Projekty przeciwko życiu, które proponuje koalicja rządząca, to tylko początek procesu politycznego, prowadzącego do normalizacji masowego zabijania dzieci nienarodzonych. Francuska ustawa z roku 1974, która miała jedynie uchylić furtkę dla zabójstwa prenatalnego kobietom w trudnej sytuacji, faktycznie ustaliła nowy fundament prawny, przez który rocznie życie we Francji traci prawie ćwierć miliona dzieci. Nieustannie realizowane są też w tym kraju próby wprowadzenia aborcji na żądanie do samego urodzenia dziecka.
Efektem luzowania prawnej ochrony życia okazała się we Francji demoralizacja zarówno elit politycznych, jak i społeczeństwa. Tylko prawna ochrona życia nienarodzonych jest gwarantem, iż elementarne prawa ludzkie dotyczące dzieci w prenatalnej fazie życia będą zabezpieczone. Więcej na ten temat poniżej – w kolejnym tekście z cyklu „Aborcja – droga do narodowego horroru”.
Miraż kompromisu
Jednym z największych złudzeń, jakiemu ulega dziś część opinii publicznej w Polsce, jest przekonanie, iż przyjęcie przez parlament którejś z ustawowych propozycji koalicji rządzącej, de facto niszczących prawną ochronę życia w naszym kraju, ustanowi nad Wisłą nowy, trwały i kompromisowy fundament w tym zakresie.
Złudzenie to polega nie tylko na prostej pomyłce, czyli braniu za kompromisowe radykalnych propozycji luzowania prawa prowadzących do moralnie nieuzasadnionego zabijania dzieci nienarodzonych. jeżeli mielibyśmy już szukać jakiegoś rodzaju uzasadnionego moralnego kompromisu – choć słowo to nie jest precyzyjne – można by za kompromis uznać sytuację, w której zgadzamy się na śmierć dziecka ze względu na potrzebę ratowania życia matki. Ale tylko według zasady podwójnego skutku.
Francuski przykład
Złudzenie, o którym tu mowa, ma nie tylko charakter moralny, ale i polityczny. Doświadczenie innych państw pokazuje nam wyraźnie, iż krok w stronę rozszerzenia dostępności legalnego zabijania ludzi w prenatalnej fazie życia w żaden sposób nie stabilizuje stanu moralnego systemu prawnego; nie powstrzymuje przemocowych apetytów polityków, dla których aborcja jest ważnym elementem agendy lub wygodnym instrumentem działania. Przykładem jaskrawym niech tu będzie Francja, która – pomimo silnych tradycji libertyńskich, które w znacznej mierze stały za rewolucją francuską, a potem za kształtem kultury politycznej we Francji w XIX i XX wieku – do lat 70. minionego stulecia nie zgadzała się na aborcję. Ustawodawstwo chroniące życie powstało tam w roku 1920 jako reakcja na hekatombę pierwszej wojny światowej. Jeszcze sto lat temu republikańska Francja była zdolna do takiego wysiłku moralnego. Jednakże po kolejnej wojnie, zaraz po schyłku epoki prezydenta Charlesa de Gaulle’a, sprawy przybrały inny kierunek.
Po pięćdziesięciu latach od przegłosowania w 1974 roku “ustawy Veil” francuski Kongres deputowanych i senatorów miażdżącą większoścą głosów (780 parlamentarzystów głosowało “za”, a jedynie 72 “przeciw”) na początku marca 2024 roku przyjął poprawkę do 34. artykułu konstytucji o treści „Ustawa określa warunki korzystania z przysługującej kobiecie swobody dobrowolnego przerwania ciąży”, która to poprawka uczyniła z zabójstwa prenatalnego prawo nienaruszalne i podstawowe w tym kraju.
Nauczka, jaką daje nam przykład Francji, mówi, iż rozszerzenie dostępności legalnego zabójstwa prenatalnego nie stabilizuje stanu ochrony życia, ale po prostu stabilizuje i normalizuje jedynie zabijanie oraz demoralizuje państwo, polityków i społeczeństwo. Marcowe głosowanie w Paryżu zakończyły sceny wzniosłej radości, wzruszenia i tryumfu, które dla wszystkich, kto zachowuje elementarny zmysł moralny, musiały być przynajmniej niestosowne, jeżeli nie przerażające.
