„Made In Africa” – Rock Ahavi z grupy Arka’n Asrafokor specjalnie dla Radia Lublin

radio.lublin.pl 1 tydzień temu

Pochodzący z Togo Arka’n Asrafokor to prawdopodobnie pierwszy afrykański zespół metalowy który podpisał kontrakt z europejską wytwórnią. Pierwszy album Togijczyków w barwach niemieckiej wytwórni Reigning Phoenix Music ujrzy światło dzienne 21 czerwca. Radio Lublin jako pierwsze radio w Polsce, porozmawiało z Rockiem Ahavi, wokalistą i liderem formacji. W rozmowie aktywnie uczestniczyła również managerka grupy, Bea.

Posłuchaj wywiadu:


Po pierwsze, chciałem raz na zawsze wyjaśnić kwestię nazwy Waszego zespołu. Kiedy Was poznawałem, nazywaliście się po prostu Arka’n, dopisek Asrafokor pojawił się dopiero przy okazji promocji Waszej najnowszej płyty. Skąd te zmiany?

Rock Ahavi: Cóż, wydaje mi się iż sama nazwa Arka’n nie wskazywała zbyt mocno na nasz wojowniczy charakter. Teraz jest bardziej “bojowo”. Asrafa to w naszym języku “Wojownik”, więc świetnie łączy się to ze słówkiem Arka’n.

Wasza pierwsza płyta “Za Keli” ujrzała światło dzienne w 2019 roku. Trochę czasu minęło, zanim udało Wam się nagrać jej następcę. Dlaczego tyle Wam to zajęło?

Rock: jeżeli o mnie chodzi to cóż, niektóre piosenki po prostu potrzebują czasu aby dojrzeć, aby zyskać swoja naturalną moc, swojego ducha. Poza tym potrzeba też czasu aby opisać to co czujesz, to czego doświadczasz i przenieść to na język muzyki. Tak naprawdę, daję sobie na to wszystko czas, pozwalam rzeczom aby zadziały się same. To bardzo ważne żeby pewna forma ekspresji przyszła do mnie sama. To wszystko zabiera sporo czasu, faktycznie. Rzecz jasna w 2020 roku mieliśmy jeszcze po drodze koronawirusa, co też dość znacznie spowolniło nasze działania. Dopiero kiedy to wszystko minęło, byliśmy w stanie znów się połączyć i popracować razem.

Kiedy wydawaliście “Za Keli”, byliście zespołem kompletnie nieznanym, a mówiąc ściślej – nieznanym w Europie. Wasz drugi album ukaże się lada chwila przy wsparciu dużej, europejskiej wytwórni. Jak duża jest różnica pomiędzy Wami z okresu pierwszej płyty a Wami jako “rosnącym” zespołem wydającym drugi album?

Rock: Tak naprawdę wydaje mi się iż nie ma zbyt dużej różnicy pomiędzy jednym a drugim okresem. To co dzieje się teraz to bardziej kontynuacja. Jedyna różnica polega na tym, iż wtedy byliśmy totalnie niezależnym zespołem a teraz jest z nami wytwórnia i przez to mamy więcej do zrobienia. To na pewno bardziej wymagająca sytuacja. Ale trzeba w tym miejscu powiedzieć, iż mamy dużo swobody, ludzie z labelu powiedzieli: róbcie to co chcecie. Nie chcieli zmieniać naszego stylu żeby dopasować go pod dany rynek. Powiedzieli jedynie: grajcie, twórzcie tak jak Wam w duszy gra, bądźcie sobą, a my zajmiemy się promocją. Więc generalnie nie ma zbyt wielkiej różnicy jeżeli chodzi o zespół: jesteśmy tymi samymi ludźmi i gramy tak samo jak graliśmy kiedyś. Jedyne co, to musimy pracować nieco ciężej niż dotychczas, dostarczać więcej rzeczy do promocji, sycić rynek na który wchodzimy.

