Lekarze mają leczyć, a nie liczyć recepty

termedia.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Archiwum


– Nie liczeniem wystawionych recept, ale porządkowaniem systemu refundacji leków powinni zająć się urzędnicy z Ministerstwa Zdrowia. To bałagan i obligowanie lekarzy do każdorazowego określenia poziomu refundacji leków w trakcie wypisywania recept są powodem afery dotyczącej – jak to nazywa resort – nadużyć – stwierdziła prezes PPOZ Bożena Janicka.

30 czerwca w Ministerstwie Zdrowia podczas konferencji prasowej dotyczącej tzw. receptomatów i nadużywania możliwości, jakie daje połączenie telekonsultacji z e-receptami, szef resortu Adam Niedzielski zapowiedział wprowadzenie limitu liczby e-recept wystawianych przez jednego lekarza – poinformował, iż „podczas dziesięciu godzin pracy lekarz będzie mógł wystawić mniej więcej 300 recept”. – Ma to wykluczyć z grona lekarzy „czarne owce” wystawiające recepty hurtowo, a część z nich jest refundowana – podkreślił.

Ograniczenia zaczęły obowiązywać 3 lipca.

Lekarze proszą o jasne zasady refundacji
Prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia Bożena Janicka zwróciła uwagę, iż „to w refundacji tkwi cały problem”.

– Co najmniej od kilku lat apelujemy do ministra zdrowia o opracowanie jasnych i klarownych zasad refundacji, a przede wszystkim o zdjęcie z lekarzy obowiązku określania poziomu refundacji. W naszych pismach wielokrotnie wskazywaliśmy, iż weryfikacja poziomów odpłatności przez kadrę medyczną jest czasochłonna, co w sytuacji jej niedoboru samo przez się powinno przemawiać za rezygnacją z tego obowiązku. Skomplikowany system poziomów refundacji sprzyja także pomyłkom – kosztownym tak dla budżetu państwa, jak i dla świadczeniodawców – i powoduje liczne napięcia na linii pacjent – kadra medyczna, co podważa zaufanie do polskiego systemu ochrony zdrowia – oceniała Bożena Janicka w komunikacie prasowym, przypominając, iż „lekarze PPOZ deklarowali gotowość do prac przy wszelkich koniecznych nowelizacjach, a jako najlepsze rozwiązanie wskazywali przeniesienie obowiązku określenia poziomu refundacji z placówek medycznych do aptek lub ubezpieczycieli”.

– We Francji na przykład pacjent dostaje receptę od lekarza, którego nie interesuje cena leku. Finasowaniem zajmuje się ubezpieczyciel, który decyduje, jaką refundację otrzyma pacjent w ramach swojego ubezpieczenia. Każdy przypadek rozpatrywany jest indywidualnie, z uwzględnieniem zachowań zdrowotnych – czy dana osoba systematycznie się bada, czy dba o swój stan zdrowia, czy pali papierosy itd. Lekarz nie ma pojęcia, ile taki pacjent musi zapłacić za lek – skomentowała.

To ingerencja w prawo wykonywania zawodu
Tymczasem urzędnicy z Ministerstwo Zdrowia wpadli na inny pomysł wyeliminowania rzekomych nadużyć w wystawianych receptach – wszyscy lekarze mają zakaz wystawiania więcej niż około 300 recept w ciągu dziesięciu godzin pracy.

– A co się stanie, kiedy podczas dyżuru do poradni zgłosi się więcej niż 300 osób potrzebujących leków na receptę? Co im powiem? Żeby przyszli jutro, bo właśnie limit mi się wyczerpał? Wcale się nie zdziwię, jak ciężko chora osoba, potrzebująca lekarstwa na cito poskarży się potem rzecznikowi praw pacjenta. Lekarz ma zarówno prawo, jak i obowiązek zabezpieczyć pacjenta w leki. Zgodnie z najlepszą, aktualną wiedzą medyczną oraz sumieniem! Limitowanie leków to ingerowanie w prawo wykonywania zawodu. Dla nas pacjenci nie są cyferkami i każdy z nich ma prawo do leczenia – podkreśliła prezes PPOZ, dodając, iż „w odczuciu lekarzy PPOZ limit leków to nie tylko przykrywka dla bałaganu refundacyjnego czy kolejny administracyjny obowiązek – to przede wszystkim zagrożenie dla zdrowia publicznego”.



Idź do oryginalnego materiału