Matka trojga, artystka: "Nie wierzę w mówienie, iż na coś nie ma się czasu"

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Olga Kozierowska jest prezeską, matką, żoną. Ról nie łączy, mówi o ich przenikaniu się. Fot. Joanna Paxton


Olga Kozierowska jest prezeską najstarszej w Polsce Fundacji dla kobiet przedsiębiorczych. Fundacji dla kobiet, które pragną niezależności, świadomych nie tylko swoich zobowiązań, ale przede wszystkim praw. Dla kobiet, które nie boją się wyrazić swojego zdania, zawalczyć o własny dobrostan, nie rezygnując z bycia matką, partnerką, piastunką. W rozmowie z nami Olga mówi o tym, jak zachować równowagę i czy istnieje uniwersalny przepis na szczęście…


Magdalena Woźniak, MamaDu.pl: Olgo, jesteś matką trojga. Jesteś prezeską najstarszej w Polsce Fundacji dla przedsiębiorczych kobiet. Jesteś artystką, partnerką. Jak łączysz te wszystkie role?

Olga Kozierowska: Zawsze jestem tym wszystkim, co wymieniłaś, i jeszcze więcej. Ale zadań nie łączę. Mam zasadę, która sprawdziła mi się przez wiele ostatnich lat, iż kiedy coś robię, to tylko jedną rzecz naraz – porządnie i do końca, z największym zapałem i zaangażowaniem. Nie wierzę w multitasking, zresztą jestem osobą w spektrum ADHD, więc muszę bardzo dbać o przejrzystość umysłu i działań. Żyję więc bardzo świadomie, bardzo dobrze znam samą siebie, moje mocne strony i te, które mi przeszkadzają - dlatego wiem, kiedy one się uruchamiają i kiedy je zatrzymać.

Więc moje łączenie tych ról to bardziej przenikanie, ale też bycie na 100% w danej roli, w której w danym momencie jestem lub chcę być. Nie wierzę też w mówienie, iż na coś nie ma się czasu – to my decydujemy o naszym czasie i na co go przeznaczamy. Ja do mojego czasu podchodzę bardzo rozsądnie, a jednocześnie z wielką wdzięcznością. To pozwala mi zachować dobrostan umysłu, czuć się dobrze – nieprzepracowana i nieprzebodźcowana. Czuć, iż jestem tu, a nie gdzieś w przyszłości.

Czy w tym natłoku zajęć, aktywności, pasji, jesteś w stanie odnaleźć momenty odpoczynku i regeneracji?

Nawiązując do tego, co mówiłam wcześniej - ja po prostu planuję sobie ten czas na odpoczynek. Co najmniej dwa razy dziennie medytuję – to jest medytacja Silvy – przez ostatnie trzy miesiące robię ją zawsze po przebudzeniu i przed pójściem spać. Kiedy czuję się zapędzona – energia Warszawy, w której funkcjonuję, wpływa czasem na poczucie presji - zatrzymuję się, bo mam zasadę, iż moje życie jest tam, gdzie ja. Gdzie moje stopy. Czasem dosłownie, fizycznie, robię kilka głębszych oddechów – wdech na cztery, zatrzymanie na cztery i wydech na cztery – i oddycham, ile trzeba, dopóki nie poczuję, iż złapałam balans.

Uprawiam także sport. Uważam, iż i dla dzieci i dla dorosłych sport w tych czasach to must have. Buzują w nas różne emocje, bardzo dużo złości, która, szczególnie w kobietach i dzieciach, często wynika z bezsilności. Na przykład zawstydzenia przez nauczycielkę w szkole, na które nie możemy zareagować, powiedzieć jej, iż przekroczyła granicę. Albo ktoś w pracy zachował się tak, iż chcemy mu wykrzyczeć najgorsze słowa, ale przecież nie możemy tego zrobić. Więc dusimy to w sobie i wyrasta z tego złość. A ponieważ każdy doświadcza takich sytuacji, warto pomyśleć o metodach na uwolnienie negatywnych emocji i pozbycie się kortyzolu z ciała. My z mężem bardzo o to dbamy. Cała trójka naszych dzieci uprawia bardzo dużo sportu.

Widziałam też tego ogromne pozytywy podczas pandemii i lockdownu, nasze dzieci nie odczuły tak tego psychicznie, w przeciwieństwie do dzieci, które nie miały do czynienia ze sportem. Polecam więc przede wszystkim wyspać się, dobrze zjeść, uprawiać sport, oddychać, a jak poczujemy, iż biegniemy, to po prostu fizycznie się zatrzymać. Poczuć teraźniejszość.

Kiedy mówisz o tej potrzebie równowagi, co masz na myśli? Jak według Ciebie możemy zadbać o własny dobrostan? I co to adekwatnie oznacza?

W tym pędzącym świecie powiedziałabym, iż umiejętność znalezienia sposobu na odpoczynek i ładowanie baterii. Wyłączenie rozkminiania i poczucie ulgi. Dlatego w psychologii, którą zgłębiam przez lata, na wszystkich warsztatach, w książkach, które przeczytałam, szukam prostych sposobów na to, żeby żyło się nam lżej.

