Kłótnie aborcjonistów wokół Felka i Jagielskiej – także w GazWybie. Dziś ludzie już widzą, iż zabito dziecko

dakowski.pl 5 godzin temu

Kłótnie wokół Felka i Gizeli Jagielskiej – dziś ludzie widzą, iż zabito dziecko

Mimo iż Felek został zabity już ponad rok temu, jego koszmarna śmierć nie poszła na marne – wszyscy dowiedzieli się, jak wygląda aborcja w polskich szpitalach i co dzieje się za murami powiatowego szpitala w Oleśnicy. Sprawa uwidoczniła także konkretne podziały po aborcyjnej stronie.

Pierwsze z nich dotyczą proaborcyjnych mediów. Reportaż Pauliny Nodzyńskiej, choć pisany w nurcie anti-life, w którym życie człowieka się nie liczy i zostało sprowadzone do „balonów na grobie” zabitego chlorkiem potasu maluszka, pokazał to, czego nie dało się ukryć pod lewicową nowomową: zabito dziecko, które już w każdej chwili mogło się urodzić. Nie była to pomoc „pani Anicie”, matce Felka, gdyż w każdej chwili przecież można było wykonać cesarskie cięcie. Nie – zabito dziecko, bo takie było życzenie rodziców, którzy nie chcieli mieć niepełnosprawnego dziecka.

Dziś Wyborcza broni się nie tylko przed Polakami, którzy, choćby nieraz nie będąc za życiem, widzą, iż sprawa zaszła za daleko, bo tu nie było mowy o „skrajnej sytuacji”. Nawiasem mówiąc, robi to bardzo nieudolnie: „Byliśmy także przygotowani na inny odbiór tej historii. Zdawaliśmy sobie sprawę, iż może wywołać reakcję fanatycznych działaczy „w obronie życia”, prawicowych polityków i dziennikarzy, którzy dołożą wszelkich starań, by zohydzić opinii publicznej historię pani Anity.” – piszą w oświadczeniu, sprowadzając kwestię ogromnego sprzeciwu do „reakcji fanatycznych działaczy” oraz polityków.

Co istotnie, Wyborcza broni się przed… swoimi, którzy oskarżyli ich o rzucenie rodziców Felka i samej Jagielskiej na żer rzekomego hejtu. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, chodzi o pieniądze, a konkretniej o to, iż artykuł znajdował się za paywallem, co miało spowodować, iż mało kto znał dokładnie sytuację ludzie mieli oceniać po ogóle. „Te tezy nie mają nic wspólnego z prawdą. Choćby dlatego, iż screeny z naszego pierwszego artykułu niosły się w internecie za darmo.” – nieudolnie broni się Wyborcza.

Tu proaborcyjne medium ma jednak rację. Nie chodzi o to, iż artykuł był płatny, szczególnie iż przedstawiliśmy konkretne szczegóły. Po prostu, bez względu na to, w jakie słowa ubrano narrację o złym traktowaniu pani Anity w łódzkim szpitalu i jak pięknie nie mówiono o tym, iż „Felek właśnie odszedł”, a następnie pożegnano go podczas pogrzebu i powieszono śliczne baloniki… konkretnie z artykułu wynika, iż na życzenie rodziców zabito zastrzykiem z chlorku potasu w serce dziecko, które w każdej chwili mogło się urodzić. Być może odeszłoby podczas porodu lub kilka dni potem, z opanowanym przez leki bólem, a może żyłoby dziś z lekką lub poważniejszą niepełnosprawnością. I tego bali się rodzice.

Powiedzmy sobie jednak jasno – to, iż naciskali na lekarzy, by ci zabili ich dziecko, było ogromnym złem. Nic dziwnego, iż to zło ludzie dostrzegają, zamiast nabierać się na sentymenty i baloniki oraz twierdzenia o „dobrej decyzji”, która sprawiła, iż zginął człowiek.

Jagielska i spiski

Druga kłótnia jest kłótnią związaną z Gizelą Jagielską, lekarką, która dziś nie widzi nic złego w tym, iż osobiście wstrzyknęła chlorek potasu w serce dziecka w 37 tygodniu ciąży. Aktualnie nie przedłużono jej oraz jej mężowi kontraktu w szpitalu w Oleśnicy. Lekarka tłumaczyła to „nieuczciwością” jej współpracowników, których przecież dobierała tak, by chcieli pozbawiać życia nienarodzone dzieci.

Co lepsze, Jagielskiej zaproponowano pozostanie na stanowisku zastępczyni nowej szefowej, jednak jej ego tego nie udźwignęło i ginekolog postanowiła jednak odejść. Dziś w jej opowieści jasno widać, iż nastroje w oleśnickim szpitalu, już przedtem kiepskie, po wyjściu na światło dzienne zbrodni, jeszcze mocniej się pogorszyły. Nie pomogła choćby zmiana stanowiska, a wręcz przeciwnie: wtedy na oddziale rozpoczęło się wzajemne pranie brudów i przerzucanie win. „Pod koniec czerwca obniżyłam swój wymiar pracy. Oddziałem miała kierować moja zastępczyni, ale tego nie udźwignęła. Zapanował chaos, pacjentki zaczęły się skarżyć” – tłumaczy lekarka, nie widząc w bałaganie swojej winy.

Dziś do Jagielskiej dociera, iż choć bez pracy nie zostanie i uniknęła kary, na sprawie Felka nie wyszła najlepiej – i dobrze. Tam, gdzie pojawia się ogromne zło, najczęściej w grę wchodzi ogromne zakłamanie – medialne, finansowe oraz wszelkie inne. Maski jednak prędzej czy później opadają. Tu potrzeba było na to ośmiu lat naszych pikiet i działań pod szpitalem w Oleśnicy i kliniką w Kiełczowie. Ostatecznie jednak widać owoce.

Źródła:
https://wyborcza.pl/…
https://www.olesnica24.com/…

Idź do oryginalnego materiału