Kontra Wojciecha Zawalskiego

termedia.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Cezary Aszkiełowicz/Agencja Wyborcza.pl


Wojciech Zawalski, ekspert w zarządzaniu w ochronie zdrowia i były dyrektor Departamentu Świadczeń Opieki Zdrowotnej w Narodowym Funduszu Zdrowia, skrytykował propozycję Andrzeja Sośnierza, który w „Menedżerze Zdrowia” zasugerował, iż „dobrze byłoby powrócić do zdecentralizowanych kas chorych”. Zaproponował też swoją wizję zmian.

Komentarz Wojciecha Zawalskiego, ginekologa, eksperta w zarządzaniu w ochronie zdrowia, byłego dyrektora Departamentu Świadczeń Opieki Zdrowotnej w Narodowym Funduszu Zdrowia:
Posła Andrzeja Sośnierza znam od wielu lat i cenię za jego dokonania szczególnie w czasach, kiedy był prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia. Wielokrotnie spotykaliśmy się na różnych konferencjach i dyskutowaliśmy o realiach i przyszłości opieki zdrowotnej w Polsce. Często prezentowaliśmy odmienne punkty widzenia, ale udawało nam się osiągać kompromisy, dlatego z przykrością przeczytałem to, o czym mówił w wywiadzie pod tytułem „Wizja zdrowia Andrzeja Sośnierza” opublikowanym w „Menedżerze Zdrowia”.

Andrzej Sośnierz nie zaprezentował ani spójnej analizy stanu opieki zdrowotnej, ani zarysu projektu zmian opieki zdrowotnej w Polsce. Nie zabrakło za to truizmów – jak „jest źle” i „panuje bałagan w finansowaniu świadczeń”.

Potwierdzam – ustawa o świadczeniach została rozmontowana, finansowanie jest celowe i odbywa się na zasadzie „widzimisię” kolejnych ministrów. Zmiany, które zachodziły w ostatnich latach w finansowaniu świadczeń, podyktowane były bieżącymi problemami politycznymi i próbami ich rozwiązania – a to trzeba było wyciszyć kłopoty z podstawową opieką zdrowotną, a to zrobić „pokazówkę” z kardiologią, a to uspokoić pielęgniarki. I tak trwało to psucie lepszych lub gorszych, ale stabilnych zasad finansowania świadczeń. W pełni zgadzam się z Andrzejem Sośnierzem, iż dziś źródeł finansowania i wydatkowania opieki zdrowotnej jest tyle, iż już nikt nad tym nie panuje, a ustawa o świadczeniach jawi mi się, jak to powieściowe Sienkiewiczowskie sukno ciągnięte w każdą stronę przez tego, kto ma większy dostęp do ucha ministra lub posłów. W efekcie raz dajemy pieniądze ratownictwu, raz kardiologii, a innym razem wspomnianym pielęgniarkom. Ba, w kolejce stoją farmaceuci, diagności laboratoryjni, fizjoterapeuci i wielu innych. I... na tym moja zgoda z tezami posła Sośnierza się kończy.

Co poza tym?

Andrzej Sośnierz mówił, iż „dobrze byłoby powrócić do zdecentralizowanych kas chorych”. Ta propozycja jest po prostu nieracjonalna – przecież z jakiegoś powodu odeszliśmy od tego systemu. Zamiana dyrektorów oddziałów wojewódzkich na szefów kas chorych miałaby coś poprawić? W jaki sposób? Bo ci będą znali problemy? Już teraz diagnozują je doskonale, ale żeby je naprawić, trzeba stworzyć zarządzającym możliwości i dać narzędzia do poprawy, a nie zmienić nazwę i udawać, iż staną się samodzielni.

Z niedowierzaniem przeczytałem też, iż „po uchwaleniu ustawy w ciągu kilku tygodni będzie po sprawie”. Przecież kilka tygodni zajmie sama zmiana pieczątek. Zarządzający szpitalami będą nie tylko potrzebowali czasu w poznanie przepisów, ale również na wdrożenie ich w życie, przy uwzględnieniu uwarunkowań lokalnych czy regionalnych. Co taka zmiana przyniesie? Nic, a Ministerstwo Zdrowia w pośpiechu będzie łatać problemy, które wynikną z wprowadzanej pospiesznie kolejnej „reformy”.

Oczekiwałem czegoś więcej – jasnej i konkretnej wizji. Ta powinna być prosta, zrównoważona i realistyczna, uwzględniająca zmieniające się warunki i trendy.

Co zatem należałoby zrobić?

W mojej wizji zdrowia – propozycji zmian w opiece zdrowotnej – podstawą są system szpitali ratunkowych oraz państwowe ratownictwo opartego na zespołach ratownictwa medycznego i szpitalnych oddziałach ratunkowych. W SOR-ach powinno wykonywać się świadczenia z zakresu zachorowań nagłych, chirurgii, interny, ginekologii i traumatologii oraz pediatrii – te gwarantowałoby państwo na podstawie sieci szpitali ratunkowych. Świadczenia planowe kontraktowane i finansowane byłyby przez płatnika lub płatników. Leczenie w szpitalach ratunkowych i przez zespoły ratownictwa medycznego mogłoby być gwarantowane dla wszystkich w podstawowym zakresie – po dokładnym opracowaniu koszyka świadczeń, który nie tylko określa co, ale i jak gwarantuje publiczny system. Do tego powinna funkcjonować gwarantowana sieć szpitali onkologicznych. Co do lepszych warunków i zabiegów wykonywanych technikami małoinwazyjnymi z wykorzystaniem nowocześniejszych technologii – to jest pole do konkurencyjności kas chorych i możliwych dopłat. Tyle w skrócie.

Niestety, do takiego modelu droga jest daleka. Tego typu zmian w opiece zdrowotnej nie wolno wprowadzać w biegu – jako doraźnego rozwiązania. Trzeba je opracować i zaplanować na każdym poziomie, powoli przygotować infrastrukturę, zapewnić personel, złagodzić napięcia społeczne i skutecznie oraz konsekwentnie wdrażać.



Idź do oryginalnego materiału