Kilka lat temu, kiedy pisałam artykuł o motywacji, doznałam olśnienia. Wstałam o piątej rano, żeby mieć spokój, pisałam ten artykuł i usilnie szukałam sposobów na motywację, podchodząc do niej wręcz filozoficznie, ale utknęłam. Wtedy przyszedł mój mąż. Zapytałam: "Paweł, co ciebie rano motywuje do tego, żebyś wstał?". A on mówi: "Poranna wizyta w toalecie". Życie jest proste, a my, próbując wszystko nazwać, rozkminić, rozebrać włos na czworo, sami je sobie utrudniamy.

Więc dla mnie pierwszym krokiem do tego, żeby poczuć dobrostan i ulgę, jest odcięcie się od "nad-myslenia" i poznanie siebie – co lubię, czego nie lubię, jak lubię spędzać wolny czas, co mi dodaje energii, a co mi jej odejmuje, przy których znajomych czuję się dobrze, a przy których nie, jak chcę pracować, co mi daje radość, czego chciałabym spróbować, co lubię jeść, jakie lubię filmy, książki.

Wszystko zaczyna się od poznania siebie, bo to buduje poczucie świadomości. I wtedy możemy wybierać. Nie ma jednego przepisu na szczęście, każdy musi go opracować sam. I wtedy dopiero ten przepis zadziała – bo będzie odpowiadał na nasze indywidualne potrzeby.

Jak zmieniły się wyzwania kobiet w Polsce na przestrzeni tych 15 lat, od kiedy działa Fundacja i przyglądasz się temu uważniej? Jakie rozterki mają współczesne Polki? A co już zostało wypracowane i działa?

Jeżeli chodzi o biznes, dużo zmieniło się na korzyść. W wielu firmach adresowany jest problem różnicy płac, wprowadzane są polityki równościowe, promuje się kobiety, docenia ich wkład. Jest też większa świadomość, o ile chodzi o stereotypy płci, co wpływa na zmianę jakości komunikacji. Coraz więcej mówi się o języku inkluzywnym. Sama zresztą takie szkolenia prowadzę, więc widzę, jak duże jest zainteresowanie.

Niestety, problem leży dziś gdzie indziej. W prawach, które zabierają kobietom poczucie bezpieczeństwa. W narracji niektórych mediów i polityków, zabierającej kobietom poczucie godności i równości. Tu, trzeba to jasno powiedzieć, jest ogromny regres.

Dla mnie kobieta dzisiaj jest jak drzewo o wielu pięknych gałęziach, kwiatach i soczystych liściach, które symbolizują obszar życia zawodowego, a z drugiej strony – podcina się jej korzenie, czyli bazę bycia i życia. I obawiam się, iż bez tej bazy ten piękny rozwój będzie utrudniony albo choćby niemożliwy. Bo, patrząc na piramidę potrzeb Maslowa, ta baza jest niezbędna.

Jednocześnie Polacy przez cały czas funkcjonują w kulturze patriarchatu, a ten nie jest dobry ani dla kobiet, ani dla mężczyzn, wszystkie badania to pokazują. Na mężczyzn nakłada ogromną presję odpowiedzialności za zapewnienie bytu i finansów rodzinie. Presję osiągnięcia sukcesu jako wartości mężczyzny. Nie pozwala się skarżyć, nie pozwala być słabym, prosić o pomoc. To powoduje pandemię depresji i samobójstw wśród mężczyzn w wieku 40+ w Polsce.

Z kobiet patriarchat czyni dziś siłaczki. Te, które pracują zawodowo i żyją w patriarchalnych związkach, są przepracowane. Najpierw deadline’y w pracy, stres, presja. Potem deadline’y w domu, stres, presja i dodatkowo poczucie winy. Nie mają czasu w odpoczynek, naładowanie baterii, wyrzucenie kortyzolu z zestresowanego ciała, to powoduje, iż z jednej strony przestają być na ten stres odporne, ich poziom kreatywności spada, a konsekwencją tego stanu w dłuższym czasie, zaczynają być choroby. Nowotwory, zatory, depresje. Dziś równość w domu to nie kwestia feminizmu. To ludzka sprawiedliwość i okazanie czułości. Kochasz? Dziel się obowiązkami.

Osobiście mam głębokie poczucie, iż od kobiet wymaga się w obecnych czasach niezwykle dużo. Jak nie dać się obezwładnić obowiązkami, zobowiązaniami? Czy Ty masz na to sprawdzoną metodę?

Tak, kobiety są przeciążone, biorą na siebie zbyt dużo. Czasem jest to efekt presji wywieranej przez najbliższą społeczność – teściów, rodziców, partnera, męża – przez którą czują, iż tylko ich obowiązkiem jest dbanie o dom i dzieci. Ich marzenia i ambicje mają po prostu zostać odłożone na półkę i czekać, a jeżeli mimo to je realizują, to są obciążone od rana do nocy.

