zdążysz pomyśleć, już podnosisz głos. A potem patrzysz na to małe, przestraszone dziecko i czujesz, jak coś w tobie pęka – nie tylko serce, ale cała ta iluzja, iż jesteś lepszy niż ten, który kiedyś krzyczał na ciebie" – dodaje.
Pauza to nie słabość. To broń
Pewien mężczyzna cytowany w artykule, Justin Gurland, opowiada, iż nauczył się najcenniejszej rzeczy: robić pauzę. Zatrzymać się na moment, zamiast działać impulsywnie. Przypomnieć sobie: to małe dziecko nie robi tego na złość.
To banał – ale tak trudny w praktyce. Zwłaszcza gdy masz w głowie echo głosu ojca, który nie robił pauz. Krzyczał. Karał. Uczył "szacunku" poprzez strach.
W tekście padło ważne zdanie: to, jak dbasz o siebie codziennie, wpływa na to, jakim jesteś rodzicem. Brzmi egoistycznie? Wcale nie. Bo jeżeli jesteś wiecznie zmęczony, przebodźcowany, odcięty od własnych potrzeb – nie masz z czego dawać.
Sen, ruch na świeżym powietrzu, rozmowa z kimś dorosłym, chwila samotności – to nie są fanaberie. To warunki potrzebne do przetrwania. A może nawet: warunki czułego ojcostwa.
Tekst poruszył też temat gniewu, który rodzi się nie z drobiazgów, ale z traumy. Jeden z ojców opowiada, jak po diagnozie rzadkiej choroby u syna czuł się bezradny, załamany, wściekły na cały świat. Tłumienie emocji działało tylko do czasu – potem wybuchał, nie wiedząc, co z tym wszystkim zrobić.
Eksperci mówią jasno: krzyk to reakcja, nie odpowiedź. Działa szybko, nieprecyzyjnie, zostawia ślad. Dziecko zapamięta nie, co powiedziałeś, tylko ton twojego głosu. Twoją twarz.
A przecież możesz inaczej. Wystarczy pauza. Albo pięć głębokich oddechów. Albo jedno: "Potrzebuję chwili, zaraz wrócę".
Nie muszę być jak on...
"Mój ojciec rzadko krzyczał. Ale gdy to robił – zamrażał atmosferę. Długo wierzyłem, iż gniew jest dowodem siły. Że dzieci mają się bać. Że mężczyzna nie płacze, nie odpuszcza,
nie rozkleja się. A potem zobaczyłem, iż moje dziecko patrzy na mnie z lękiem. I wiedziałem, iż jeżeli nie zrobię czegoś teraz, ono też będzie kiedyś musiało to w sobie odkręcać" – pisze nasz czytelnik.
"Nie chcę, żeby moje dziecko uczyło się 'opanowania' przez strach. Chcę, żeby widziało, iż emocje nie są wrogiem. A pauza to nie przegrana. To wybór" – dodaje.
(Imiona bohaterów zostały zmienione).