Jeden lekarz w polskim wojsku zabezpiecza średnio 260-270 żołnierzy, natomiast armie państw NATO przyjmują za standard wskaźnik jednego lekarza na 100 żołnierzy – wskazano w raporcie Wojskowego Instytutu Medycznego. Oceniono, iż niedobory lekarzy w wojsku podważają zdolność do działania w czasie pokoju i potencjalnej wojny.
„Paradoks polskiej sytuacji polega na dysponowaniu trzecią co do wielkości armią w Sojuszu Północnoatlantyckim przy równoczesnym zmaganiu się z najpoważniejszym deficytem kadr medycznych wśród głównych kontrybutorów NATO” – czytamy w raporcie. Jeden lekarz w polskim wojsku przy obecnym stanie liczebnym sił zbrojnych: około 216 tysięcy osób, zabezpiecza medycznie średnio 260-270 żołnierzy – To „alarmująco wysoki współczynnik obciążenia”. Niedobory kadrowe dotykają praktycznie wszystkich specjalności medycznych. W zależności od specjalności medycznej niedobory kadrowe oscylują w przedziale 40-60 proc. Podważa to zdolność wojskowej służby zdrowia do realizacji zadań zarówno w czasie pokoju, jak i potencjalnego konfliktu zbrojnego. Szczególnie dramatyczna sytuacja jest w psychiatrii, gdyż w całych Siłach Zbrojnych RP służbę pełni zaledwie 13 czynnych psychiatrów wojskowych oraz około 20 lekarzy odbywających specjalizację w tej dziedzinie. Równie krytyczny deficyt dotyczy ratowników medycznych – spośród 1846 etatów obsadzonych jest 1056 stanowisk.
Autorzy raportu uważają, iż przyczyny dramatycznych niedoborów kadrowych mają głęboko systemowy charakter i wynikają z wieloletnich zaniedbań strukturalnych. To m.in. likwidacja Wojskowej Akademii Medycznej w 2002 roku, która wymusiła kształcenie lekarzy wojskowych na uczelni cywilnej, czyli na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi w wydzielonym Kolegium Wojskowo-Lekarskim (KWL). Każdego roku kształcenie przeddyplomowe kończy kilkudziesięciu oficerów-lekarzy (w 2025 roku – 116), jednak od 25 do 40 proc. z nich nie podejmuje służby zawodowej w siłach zbrojnych lub rezygnuje z munduru w pierwszych latach po studiach.
„Szpital, w którym rezydent wojskowy specjalizuje się, często jest oddalony o 200-300 km od jednostki, gdzie pełniona jest służba wojskowa” – opisują cytowani w raporcie studenci. Podkreślają, iż zajęcia wojskowo-medyczne realizowane są bardzo rzadko. „W ciągu kilku lat centrum symulacji pola walki było widziane przede wszystkim na materiałach promocyjnych” – zaznaczył jeden ze studentów. Kolejny powód odejścia to „kilkukrotne różnice w zarobkach w porównaniu do lekarzy cywilnych, w związku z tym brak motywacji do pozostania w wojsku po zakończeniu pierwszej specjalizacji”. Z raportu wynika, iż problemem jest także konflikt pomiędzy wartościami rodzinnymi a potrzebą rozwoju zawodowego.
Autorzy raportu zaproponowali program naprawczy. To m.in. natychmiastowe usunięcie zadań pozamedycznych z zakresu obowiązków lekarzy w jednostkach liniowych, obligatoryjna rotacja kliniczna dla całego personelu medycznego, regularne staże w Wojskowym Instytucie Medycznym – PIB oraz wojskowych szpitalach klinicznych, z dyżurami w centrach urazowych, udziałem w zabiegach na blokach operacyjnych i pracą w oddziałach intensywnej terapii. Ma to zapewnić utrzymanie i rozwój kompetencji w traumatologii, anestezjologii i medycynie ratunkowej. Trzeci filar reformy to jeden spójny certyfikowany system kwalifikacji obszaru medycyny wojskowej. W dokumencie zaznaczono, iż działania operacyjne wymagają od lekarzy wojskowych w armiach NATO przejścia zaawansowanych szkoleń wykraczających poza standardowy program edukacji medycznej. Oprócz klasycznej specjalizacji lekarskiej – chirurgii, medycyny ratunkowej czy medycyny rodzinnej – oficerowie-lekarze odbywają kursy medycyny taktycznej, stanowiące podstawę kompetencji operacyjnych.
Doświadczenia konfliktu na Ukrainie brutalnie zweryfikowały założenia doktrynalne o szybkiej ewakuacji medycznej. „Lekarz wojskowy zostaje zmuszony do przejęcia pełnego spektrum interwencji chirurgicznych w warunkach ograniczonych zasobów – przekształcając bunkier, piwnicę szkoły czy wagon kolejowy w improwizowaną salę operacyjną. Lekarz wojskowy jest jednocześnie żołnierzem – musi więc spełniać wymagania fizyczne i psychiczne stawiane wojskowym na polu walki. Oczekuje się od niego dobrej kondycji fizycznej, aby mógł ewakuować rannych, przenosić sprzęt, działać w warunkach polowych, np. w pełnym oporządzeniu, hełmie, kamizelce kuloodpornej. Równie ważna jest odporność psychiczna: umiejętność radzenia sobie ze stresem pola walki, podejmowania decyzji pod presją czasu i w poczuciu odpowiedzialności za życie innych” – czytamy w raporcie.
Dane pochodzą z raportu „Przywrócić rangę, zatrzymać talenty – strategia rewitalizacji korpusu lekarzy Sił Zbrojnych RP. Diagnoza deficytów kadrowych oraz program reform strukturalnych wojskowej służby zdrowia” Wojskowego Instytutu Medycznego – Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie. Jego głównym autorem jest dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego – PIB, gen. broni prof. dr hab. n. med. Grzegorz Gielerak. (PAP)













