Dzień Optymisty i to jeszcze Światowy „wynaleziono” w Polsce Światowy Dzień Optymisty to święto, które powstało w roku 2016 z inicjatywy Fundacji „Jestem Optymistą”. Jego celem jest propagowanie pozytywnego myślenia, które jest kluczem do spokojnego życia i wewnętrznego dobrostanu.
Wiele naukowych obserwacji dowodzi, iż optymiści żyją lepiej, pełniej, zdrowiej i dłużej i to aż o 10-15% niż pesymiści. Pozytywne myślenie dobrze wpływa na psychikę. Optymiści także rzadziej zapadają na choroby serca i cukrzycę. Wiara w to, iż przysłowiowa szklanka zawsze jest do połowy pełna sprawia, iż radzą sobie oni lepiej z przeciwnościami losu. Nie stresują się jak pesymiści i mają zdrowszy układ odpornościowy. A to z kolei wpływa na dobrostan psychofizyczny całego organizmu.
Pozytywne myślenie z reguły idzie w parze ze zdrowym trybem życia, ruchem na świeżym powietrzu i wartościową dietą. Dlatego optymiści mają niski cholesterol, niższą wagę i większą akceptację własnego ciała.
Optymiści lepiej radzą sobie też z chorobami. Od tych stosunkowo lekkich począwszy, po te trudne i z ciężkim przebiegiem. Lepiej również reagują na przeciwności losu i rzeczy, na które nie mają wpływu, ale które adekwatnie zagospodarowane nie stanowią tak wielkiego problemu jak wtedy, gdy przeżywają je pesymiści.
Doskonałym przykładem może być tu stomia i dwojakie do niej podejście. A zważywszy na to, iż 87% stomików nie akceptuje swojej życiowej sytuacji, stomicy-optymiści są w absolutnej mniejszości.
Amerykański pisarz James Branch Cabell powiedział: „optymista głosi, iż żyjemy w najlepszych ze wszystkich możliwych światów; a pesymista obawia się, iż to prawda”. I patrząc, jak my stomicy radzimy sobie z tematem stomii, trudno nie odnieść wrażenia, iż to prawda i to poparta solidnym argumentem, jakim jest ta bardzo smutna statystyka. Stomia to najczęściej dramatyczny kompromis dzięki któremu, świat dla nas w ogóle przez cały czas istnieje. To, czy będzie on najlepszym, czy najgorszym z możliwych zależy już tylko od indywidualnego podejścia i prób, jakie podejmujemy, by poczuć się w nim lepiej. Podejście ma znaczenie. Warto więc o to adekwatne zawalczyć. My, ludzie „dotknięci stomią” często stajemy w szranki z życiem. Podobnie jak ludzie dotknięci innymi trudnymi dla nich tematami. To nie musi być stomia, to może być niepohamowane tycie, anoreksja, łysienie, choroby jelit, samotność, depresja, amputacja kończyny lub piersi, brak zrozumienia, akceptacji i przewlekłe zmęczenie prowadzące do alienacji i braku chęci życia… Nie trzeba być stomikiem, by we własnej głowie budować mur.
Amerykański prezydent Dwight D. Eisenhower powiedział: „pesymizm nigdy nie wygrał żadnej bitwy”. Codziennie każdy z nas – każdy, bez wyjątku toczy jakąś bitwę Mniejszą lub większą. Udowodniono, iż zdecydowanie lepsze efekty będzie miał człowiek, który doznawszy w niej choćby mentalnego uszczerbku pomyśli z wdzięcznością, iż – zawsze mogło być gorzej. W myśl zasłyszanej maksymy: „optymista to osoba, która po złamaniu nogi cieszy się, iż nie złamała szyi”.
W ogóle utarło się, iż my, Polacy, nie jesteśmy jakimiś wielkimi optymistami, choć przecież przeczy tej tezie fakt, iż na pomysł uczczenia tego filozoficznego poglądu wpadł właśnie Polak, założyciel Fundacji „Jestem Optymistą” – Mariusz Pujszo.