Można by uznać, iż jednak w Polsce napięcie pomiędzy obrońcami życia i obrońcami zabijania jest na tyle duże, iż będą się oni trzymać wzajemnie w ryzach. Pod wieloma względami dzisiejsza debata w Polsce przypomina jednak tę, która toczyła się we francuskim parlamencie w 1974 roku. Poseł Jean Foyer, gaullista, były minister sprawiedliwości, zabierał w niej głos pięciokrotnie i ostrzegał przed “ciałami dzieci, które będą gromadzone w jatkach”. Inny parlamentarzysta z tego samego obozu, Hector Rolland, mówił o aborcji jako o ludobójstwie. Jeszcze inny odtworzył wobec zebranego parlamentu z taśmy magnetofonowej dźwięk bicia serca ośmiotygodniowego dziecka w płodowej fazie życia. Z sali ktoś krzyknął nawet: “Chcecie dzieci posyłać do pieców?”, czyniąc w ten sposób aluzję do osobistych doświadczeń minister Simone Veil, bezpośredniej promotorki ustawy przeciwko życiu, która przeżyła w czasie drugiej wojny światowej obóz koncentracyjny.
“Ustawa Veil”, ostatecznie przegłosowana, zostałaby prawdopodobnie uznana przez wielu współczesnych Polaków za “umiarkowaną”. Zezwalała na “dobrowolne” zabicie dziecka do 10. tygodnia ciąży (czyli 12. tygodnia bez miesiączki u kobiety). Poza tym, według jej zapisów, aborcja mogła być wykonywana poza tym okresem w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia kobiety do dnia porodu. Do obowiązkowych elementów procedury aborcyjnej na żądanie należały dwie konsultacje lekarskie, a także czas na refleksję kobiety dążącej do aborcji. Decyzja musiała być także podpisana. Można powiedzieć, iż procedura ta miała charakter informacyjny i uświadamiający, a choćby zniechęcający – tak przynajmniej mogła to odebrać opinia publiczna. Aborcja “ze względów terapeutycznych”, obejmująca także to, co w Polsce nazywamy przesłanką eugeniczną, wymagała już jedynie potwierdzenia przez dwóch lekarzy. Obie sytuacje prawne, opisane w ustawie osobno, przyznawały lekarzom prawo do klauzuli sumienia, dzięki której mogli odmówić uczestnictwa zarówno w procedurze aborcyjnej, jak i w samym zabijaniu. W marcu 2022 roku, czyli już za prezydentury Emmanuela Macrona, okres dostępności aborcji na życzenie wydłużono aż do 14. tygodnia ciąży (czyli 16. tygodnia bez miesiączki u kobiety).
Współcześnie ustawa Veil jest we Francji krytykowana nie tylko za jej bezpośrednią treść: “To wielkie oszustwo ustawy Veil. Miała ona tworzyć jedynie wyjątek, odstępstwo od ogólnej zasady ochrony życia ludzkiego. W zamyśle ustawy Veil 10 proc. funduszy miało iść na wykonywanie aborcji, a 90 proc. na różnego rodzaju zachęty do przyjęcia i urodzenia dziecka. W praktyce jednak przepisy wykonawcze w sprawie zapomóg dla kobiet w trudnej sytuacji z powodu ciąży nigdy nie zostały uchwalone, a w konsekwencji mamy 100 proc. aborcji i 0 proc. prób perswazji. Wywiady, w których brałam udział, wcale nie miały na celu przekonania kobiet, aby nie dokonywały aborcji. Stały się zwykłą formalnością, aż w końcu je zlikwidowano. I nie wolno już mówić we Francji, iż aborcja to zabijanie człowieka, choć wszyscy wiedzą, iż tak właśnie jest” – mówiła kilka lat temu Sabine Faivre, autorka książki „La vérité sur l’avortement aujourd’hui” (“Prawda o aborcji dzisiaj”).
Aborcja na żądanie skutkiem ustępstw
W roku 2021 obóz polityczny Emmanuela Macrona także podjął nieudaną próbę przeforsowania aborcji na żądanie do końca ciąży. Gdyby projekt ten został przegłosowany, oznaczałoby to, iż Francja, jeżeli chodzi o “prawo” do zabijania nienarodzonych, stanęłaby w jednym rzędzie z krajami komunistycznymi, takimi jak Chiny, Wietnam czy Korea Północna, a także Kanada pod rządami Justina Trudeau czy niektóre z amerykańskich stanów, gdzie decydujący głos mają politycy radykalnie wrogiej życiu Partii Demokratycznej. Razem z tzw. ustawą bioetyczną w roku 2021 próbowano forsować, by w przesłankach medycznych kwalifikujących do aborcji do końca ciąży umieścić zapis mówiący o trudnościach psychospołecznych. To subiektywne kryterium – co pokazuje doświadczenie innych państw – sprowadza się do zezwolenia na aborcję na żądanie.