Bea: Tak, dokładnie. Ale myślę iż to naprawdę duże szczęście iż podpisaliśmy kontrakt z tą wytwórnią. Dla nich to także nowe doświadczenie, bo jesteśmy pierwszym afrykańskim zespołem z którym współpracują. Ale to co liczy się dla nas obu, to fakt, iż jest to METAL. To jest to miejsce gdzie nasze drogi się spotykają. Oni totalnie respektują fakt, iż ta muzyka jest MADE IN AFRICA. Materiał został skomponowany, nagrany, zmiksowany i zmasterowany w Afryce. Z Afryki dla świata. Więc jest to naprawdę świetna kooperacja i wszyscy jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi.

No właśnie, cieszę się iż o tym wspominacie, bo w zasadzie chciałem o ten wątek zapytać. Jak to się stało, iż zespół z Afryki, powiedzmy sobie dość egzotyczny jak na standardy rynku Europejskiego, podpisuje kontrakt z tak dużą wytwórnią jak Reigning Phoenix? Idę o zakład iż wiąże się z tym interesująca opowieść.

Bea: No tak, to tak naprawdę dość długa historia. Wszystko zaczęło się od wideo które promowało pierwszy album, “Za Keli” – był to utwór “Tears of the Dead”. To na pewno jeden z punktów zwrotnych dla zespołu, bo wiele osób z branży muzycznej zwróciło na nas uwagę. Jedną z takich osób był Markus Taighel z Reigning Phoenix Music który tworzył wtedy label Atomic Fire. Markus był zafascynowany tym co robimy a także podekscytowany faktem, iż jest to rzecz w 100% robiona w Afryce. Najpierw mieliśmy kilka rozmów z Markusem a potem sporo rozmów wewnątrz zespołu, bo Arka’n był zawsze niezależnym bandem i owa niezależność zawsze była dla nas bardzo istotna. To na czym zawsze zależało nam najbardziej, to jednolity przekaz, słowo i muzyka, nasze pochodzenie. Więc toczyliśmy długie rozmowy, ale finalnie podpisaliśmy kontrakt z Atomic Fire które niedługo stało się częścią Regning Phoenix Music. Nie miało to rzecz jasna żadnego wpływu na nasz kontrakt, bo wciąż byliśmy w tym samym teamie, nie poczuliśmy tej zmiany jakoś bardzo. Cóż, to cała historia. Jak widzisz, “Tears of the Dead” to rzecz która zrobiła robotę. Było też tak, iż dzięki temu klipowi zespół zaczął być lepiej rozpoznawalny, mogliśmy wtedy zagrać kilka razy w Europie, co też uświadomiło nam parę rzeczy i kazało postawić sobie pytanie co jeszcze możemy osiągnąć.

Mamy już omówione wątki dotyczące przeszłości i historii, więc czas pogadać trochę na temat tego, z którego powodu tu się dziś spotykamy. Nowy album zatytułowany jest – o ile dobrze wymawiam tę nazwę – “Dzikuh”. W Polsce może to sugerować konotacje z “Dzikusem”, a idąc dalej, to cztery pierwsze litery – D Z I K, składają się w słowo “Dzik”, oznaczające Dziką, wolno żyjącą, Świnię. Zakładam jednak, iż ani o dzikusa ani o dziką świnię Wam w tym przypadku nie chodziło…

Rock: (śmiech) Jest w tym swego rodzaju podobieństwo. “Dzikuh” w naszym języku, w Togo, oznacza “Gniew”. Więc nazwa albumu w tym konkretnym znaczeniu to “Gniew”. Na pewno jednak nie oznacza dzikiej świni (śmiech).

Czyli w ogólnym rozrachunku oscylujemy wokół swego rodzaju “dzikości” (śmiech). Rock, pierwszym singlem trafił do sieci w związku z promocją “Dzikuh” był utwór “Walk With Us”. Dlaczego akurat ten numer wybraliście na “pierwszy strzał”?

Rock: “Walk With Us” to coś w rodzaju zaproszenia do naszego świata, do świata naszej nowej płyty. Chodź, zobacz jaki jest “Dzikuh”, idź z nami.