Mimo to, stereotypowe myślenie przez cały czas każe nam uważać, iż my Polacy choć i owszem mamy kilka fajnych cech, to jakoś ekstremalnie i porażająco optymistycznie do życia nie podchodzimy. Według obiegowej opinii jesteśmy gospodarni, pomysłowi, dumni i gościnni, choć bywamy też małostkowi, kłótliwi a czasami choćby zawistni. Często też uważamy, iż trawa u sąsiada i tak ma ładniejszy kolor niż w naszym ogródku, mimo, iż oba dzieli tylko symboliczny płotek.
Tym bardziej budzą nadzieję wnioski, jakie zaobserwowała Europejska Fundacja na Rzecz Poprawy Warunków Życia i Pracy – Eurofound. Z jej obserwacji wynikało, iż w roku 2021 Polacy byli największymi optymistami w Europie. Raport poziomu optymizmu i pesymizmu wskazał wtedy nasz kraj, jako ten, który na tle wszystkich przebadanych państw Unii Europejskiej najlepiej radzi sobie z pesymizmem. I trudno powiedzieć tu, czy to my faktycznie tak ambitnie wysforowaliśmy, czy inni mieli grubo poniżej przeciętnej. Niestety, to co mogłoby być nieśmiałą jaskółką w kierunku zwiększenia świadomości potrzeby myślenia perspektywicznego, zweryfikowały badania niemieckiej Fundacji TUI, która w czerwcu 2023r. opublikowała wnioski z tegorocznej edycji badania „Młoda Europa”, w której – o optymizm pytano ludzi młodych. Jak przeczytać można na stronie międzynarodowych informacyjnych mediów DW.com (Deutsche Welle), które opisują ten temat w artykule o tytule: „Raport TUI: Optymizm młodych spada, najbardziej u Polaków”, młodzi Europejczycy patrzą w przyszłość bardzo nieoptymistycznie. Ten negatywny trend – trend czarnowidztwa przywędrował także nad Wisłę. Spora część młodych ludzi w naszym kraju patrzy w przyszłość z ogromnym sceptycyzmem, nie widząc dla siebie perspektyw na szczęście. Według Fundacji TUI, w roku 2017 aż 78% młodych ludzi w Polsce patrzyło w przyszłość optymistycznie, w roku 2023 w taki sposób o swojej przyszłości myśli tylko 58%. I dla odmiany od poprzednich obserwacji, spośród wszystkich przebadanych państw jesteśmy tym, w którym ten spadek jest największy.
Powodów takiego stanu rzeczy było wiele. Nie one jednak są dziś najważniejsze. Najważniejsze jest to, jak my, ludzie poradziliśmy sobie z nimi i dlaczego – tak słabo nam poszło?
Sednem problemu nie jest do końca sama trudna sytuacja, choć bez wątpienia ma ona niepoślednie znaczenie w kształtowaniu naszego poczucia bezpieczeństwa i pozytywnego myślenia. Pandemiczna, sytuacja gospodarcza, bytowa i zdrowotna znacznie wpływają na nasze postrzeganie własnego świata. Dodatkowo wpływa też fakt, iż nie umiemy tak naprawdę radzić sobie z gorszymi chwilami lub całym ich ciągiem. Nie wykształciliśmy tej umiejętności ani w sobie ani u naszych dzieci.
To właśnie dlatego tak wielu ludzi nie potrafi cieszyć się małymi rzeczami pędząc za wielkimi. I dlatego stosunkowo niewielkie problemy urastają do roli ogromnych a te ogromne stają się zupełnie nie do pokonania.
To nie jest wcale nowe podejście do życia. Już w początkach XX wieku ten trend „szukania dziury w całym” zaobserwował Khalil Gibran, libański pisarz poeta i malarz. Pisał on: „optymista widzi różę a nie jej kolce. Pesymista wpatruje się w kolce, nie dostrzegając róży”. W tym miejscu warto zrobić sobie mały rachunek sumienia. Czy my sami nie patrzymy tak właśnie na świat?
Czy nasza szklanka jest do połowy pełna czy pusta?
Czy róża ma przede wszystkim kolce, czy pachnący wspaniały ledwo rozkwitły pąk?
Czy upadając cieszymy się, iż stłukliśmy tylko nogę zamiast złamać kark, czy narzekamy, iż w ogóle to się stało?
