Stanisław Karczewski, uczestnicząc w konwencji programowej Prawa i Sprawiedliwości, mówił, co należałoby zrobić, aby system ochrony zdrowia działał lepiej. Było – jak sam stwierdził – kontrowersyjnie. Zasugerował, żeby oddzielić publiczny sektor od prywatnego, stwierdzając, iż lekarze, którzy chcą zarabiać, muszą to robić w tym drugim. Mówił też, iż szpitale powinny należeć do marszałków.
24, 25 i 26 października odbywała się w Katowicach konwencja programowa Prawa i Sprawiedliwości pod hasłem „Myśląc Polska” – otwierając wydarzenie prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił, iż ochrona zdrowia to jeden z tematów, który powinien zostać wyeksponowany w nowym programie Prawa i Sprawiedliwości – pisaliśmy o tym w tekście „Generalna reforma służby zdrowia – bo tak wynika z badań”.
Więcej o zdrowiu było podczas jednej z sesji, czyli „Finansowaniu i organizacji systemu ochrony zdrowia”.
Brał w niej udział były marszałek Senatu, chirurg Stanisław Karczewski z PiS.
Polityk mówił, co należałoby zrobić, aby system ochrony zdrowia działał lepiej, przyznając, iż jego propozycje są kontrowersyjne.
Rozdział sektora publicznego od prywatnego – a jeżeli lekarze wyjdę na ulicę, to.. i tak potem wrócą do pracy
Po pierwsze, zasugerował, aby oddzielić państwową ochronę zdrowia od prywatnej.
– Lekarzu, chcesz pracować w sektorze prywatnym, to pracuj, zarabiaj, rób kasę, ale nie przyjmuj w publicznej służbie zdrowia – stwierdził Karczewski, sugerując, iż to na styku sektorów prywatnego i państwowego jest najwięcej patologii.
Jako potwierdzenie swoich słów, przypomniał historię Tomasza Grodzkiego, chirurga z Platformy Obywatelskiej, który w przeszłości był oskarżany o przyjmowanie korzyści majątkowym, pracując w publicznym szpitalu i prywatnym gabinecie.
– Pan Grodzki brał łapówki – oskarżył publicznie [redakcja „Menedżera Zdrowia” jedynie cytuje słowa polityka, nie utożsamiając się z wypowiedzią – red.].
– To dowód na to, iż łącząc pracę w sektorach państwowym i prywatnym, dokonuje się najwięcej malwersacji. Te muszą być oddzielone – stwierdził Stanisław Karczewski.
O co chodzi z Tomaszem Grodzkim – wyjaśnienia
Były marszałek Senatu, prof. Tomasz Grodzki, specjalista chirurgii klatki piersiowej, chirurgii ogólnej i transplantologii klinicznej, od 1995 r. był ordynatorem Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej i Transplantacji w Samodzielnym Publicznym Wojewódzkim Szpitalem Zespolonym w Szczecinie, a w latach 1998–2016 dyrektorem tego szpitala. W tych latach nigdy nie stawiano mu zarzutów nieetycznych czy też niezgodnych z prawem zachowań. Do czasu, kiedy został opozycyjnym marszałkiem Senatu – przypomniała o tym w lipcu 2025 r. „Gazeta Wyborcza”.
Po wszczęciu prokuratorskiego śledztwa w 2019 r. [kiedy rządziło Prawo i Sprawiedliwość – red.] Centralne Biuro Antykorupcyjne wydało komunikat, nakłaniający do zgłaszania się osoby, które wiedzą coś o domniemanej korupcji w szpitalu prowadzonym przez Grodzkiego.
– Informujemy osoby, które dały się uwikłać w ten proceder i wręczyły korzyści majątkowe, iż mają możliwości skorzystania z tzw. klauzuli niekaralności wynikającej z art. 229 par. 6 Kodeksu karnego – apelowano.
Po wezwaniu do zgłaszania się świadków, kilkunastu miesiącach śledztwa i przesłuchaniu niemal 200 osób, w marcu 2021 r. prokuratura oświadczyła, iż chce przedstawić prof. Grodzkiemu cztery korupcyjne zarzuty. Jak informowała wtedy Prokuratura Krajowa, wniosek dotyczył podejrzenia przyjęcia korzyści majątkowych od pacjentów lub ich bliskich w czasie, gdy Tomasz Grodzki był dyrektorem.
Prokuratura opisała wtedy zarzuty w specjalnym komunikacie, pisząc, iż Tomasz Grodzki miał przyjąć w maju 2006 r. korzyść majątkową w wysokości 1500 zł od syna jednego z pacjentów w zamian za zapewnienie mu dobrej opieki.
Ostatecznie jednak sprawa zakończyła się umorzeniem śledztwa. Powodem był brak dostatecznych dowodów na popełnienie przestępstwa.











