Kierowca „Farmady Transport” o kulisach dostaw leków do aptek

mgr.farm 7 godzin temu

Na początku tygodnia na portalu wyborcza.biz ukazał się artykuł opowiadający historię małżeństwa, które przez ostatnie kilkanaście lat dostarczało leki do aptek. Oboje zatrudnili się w Farmadzie – spółce będącej częścią grupy Neuca.

– Robert wstawał o 2 rano. Wyjeżdżał z domu pół godziny później, by o 3.00 być już w magazynie, z którego ładował – w kolejności dostarczania do punktów – leki do samochodu. O 4.00 wyjeżdżał w pierwszą trasę do kilkudziesięciu aptek. Wracał ok. 10.00, o 13.00 wyjeżdżał w drugą trasę, znowu do aptek, by wrócić do domu o 18.00. Pracował także w soboty, podobnie jak Małgorzata, której grafik wyglądał podobnie. Miesięcznie każde z nich wykonywało ok. kilka tysięcy dostaw – czytamy w artykule.

Mężczyzna cieszył się takim zaufaniem, iż od części kierowników aptek dostawał klucze. Dzięku temu mógł dostarczać leki, zanim jeszcze w aptece pojawili się pracownicy.

– Dyspozytorzy liczyli, ile powinno zająć przejechanie trasy i sumiennie nas z tego rozliczali, często nie zważając na korki, roboty drogowe. Jak kierownik apteki był chwilowo zajęty, robił się problem, bo powodowało to opóźnienie w kolejnych aptekach, a w konsekwencji znalezienie się na liście nieterminowych dostaw, a to skutkowało pozbawieniem dodatku do wynagrodzenia – wspomina w artykule Małgorzata.

Jak przyznaje Robert – nie raz dostał mandat, by wyrobić normę. Nieraz dochodziło też do niebezpiecznych sytuacji. Kiedy zwrócił uwagę kierowcy, który zaparkował na miejscu transportu medycznego, został pobity.

Urlopy, zastępstwa i zwolnienia

Największym problemem w pracy dostawców leków są urlopy. Niemal wszyscy zatrudnieni są w systemie B2B. Oznacza to, iż prowadzą własną działalność, a z Farmadą podpisują kontrakty. Wadą takiego rozwiązania jest brak urlopu. Żeby pojechać na wakacje, sami muszą szukać zastępstwa. Tak też robiło wspomniane małżeństwo.

– Jeden z ich zastępczych kierowców miał tyle towaru, iż musiał dwa razy wrócić z trasy do magazynu, bo nie zmieścił się w całości w samochodzie. Szefowa apteki miała pretensje, iż się spóźnił. Odparł, iż samochód „nie jest gumy”, pani się poskarżyła i kierowca już na trasę nie wyjechał – kazano go zwolnić – czytamy w artykule.

  • Czytaj również: Informacje o dostawach leków do aptek. Niektóre przez cały czas zbyt małe…

Małżeństwo po 25 latach pracy dla Farmady również zostało zwolnione. Małgorzata dostała odprawę, Robert został nagle z niczym. Mężczyzna pozwał firmę o zapłatę miesięcznego wynagrodzenia. Sprawa toczy się przed gospodarczym sądem rejonowym w Toruniu. Umowę z nim rozwiązano z 2-miesięcznym okresem wypowiedzenia, ale jednocześnie od dnia jego wręczenia, nie zlecano mu usług.

– Zostawili mnie na lodzie po 25 latach pracy. W wypowiedzeniu wpisali fikcyjny, dwumiesięczny okres jego trwania. To było dla mnie za wiele – kwituje Robert.

W sprawie mają zeznawać kierownicy aptek, do których leki rozwoził mężczyzna.

Dostawcy znają warunki tej pracy…

Firma w sprzeciwie do pozwu zarzuciła mu m.in., iż nie zapewniał zastępstwa w sytuacji awarii pojazdu, auto miewało awarie, a kierowca, który go zastępował, „zamierzał zrezygnować”. Robert odpiera te zarzuty twierdząc, iż kupił nowe auto w 2020 roku i miało awarię jedynie dwa razy. Prosił wówczas firmę o zastępstwo, nie dostał go.

– Zmiennika wziąłem po tym, jak mnie napadnięto – miałem niesprawną rękę, nie mogłem prowadzić auta, więc jeździłem z nim jako pasażer. I on wcale nie chciał zrezygnować. Taka poważna firma opiera się na jakiś plotkach? Poza tym choćby gdyby rzeczywiście chciał, to przecież mógłbym zatrudnić nowego – odpowiada Robert.

Na pytanie wyborcza.biz Farmada potwierdziła, iż toczy się w tej sprawie postępowanie o zapłatę kwoty 9802,33 zł. Ze względu na toczący się proces, nie udziela jednak innych informacji. Wyborcza.biz o komentarz poprosiła też firmę Neuca.

– Farmada Transport korzysta z usług transportowych świadczonych przez podmioty gospodarcze. Firmy te, by świadczyć usługi na rzecz FT, muszą spełniać szereg warunków, w tym warunków technicznych dotyczących wyposażenia i standardu samochodów. Są to warunki firmom znane, a wynagrodzenie uwzględnia ponoszone przez firmy koszty. Firmy nie świadczą usług w stałym harmonogramie ani godzinach pracy, a zgodnie ze zmieniającym się na rynku zapotrzebowaniem – napisała w piśmie do Wyborcza.biz Sybilla Walczyk, rzeczniczka prasowa Grupy Neuca.

Źródło: ŁW/Wyborcza.biz

Idź do oryginalnego materiału