Helen Keller, działaczka społeczna, pisarka i pedagog powiedziała kiedyś: „optymizm jest wiarą, która prowadzi do osiągnięć. Nic nie da się zrobić bez nadziei i zaufania”. Można by rzec, iż to kolejny ładny acz wydumany frazes, który trudno wcielić w życie, zwłaszcza to ciężkie i pełne problemów. Nic bardziej mylnego. Kto jak kto ale akurat Hellen Keller znała wagę tych słów jak nikt inny. Była pierwszą głuchoniewidomą działaczką społeczną, która uzyskała stopień akademicki odpowiadający dziś licencjatowi.
By zrozumieć, co napędza optymistów, trzeba zrozumieć czym jest optymizm.
Optymizm to teza – pogląd filozoficzny, który zakłada, iż świat jest dobrym miejscem do życia. W myśl tej tezy optymiści tak właśnie patrzą na to, co ich otacza. Zachwycają się przyrodą – ukwieconą, wiosenną łąką i zimową przysypaną śniegiem dziką różą… Cieszy ich muzyka i poezja. Szukają wyjścia z sytuacji, nie zaś – dziury w całym i zdecydowanie mimo, iż mają świadomość kolców – w kwiecie róży, widzą przede wszystkim – cudny pachnący kwiat o delikatnych płatkach. Ku zdumieniu innych, z reguły dysponują życiową energią którą mogliby obdzielić co najmniej kilka osób. Lubią ruch na świeżym powietrzu i uczenie się, poznawanie nowych rzeczy. Ta wiedza, niekoniecznie szkolna, książkowa i encyklopedyczna, idealnie pomaga im znajdować wyjścia z trudnych sytuacji i wiarę w – tylko dobre zakończenia.
Optymizm nie ma limitu wieku, nie ma płci i koloru skóry. Ani poglądów. No może z wyjątkiem jednej myśli, która idealnie wyraża życiowe status quo optymistów. To myśl Abrahama Lincolna, 16. prezydenta Stanów Zjednoczonych, która brzmi: „ludzie tylko na tyle są szczęśliwi, na ile zdecydują, iż są szczęśliwi”.
Być optymistą brzmi lekko i łatwo. Niestety tylko z pozoru, o czym świadczy ogromna ilość ludzi myślących wręcz odwrotnie. Duży wpływ na nasze postrzeganie świata mają bodźce, jakimi jesteśmy bombardowani niemal całą dobę, nie licząc krótkiej przerwy na sen. Czarnowidztwo serwuje się nam na zimno i na gorąco. Wpajany, sugerowany pesymizm jest plagą. Zewsząd napływają informacje o nieszczęściach, kataklizmach, chorobach, wojnie, gospodarczej zapaści, która na pewno nadciąga. I choćby influencerzy i “social mediowi guru” doradzający, jak się odstresować, wyluzować i optymistycznie patrzeć w przyszłość, robią to w taki sposób, iż czujemy się często bardziej zmotywowani niż przed przeczytaniem lub obejrzeniem takiego pomocowego kontentu.
Trudno w tym informacyjnym zgiełku odnaleźć sposób, by poćwiczyć optymizm. I absolutnie nie można winić tych, którzy tego nie potrafią. To nie jest tak, iż się nie staramy, albo iż za mało. Staramy się i to bardzo. Owszem, nie wszyscy. Co smutne, wiele osób nie próbuje choćby zobaczyć i zainteresować się, jak by to było, gdyby tak zmienić coś w swoim życiu na lepsze. Wielu stomików nie próbuje choćby pomyśleć o innej – lepszej możliwości życia.
A przecież w myśl nauk Buddy: „jesteśmy tym, co o sobie myślimy. Wszystko, czym jesteśmy, wynika z naszych myśli. Naszymi myślami tworzymy świat”
W myśl tej zasady optymiści będa szukać rozwiązań i nowych dróg, którymi można obejść problem. Pesymiści natomiast miejsca, gdzie będą mogli przeczekać życiowe trudności, nie niepokojeni przez nikogo, poddając się temu, co przyniesie im los…
U stomików działa to bardzo podobnie. Można by rzec, iż wśród nich panuje klimat doskonale opisany przez Oscara Wilde’a irlandzkiego poety i dramatopisarza, który ujął to tak: „wszyscy jesteśmy w rynsztoku, ale niektórzy z nas patrzą na gwiazdy”
Co smutne, w gwiazdy patrzy bardzo niewielu z nas. Zgodnie ze statystyką jest nas kilka ponad 10%. Zdecydowana większość tkwi w mentalnym rynsztoku, Takie mentalne bagno potrafi, dokładnie tak samo jak to prawdziwe, nieubłaganie wciągać w głąb otchłani, nie pozwalając się wydostać na bezpieczny, stały ląd.