Jednak pewien mniejszy “sukces” został odniesiony – usunięto z prawa siedmiodniowy okresu karencji, czyli czas na refleksję przed tzw. medycznym przerwaniem ciąży. Z takich małych “sukcesów” składa się właśnie narodowy horror Francji, jakim jest aborcja. W kraju tym w 2022 roku zabito najwięcej dzieci w prenatalnej fazie życia w całej Unii Europejskiej. Także więcej niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich trzech dekad. We wspomnianym roku miały miejsce 234 253 legalne zabójstwa prenatalne. Tymczasem liczba urodzeń żywych spada i wyniosła 678 tys. w 2023 r. Z polskiej perspektywy może wydawać się to dużo, jednak biorąc pod uwagę rozmiar Francji, jej liczebność, a także strukturę etniczną rodzących się dzieci, sytuacja wygląda na poważną.
W jaki sposób zaciska się aborcyjną pętlę w sytuacji, gdy ustawowa furtka jest już uchylona, pisał jesienią 2016 roku na łamach tygodnika “Do Rzeczy” w artykule “Francuski totalitaryzm aborcyjny” Olivier Bault: “Francuska ustawa zmieniona w 2014 r. na wniosek Laurence Rossignol z poparciem Najat Vallaud Belkacem (która była wtedy ministrem Praw Kobiet), stanowi, iż podlega karze dwóch lat więzienia i 30 tys. euro grzywny każdy, kto usiłuje przeszkodzić w procederze przerwania ciąży lub w procedurach poprzedzających przerwanie ciąży, utrudniając w jakikolwiek sposób dostęp do ośrodków, gdzie wykonywane są aborcje lub pracę tych ośrodków, albo wywierając presję moralną i psychologiczną na pracownikach medycznych i innych pracujących w tych ośrodkach lub na kobietach, które przybyły do tych ośrodków, aby uzyskać informację na temat możliwości przerwania ciąży. Problem w tym, iż ustawa jest na tyle mglista, iż przestępstwem może być samo udzielanie informacji na terenie szpitali czy ośrodków doradczych o innych dostępnych formach pomocy”. Interesującą i szczegółową analizę procesu zatwierdzania tego prawa przez adekwatne organy francuskiej legislatury oraz sądownictwa konstytucyjnego przedstawili Przemysław Pietrzak i Kamil Smulski w artykule “Prawne gwarancje wolności słowa a dopuszczalność informowania o konsekwencjach aborcji – perspektywa prawnoporównawcza”. Opublikowany został on w tomie “Ochrona życia ludzkiego na prenatalnym etapie rozwoju. Aspekty społeczne, medyczne i prawne”, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Naukowego Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris (s. 611-614).
W innym tekście, opublikowanym dla portalu rmx.news, Olivier Bault tak opisywał sytuację swojego kraju: “Organizacje pozarządowe pro-life, które informowały kobiety we Francji o tym, jak mogą znaleźć pomoc w doprowadzeniu ciąży i wychowaniu dzieci, już dawno opuściły kliniki aborcyjne w tym kraju ze względu na prawo, które uznaje za przestępstwo wywieranie jakiejkolwiek presji na kobietę, aby nie dokonywała aborcji – podczas gdy we Francji wywieranie nacisku na kobietę, aby dokonała aborcji, nie jest już przestępstwem”. Bault w cytowanym wyżej tekście dla tygodnika “Do Rzeczy” pisał także, iż minister zdrowia w socjalistycznym rządzie Marisol Touraine rozsyłała do regionalnych agencji zdrowia proporcjonalne wytyczne mające wymuszać “równy dostęp do aborcji”. Proporcje określone przez ministerstwo wynosiły jedną aborcję na cztery urodzenia żywe.