Badania Fundacji Sukcesu Pisanego Szminką pokazują, iż kobiety pracują 16 godzin na dobę, wykonując pracę zawodową i domową. Tymczasem mężczyźni pracują o wiele mniej. Z tego wynika niesprawiedliwość na rynku pracy - bo, w przypadku menedżera i menedżerki, ona nie ma szans konkurować z nim o ile chodzi o energię czy odporność na stres, bo jest po prostu przeciążona. Kiedy prowadzę wykłady dla mężczyzn na temat diversity & inclusion, czyli różnorodności i włączania, to mówię, żeby wyobrazili sobie dwóch mężczyzn, niebędących homoseksualistami, którzy adoptują dziecko.

Czy sprawiedliwe jest, iż obaj pracują, ale tylko jeden z nich po powrocie z pracy zajmuje się domem, pierze, sprząta, prasuje, robi zakupy, umawia dziecko do lekarza, kupuje mu książki, myje je, usypia itd., a drugi w tym czasie odpoczywa? I ciekawostka, kiedy słuchacze pomyślą jednak, iż ci mężczyźni są parą homoseksualną, to uznają, iż to wszystko powinien robić ten, który jest bardziej "kobiecy".

I mówię tu o reakcjach ludzi z dużych organizacji, które zwracają uwagę na równość i różnorodność. Więc proszę zobaczyć, jak to jest silne w nas zakorzenione. Na wielu konferencjach kobiecych słyszę pytanie "Jak pani łączy karierę z macierzyństwem?". Odpowiadam – zapytajcie mojego męża. Bo mężczyznom nie zadaje się tego pytania, tak mocno to jest wbudowane choćby w nasze kobiece umysły.

Czasem bierzemy wszystko na swoje barki, bo czujemy presję z zewnątrz, ale też same to robimy sobie, bo czujemy się winne i uważamy, iż to nasz obowiązek, jednocześnie czując frustrację, bezsilność i złość, zamiast usiąść, porozmawiać i podzielić się obowiązkami. Tak się po prostu nie da – fizycznie i psychicznie, dźwigać wszystkiego na swoich barkach. Dużo o tym piszę w książce "Miłość to czasownik", jest tam cały rozdział o tym, jak rozmawiać o podziale obowiązków tak, żeby żyć szczęśliwiej.

Co chcesz powiedzieć ludziom podczas swojej trasy koncertowej? Jak powstała koncepcja artystyczna projektu?

Moim wielkim marzeniem jest, żeby po prostu podpowiedzieć ludziom, jak żyć lżej, pokazać im naprawdę proste rozwiązania i sposoby, które mogą zastosować, żeby poczuć spokój, poczuć siebie, lepiej funkcjonować w związku. Żeby zmienić przekonania, które powstrzymują ich przed zmianą, realizacją celu czy marzenia. Tworzę muzykę od dwóch lat, ale ta muzyka nie jest oderwana od tego, co robiłam wcześniej – wspierania ludzi w tym, aby byli szczęśliwsi. Słowa, które piszę do swojej muzyki, są właśnie o tym.

Ja kocham być z ludźmi, mówić do nich, śpiewać dla nich, transformować energię pełną miłości i czułości.Będę też mówić o pieniądzu. W Polsce od lat pokutuje przekonanie, iż pieniądz nie przynosi szczęścia. To nieprawda. Pieniądz daje nam podstawy funkcjonowania, poczucie bezpieczeństwa, dach nad głową, możliwość rozwoju, pojechania na fajne wakacje, inwestowania w rozwój naszych dzieci. To jest coś, co przynosi nam szczęście. A sama wiem, iż o ile czegoś bardzo pragniemy, ale nasze przekonania na temat tego czegoś są negatywne, to nie ma szans, żeby to pragnienie się ziściło.

Czego możemy się spodziewać na OYKA Power Hour?


Wielkiej dawki humoru zawartej w życiowych ULGACH, wzruszenia i otulającej muzyki. A teraz mniej romantycznie, a bardziej pragmatycznie - będę mówić w sposób stand-upowy, bo poprzez humor docieram głębiej i ludzie zapamiętują to na dłużej, a pomiędzy będę śpiewać swoją muzykę. Towarzyszył mi będzie Leski. Na koniec śpiewam zawsze taką mantrę – jest też dostępna w sieci, nazywa się Dear Little Me. Powstała na bazie Hoʻoponopono, hawajskiej praktyki pojednania. Śpiewałam ją już na kilku koncertach i to, co odczuwali ludzie, trudne jest do opisania, trzeba tego doświadczyć – ja mogę tylko z całego serca was zaprosić.

Podsumowując – w Oyka Power Hour wkładam całe swoje serce i wiedzę, którą przełożyłam na proste ULGI, żeby ludziom żyło się lżej, szczęśliwiej. Pokazuję swoje podbrzusze poprzez muzykę na żywo, którą będę grała z Leskim akustycznie. Jednocześnie będę dotykać waszych emocji, dzieląc się swoimi.

Idź do oryginalnego materiału