Korzyści i problemy krótszego czasu pracy. Psycholog: "Trzeba pamiętać o zasadzie 100-80-100"

natemat.pl 6 godzin temu
Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk ogłosiła, iż już po wakacjach ruszy nabór do rocznego programu pilotażowego, związanego ze skróceniem czasu pracy. Ma on na celu sprawdzenie i przeanalizowane wprowadzenia skróconego tygodnia pracy w Polsce. Jakie będzie mieć to korzyści dla pracownika i czy wzmocni motywację do pracy? Mówi naTemat.pl dr Ewa Jarczewska-Gerc, psycholożka z Uniwersytetu SWPS.


To rozwiązanie będą mogły przetestować wszelkie przedsiębiorstwa, firmy, organizacje czy instytucje publiczne, które dobrowolnie zgłoszą się o pilotażu. Rząd rozważa dwie opcje krótszej pracy: 6-godzinny czas pracy każdego dnia lub praca 4 dni w tygodniu. Wynagrodzenie pracownika pozostanie bez zmian.

Polacy chcą pracować krócej


Szefowa MRPiPS w studiu Polsatu powiedziała, iż wstępne wnioski analiz pozwalają przypuszczać, iż jest to rozwiązanie oczekiwane przez Polaków. Wyjaśniała także, iż rozwiązania muszą być "szyte na miarę" i być inne np. dla sektora przemysłowego, inne dla pracowników kreatywnych czy biurowych.

Projekt zmian został niejako wymuszony danymi, które wskazują, iż polscy pracownicy są w czołówce państw europejskich, gdzie pracuje się najdłużej. Średnia w UE to 36,1 godzin, a Polacy pracują 39,3 godziny (dane: Eurostat).

Czy ewentualny sukces pilotażu, a następnie wprowadzenie zmiany w poziomie ogólnokrajowym to dobra wiadomość dla pracownika? Od lat przyzwyczajeni jesteśmy przecież do 8-godzinnego i 5-dniowego czasu pracy. Jakie korzyści ta zmiana może przynieść?

To wszystko wyjaśnia dr Ewa Jarczewska-Gerc, psycholożka specjalizująca się w obszarze emocji, pracy i motywacji oraz zdrowego stylu życia, Uniwersytet SWPS.

******


Alicja Jabłońska-Krzywy, naTemat: Czy przeprowadzono jakieś badania mówiące o tym, iż z takiej zmiany są korzyści dla pracownika?

dr Ewa Jarczewska-Gerc: Rzeczywiście są wyniki badań, które wskazują, iż skrócenie dnia/ tygodnia pracy może mieć pozytywne skutki z punktu widzenia dobrostanu pracowników, a co za tym idzie także produktywności pracy.

Jedno z większych badań zostało przeprowadzone w Wielkiej Brytanii w 2022 roku. Badanie prowadzone było od czerwca do grudnia i obejmowało 61 firm, w tym około 2,9 tys. pracowników z różnych sektorów, takich jak handel detaliczny, finanse, opieka zdrowotna i hotelarstwo. Badanie koordynowała firma 4 Day Week Global, we współpracy z naukowcami z University of Cambridge, Boston College i think tanku Autonomy.

Wyniki pokazały, iż skrócenie dnia pracy doprowadziło do znacznej poprawy dobrostanu pracowników. Konkretnie, 71 proc. pracowników zgłosiło zmniejszenie wypalenia zawodowego, 39 proc. doświadczyło mniejszego stresu, a także odnotowano zauważalne zmniejszenie lęku, zmęczenia i problemów ze snem.

Ponadto 60 proc. stwierdziło, iż łatwiej jest pogodzić pracę z obowiązkami opiekuńczymi, a 62 proc. zgłosiło lepszą zdolność do łączenia pracy z życiem towarzyskim, prywatnym.

A co z wydajnością biznesową? Jak wpłynął na nią skrócony czas pracy?


Firmy nie odnotowały spadku przychodów, zamiast tego nastąpił średni wzrost o 1,4 proc. w okresie próbnym. Niektóre organizacje zgłosiły wzrost przychodów przekraczający 34 proc. w porównaniu z tym samym okresem w roku poprzednim.

Spadł także poziom absencji w pracy – liczba dni chorobowych wykorzystanych w trakcie badania spadła o 65 proc. Po okresie próbnym aż 92 proc. uczestniczących firm zdecydowało się kontynuować czterodniowy tydzień pracy.

Tu ważne jest, aby pamiętać o zasadzie, która powinna obowiązywać, tzw. 100-80-100. Czyli otrzymujemy 100 proc. wynagrodzenia za 80 proc. dotychczasowego czasu pracy, przy 100 proc. wydajności. To oznacza, iż musimy nauczyć się pracować szybciej, lepiej, umiejętnie i skutecznie zarządzać swoim czasem pracy.

Otwartą pozostaje jednak kwestia, czy te wyniki są trwałe, to znaczy czy utrzymają się na stałe.

Co ma Pani doktor na myśli, czemu miałyby się nie utrzymać? Jakie tu mogą pojawić się problemy?


Bywa przecież, iż przyzwyczajamy się do dobrego, przestajemy odczuwać jako dobre, tylko traktujemy jako zwyczajne i za chwilę chcemy iść dalej w kierunku głębszych wygód. Pamiętam czasy, kiedy część sobót była pracująca. Teraz reprezentantom wielu zawodów i rodzajów pracy, wydaje się to wręcz abstrakcyjne.

Oczywiście pojawia się wiele pytań i potencjalnych problemów, czy zagrożeń takiego modelu. Po pierwsze trudności w implementacji w wielu dziedzinach gospodarki, takich jak opieka zdrowotna, szczególnie medycyna ratunkowa. Podobnie w sektorze wielu usług, w tym hotelarskich, gastronomicznych, produkcyjnych, logistycznych, dostawczych.

Kolejna kwestia to pytanie, co ze szkołami? Czy powinny być w takim razie otwarte tego piątego dnia? Raczej tak, więc nauczyciele i tak musieliby pracować ten "wolny dla wszystkich innych" piątek. A poza tym wiele osób pracuje projektowo, a nie na czas.

Relacja między czasem i produktywnością wcale nie jest zresztą taka prosta – opisał to w 1955 roku Cyril Parkinson – brytyjski ekonomista, który zauważył, iż (przynajmniej tak było w brytyjskiej administracji) praca rozszerza się tak, aby dokładnie wypełnić czas dostępny na jej ukończenie.

W praktyce oznacza to, iż człowiek będzie robił zadanie tyle, ile ma na to czasu. jeżeli ma na wykonanie zadania godzinę, to zrobi w godzinę, a jak ma 6 godzin, to będzie to robić przez 6 godzin.

Czy wprowadzony w przyszłości model powinien zakładać jedną opcję, np. 5 dni x 6 godzin, czy organizacje powinny mieć jednak wybór?

Nie wszystko dla wszystkich. Być może dobrym rozwiązaniem byłoby podejmowanie decyzji przez pracodawcę razem z pracownikami – a przynajmniej radą reprezentującą pracowników.

Współcześnie obserwuję, iż wiele osób nie kontroluje tak zwanych "przepalaczy czasu". Mówią, iż są bardzo zmęczeni i naprawdę mogą być, czasem niestety własnych chaosem, brakiem planu czy struktury działania.

Jeśli przyjrzeć się ich działaniu w obszarze zadań pracowych z bliska, można dostrzec, jak bardzo są rozproszeni przez dystraktory, których nie kontrolują, jak np. media społecznościowe, poboczne dyskusje ze współpracownikami, czy zwyczajne "myślenie o niebieskich migdałach".

Można czytać przez dwie godziny książkę i nic z niej nie zapamiętać, można ćwiczyć matematykę przez 3 godziny przy biurku i nie zrobić ani jednego zadania od początku do końca. Chodzi o brak dyscypliny w obszarze funkcjonowania poznawczego, na który widzę w tej chwili pewną modę czy społeczne przyzwolenie.

Jestem za skróceniem dnia i/ lub tygodnia pracy, ale trzeba to zrobić mądrze, dostarczając jednocześnie narzędzi do efektywniejszego zarządzania swoją energią i czasem pracy. Inaczej możemy "wylać dziecko z kąpielą".

Idź do oryginalnego materiału