„Król Dawid w Biblii jawi się jako bohater wiary, wojownik, poeta. Ale im dłużej się w niego wpatrujemy, tym bardziej widzimy człowieka, który nosi w sobie pęknięcie takie samo jak my. W jego życiu jest wszystko: zwycięstwa i klęski, modlitwa i grzech, odwaga i tchórzostwo. I może właśnie dlatego Dawid jest tak bliski: bo jest prawdziwy. Nie jest spiżowym pomnikiem, tylko człowiekiem, którego Bóg nazwał „człowiekiem według swego serca” (1 Sm 13,14), choć to serce nieraz się łamało.
Wyobraźmy go sobie dziś. Może siedziałby w kolejce do psychoterapeuty przygarbiony, z oczami wbitymi w podłogę, z głową ciężką od wspomnień, które wracają nocą. Chłopak z harfą, który kiedyś swoją muzyką koił zranionego króla Saula (1 Sm 16,23). Młody wojownik, który pokonał Goliata jednym ciosem procy, a potem bez wahania uciął mu głowę (1 Sm 17,51). Władca, który potrafił tańczyć przed Arką Przymierza w szalonej radości, nie dbając o to, co pomyślą inni (2 Sm 6,14). I ten sam człowiek, który pożądał cudzej żony i posunął się do morderstwa, by ukryć swój grzech (2 Sm 11,15). Psycholog powie: konflikt wewnętrzny, mechanizmy obronne, trauma, ambiwalencja itd. Człowiek wierzący powie: grzesznik, który kocha Boga tak bardzo, iż nie potrafi żyć bez Jego miłosierdzia. Dawid jest jednym i drugim i w tym tkwi jego siła. On zna smak pychy i gorycz upadku. I wie, co to znaczy podnieść oczy do Boga, kiedy wszystkie mosty za plecami płoną.
W psalmach Dawid nie uprawia teologii zza biurka. On modli się całym sobą, czasem na kolanach, czasem z twarzą w prochu. „Jestem nad miarę wyczerpany i złamany; skowyczę, bo jęczy moje serce. Przed Tobą, Panie, wszelkie me pragnienie i moje wzdychanie nie jest przed Tobą ukryte” (Ps 38,9–10). To nie jest poezja dla efektu to ból, który stał się modlitwą. To krzyk, który mógłby dziś rozbrzmieć w gabinetach terapeutycznych, w salach szpitalnych, w ciemnych pokojach, gdzie ktoś walczy o nadzieję. Każdy z nas ma w sercu taki psalm. Nie zawsze umiemy go wypowiedzieć na głos, ale on tam jest pulsuje pod skórą. I może właśnie dlatego Dawid jest nam tak bliski: bo uczy, iż przed Bogiem nie trzeba grać roli. Można przynieść wszystko euforia i wstyd, miłość i zdradę, wiarę i zwątpienie. On sam wiedział, iż serce rozdarte może być jednocześnie sercem wybranym.
Widzę w Dawidzie cały wachlarz emocji, jakie może unieść ludzkie serce od paraliżującego strachu, przez gniew i bunt, aż po euforia i uniesienie. Jeszcze bardziej jednak widzę w nim serce, które w tych emocjach nie zamyka się w sobie, ale otwiera się w szczerym dialogu z Bogiem. To właśnie w tym, moim zdaniem, kryje się klucz do psalmoterapii: Dawid pokazuje, iż modlitwa nie jest grzecznym, poprawnym monologiem, ale żywą rozmową czasem pełną krzyku, czasem cichą jak szept z Tym, który zna nas lepiej niż my sami. Jako psycholog i jako człowiek wierzący, który wie, iż Bóg nie jest teorią, widzę w psalmach Dawida coś więcej niż jedynie katharsis czy artystyczną ekspresję dostrzegam szkołę słuchania i autentycznej duchowości. Uzdrowienie serca nie dzieje się tylko wtedy, gdy wylewamy przed Bogiem to, co w nas trudne, mroczne i niewypowiedziane. Dokonuje się także wtedy, gdy w tej szczerości potrafimy milknąć, słuchać i pozwolić, by Jego Słowo, Jego oddech, Jego Duch nastroił nasze rozedrgane struny jak niegdyś Dawid stroił swoją harfę”.
Kwiatek, P. (2025). Lustro duszy. Psalmoterapia w praktyce (w przygotowaniu).