CZYTAJ TAKŻE: Lewicowe ugniatanie sumień trwa. Aborcja to droga do narodowego horroru
Atak na klauzulę sumienia
Po niedawnym głosowaniu nad aborcyjną poprawką do konstytucji już pojawiły się propozycje, by “pójść dalej” i znieść wciąż obowiązującą we Francji klauzulę sumienia. Manuel Bompard, przedstawiciel skrajnie lewicowego ugrupowania Francja Nieujarzmiona (LFI), w programie “Telematin” na antenie państwowej stacji France 2, na początku marca 2024 roku, stwierdził, iż prawo do zabijania dzieci nie jest dość skuteczne z powodu klauzuli sumienia i co czwarta kobieta chcąca wykonać aborcję musi w tym celu opuścić swój departament. Departamenty we Francji są jednostkami administracyjnymi znacznie mniejszymi od polskich województw. Ich rozmiar waha się między 4 a 8 tys. kilometrów kwadratowych. To oznacza, iż małe departamenty są jedynie o jedną trzecią większe od największych polskich powiatów. Wprawdzie minister sprawiedliwości Éric Dupond-Moretti zapewnił, iż “lekarz, który nie chce [przeprowadzić aborcji], będzie oczywiście miał prawo i swobodę nie chcieć”, ponieważ “nie będziemy gwałcić sumień”, co jest “zagwarantowane w konstytucji”, to jednak lewica już przesuwa okno Overtona w stronę jeszcze większego barbarzyństwa.
Na koniec trzeba zwrócić uwagę na wspomniany wcześniej proces demoralizacji elit politycznych we Francji. Dziś choćby po prawej stronie trudno znaleźć polityka, którzy jednoznacznie byłby za przywróceniem sytuacji prawnej sprzed roku 1974. Często nazywana, także w polskich mediach, “skrajną prawicą” partia Marine Le Pen także poparła (“ze względów patriotycznych”) wpisanie aborcji do konstytucji, pomimo tego, iż wcześniej nazwała ten pomysł “poważnym atakiem na prawa człowieka”. Polska lewica lubi mówić, iż polskie społeczeństwo jest bardziej liberalne od klasy politycznej i to musi się zmienić. Jedno z wyjaśnień tego stanu rzeczy jest dość proste – znacznie łatwiej jest odpowiedzieć ankieterowi na jedno z kilkudziesięciu, choćby trudnych pytań, niż podejmować decyzje polityczne, mające w efekcie wpływ na to, kto będzie żył, a kto umrze. We Francji, przynajmniej w zakresie świadomości, iż konieczna jest adekwatna informacja i pomoc kobietom nękanym pokusą aborcji, społeczeństwo jest o wiele bardziej rozsądne i po prostu ludzkie niż elity państwowe. “Alliance Vita [opublikował] badanie opinii publicznej zamówione w instytucie badawczym IFOP. Z sondażu tego wynika, iż 72 proc. Francuzów uważa, pomimo całej propagandy medialnej i szkolnej w kierunku banalizacji aborcji, iż powinno się bardziej pomagać kobietom, aby mogły unikać aborcji w przypadku niechcianej ciąży i 84 proc. chciałoby, aby oferta dostępnych form pomocy była przekazywana wraz z książeczką wydawaną kobiecie na samym początku ciąży. I, wbrew propagandzie rządu, 89 proc. Francuzów jest zdania, iż aborcja zostawia ślady w psychice kobiety w stopniu utrudniającym jej życie” – pisał w cytowanym już tekście opublikowanym na łamach “Do Rzeczy” Olivier Bault.
Sytuacja Francji jest tym, czego możemy się spodziewać w Polsce, jeżeli – jako społeczeństwo – nie przeciwstawimy się radykalizmowi rządzącej w naszym kraju centrolewicowej koalicji. Tyle iż proces upadku dokona się u nas znacznie szybciej niż we Francji, ponieważ zmieniły się okoliczności cywilizacyjne. Europa już zdążyła się pogrążyć w procesie normalizacji masowego zabijania dzieci w prenatalnej fazie życia. I uważa to za wielkie osiągniecie cywilizacyjne, choć jest to całkowita moralna klęska. Presja na Polskę będzie wywierana w tym zakresie jak dotąd i bez przerwy, tylko niedługo może okazać się, iż nikt z rządzących nie będzie już tej presji chciał stawiać oporu. Dlatego opór już teraz musi stawiać społeczeństwo.
Tekst został pierwotnie opublikowany na stronie Instytutu Ordo Iuris.
OGLĄDAJ TAKŻE: