Okazuje się, iż stosowane w leczeniu antykoagulanty i leki antyarytmiczne mogą stopniowo być wypierane przez inne metody leczenia, jak choćby ablacje. Dowody na jej skuteczność i wyższość przedstawiono na zeszłorocznym kongresie American Heart Association.
EARLY-AF, którego 3-letni follow-up opublikowano dodatkowo na łamach „The New England Journal of Medicine”, to randomizowane badanie, do którego włączono 303 pacjentów z nieleczonym napadowym migotaniem przedsionków i przydzielono do jednej z dwóch grup interwencyjnych – w pierwszej, liczącej 154 osoby, uczestnicy zostali poddani krioablacji balonowej, w drugiej 149 osób leczono lekami przeciwarytmicznymi. Wszyscy pacjenci mieli wszczepione specjalne rejestratory, a ocenę przeprowadzano dzięki codziennych zapisów i osobistych wizyt co 6 miesięcy.
W ciągu 3 lat u 1,9 proc. pacjentów poddanych ablacji doszło co najmniej do jednego epizodu przetrwałego migotania przedsionków (definiowanego jako trwający minimum 7 dni lub od 48 godzin do 7 dni, ale wymagające kardiowersji do zakończenia) w porównaniu z 7,4 proc. w grupie otrzymującej leki antyarytmiczne.
Nawracające tachyarytmie przedsionkowe wystąpiły u 56,5 proc. pacjentów w grupie ablacji i 77,2 proc. w grupie poddanej farmakoterapii. Kolejną korzyścią krioablacji balonowej był spadek odsetka osób poddanych hospitalizacji z powodu AF (5,2 versus 16,8 proc.). Dodatkowo poważne zdarzenia niepożądane wystąpiły ponad dwa razy rzadziej w grupie poddanej zabiegowi.
Początkowe leczenie napadowego migotania przedsionków dzięki krioablacji balonowej okazało się skuteczniejsze i bezpieczniejsze od farmakoterapii – oto przesłanie płynące z kongresu AHA. Wyzwaniem pozostaje cena oraz dostępność zabiegu, jednak – jak widać – gra jest warta świeczki.
Opracowanie: lek. Damian Matusiak