Bea: Przyjdź taki jaki jesteś i chodź z nami. To kawałek dość mocny, z odpowiednim “przyłożeniem”, z prostym, konkretnym refrenem. Mieliśmy okazję już sprawdzić jak gra to na żywo i jak ludzie reagują na tą muzykę, jak skandują z nami refren. Więc ten numer jest właśnie takim zaproszeniem: hej, wydajemy nowy album, chodźcie z nami!

Po pierwszych, przedpremierowych odsłuchach płyty, strasznie w pamięć zapadł mi utwór “Mamade”, który jest nieco inny niż pozostałe piosenki – ma w sobie więcej przestrzeni i melodyjności. O czym opowiada ten kawałek?

Rock: To akurat piosenka ludowa z jednego z naszych plemion, którą zaadaptowałem i przerobiłem do naszych potrzeb. To pieśń o mądrości, tradycji, honorze, o naszych przodkach i naszych matkach i ojcach. “Mamade” oznacza “Starego Człowieka”, mędrca który wie wszystko, wszystko o przodkach, o starych dziejach, o honorze, przekazuje tę wiedzę z pokolenia na pokolenie.

Mocne wrażenie robi też zamykający płytę “The Calling” – naprawdę potężna rzecz…

Rock: “The Calling” to utwór który nawołuje ludzi do tego, żeby wrócili do swoich matczynych terenów, do tego co zostało zniszczone i rozgrabione i żeby to odbudowali. To jak świat jest teraz zbudowany, to jak funkcjonuje system – on niszczy wszystko. Ludzie niszczą wszystko – siebie, energię ziemi, planety. Więc my nawołujemy żeby wrócić do swoich korzeni, do rzeczy które zostawiliśmy, które zaniedbaliśmy. To nasze nawoływanie, nasza odezwa.

Właśnie, nie od dziś wiadomo iż Afryka nie jest wymarzonym miejscem dla rockowego zespołu. Większość artystów pochodzących z tego kontynentu boryka się z różnymi problemami, do których często nawiązują w swoich utworach – wystarczy posłuchać utworów Tinariwen, Mdou Moctara, Songhoy Blues czy z nieco bardziej metalowego podwórka grupy Skinflint. Czy to samo można powiedzieć o Arka’n Asrafokor?

Rock: Ostatnio wydaje mi się iż Afryka składa się jedynie z problemów. To nie są “jakieś” problemy, to są “same problemy”. Ale nasza muzyka nie opowiada o problemach, opowiada raczej o naszej sile, mocy i o tym, iż te problemy musimy rozwiązać. Te problemy same się nie rozwiążą, to my musimy stawić im czoła i doprowadzić do ich rozwiązania.

Bea: Wiesz, to także pomaga słuchać ludziom innych głosów. Ludzie czasem nie zdają sobie sprawy z pewnych rzeczy, iż dany region, kontynent czy kraj ma problem. A muzyka pomaga im to uświadomić. I nie mówię tu tylko o naszych konkretnych problemach, a raczej o tym iż każdy ma te problemy w miarę podobne, niezależnie czy żyjemy na wschodzie czy zachodzie. Więc nasze kawałki mogą być też odczytywane uniwersalnie: hej, oni mają te same problem co my, doświadczamy i przechodzimy przez to samo. Mogę mieszkać w Polsce i czuć to samo co ktoś, kto właśnie jest w Togo. I co najciekawsze, to wszystko pozwala Ci też poznać, jak inni ludzie radzą sobie z podobnymi przeciwnościami. I jeżeli zaczniesz drążyć nieco mocniej, zorientujesz się iż oto właśnie mamy kilka gotowych rozwiązań, iż jest cała masa wspaniałych inicjatyw dla Afryki które mogą zadziałać również w Twojej części świata.

Rozmawiał: Marcin Puszka

Podziękowania za organizację wywiadu dla Barbary Francone z Reigning Phoenix Music.

Idź do oryginalnego materiału