Trudno oceniać motywy, jakie kierują ludźmi, którzy wybierają takie życie. Warto też zadać sobie pytanie, czy to w ogóle pozostało wybór, czy już sugestia przesycona pesymizmem i brakiem wiary w to, iż pozostało szansa na lepsze? Jak bardzo musi boleć życie, iż wielu stomików decyduje się nigdy nie podnieść głowy wciąż nie mając sił spojrzeć w górę… I nie pomoże popędzanie, naleganie i dobre rady. Tu trzeba cierpliwości, uważności i konstruktywizmu. Wszak człowiek uczy się najlepiej przez obserwację.
Podczas, gdy wraz z wyłonieniem stomii pesymiście runie niebo na głowę, demolując całe dotychczasowe życie, optymista pomyśli, iż może jeżeli choćby ta cała stomia to żaden dar, bo nikt o nią nie prosił, to jest ona na pewno pewną szansą. Szansą na nowe życie. Kompromisem, trudnym deal’em – niełatwym układem – jaki trzeba było zawrzeć, by znów móc uściskać bliskich, usiąść z nimi przy wigilijnym stole, znów pójść w ukochane góry i zjeść posiłek inny niż ten serwowany dożylnie.
Winston Churchill premier Wielkiej Brytanii powiedział kiedyś: „jestem optymistą. Bycie kimkolwiek innym, nie zdaje się być do czegokolwiek przydatne.”
Pamiętając słowa Buddy, iż „jesteśmy tym, co o sobie myślimy”, pomyślmy o sobie tak, jak Churchill. To chyba dobry początek, by coś drgnęło i by w tej zawsze pustej do połowy szklance pojawił się napój być może choćby smaczny i wartościowy.
Zyskać możemy tak wiele. Na szali wszak jest to, co najważniejsze – poprawa zdrowia, zbudowanie jasnych myśli, harmonia i wewnętrzna zgoda na to, kim jesteśmy oraz umiejętność szukania jasnych stron życia. Takich, które niosą rozwiązania tam, gdzie kiedyś, być może, nie było na nie przestrzeni, sił i pomysłu. Nie na darmo mówi się, iż „wiara czyni cuda”. Pozytywne nastawienie zdecydowanie wspomaga proces leczenia, zarówno ciała jak i umysłu.
Być optymistą nie jest łatwe. Ani trochę. Niektórzy mówią, iż to dar, z którym przychodzi się na świat, inni, iż można się optymizmu nauczyć, choć nie jest to łatwe.
Nie dowiemy się, która opcja jest prawdziwa, jeżeli nie spróbujemy.
Nawet jeżeli nie czujemy się na siłach, by coś zmieniać, to choć nie oporujmy. Nie wzbraniajmy się przed zajrzeniem do świata optymistów. Dajmy się ponieść fali dobrych słów, wiary w lepsze i wizji, iż jest to absolutnie możliwe. Bo jest. I na tym właśnie polega optymizm, który w myśl słów Noama Chomsky’iego, amerykańskiego działacza politycznego i filozofa jest „strategią tworzenia lepszej przyszłości”.
Bądźmy optymistami Drodzy, Kochani. Albo chociaż – spróbujmy.
Nie tylko dziś w Międzynarodowym Dniu Optymizmu. Bądźmy lub spróbujmy też jutro i za tydzień. Patrzmy z nadzieją w kolejny zakręt życiowej, krętej drogi. A upadając cieszmy się, iż to tylko stłuczone kolano, a nie rozbita głowa.
„Są tylko dwa sposoby przejścia przez życie. Jeden, jakby nic nie było cudem, i drugi, jakby wszystko było cudem” Albert Einstein
…………………………….
Uzupełnieniem dzisiejszego felietonu są zdjęcia pochodzące z archiwum Fundacji. To tylko maleńki urywek wspaniałego foto-dokumentu ukazującego, jak pięknie, barwnie i satysfakcjonująco można żyć, gdy patrzy się na życie okiem optymisty.
Tekst Iza Janaczek
21.08.2023