Komentarz lekarza i byłego wiceministra zdrowia Krzysztofa Łandy:
Wiele o postawie moralnej ministra zdrowia pisaliśmy już przed laty w Fundacji WHC w tzw. Dekalogu mądrego ministra zdrowia. Minister zdrowia musi mieć poparcie polityczne, bo inaczej nie będzie mógł przeprowadzać żadnych poważnych reform ani skutecznie sprawować władzy. Musi też mieć kompetencje, przede wszystkim w zakresie dobierania sobie doradców i ekspertów. Otaczanie się klakierami, którzy przytakują niekompetentnemu narcyzowi, to tylko puste piastowanie urzędu i zabieranie bezcennego czasu chorym cierpiącym z powodu niedostatków organizacyjnych systemu. Sam minister zdrowia też musi mieć wiedzę i umiejętności. Im szersze i przydatniejsze, tym lepiej, ale musi też być pokorny, by słuchać i uczyć się od innych, od najlepszych ze świata. Jakiś wycinek działalności Ministerstwa Zdrowia minister powinien nadzorować osobiście.
Minister zdrowia ma bardzo trudne zadanie, śmiem twierdzić, iż najtrudniejsze w całym rządzie, ponieważ opieka zdrowotna jest najbardziej skomplikowaną gałęzią gospodarki. W koszyku znajduje się ponad 100 tys. technologii medycznych, które układają się w niezliczone algorytmy diagnostyczno-terapeutyczne, są stosowane u chorych w różnych stanach zdrowia i często z różnymi chorobami współistniejącymi. Medycyna zawsze będzie sztuką i nie da się jej zapisać w postaci książki kucharskiej. Używając metafory, minister zdrowia dowodzi wielkim żaglowcem na pełnym morzu. Lekarz kardiolog, dermatolog czy chirurg świetnie znają się na medycynie w swojej wąskiej specjalności. Ekonomista zna się na finansach, a prawnik świetnie rozumie zasady dobrej legislacji, ale czy to wystarczy, żeby dowodzić okrętem? Na pełnomorskim żaglowcu też są fachowcy: jeden zna się na silniku i układach elektrycznych, drugi jest mistrzem szkutnictwa, trzeci zna się na ożaglowaniu, a inni na nawigacji. Ale żaden nie jest w stanie sam poprowadzić statku do portu przeznaczenia.
Minister zdrowia musi być fachowcem od zarządzania wielkim i skomplikowanym systemem, jak kapitan żeglugi wielkiej. Inaczej rejs nie zakończy się szczęśliwie.
Minister zdrowia musi dążyć do uzyskania wglądu w realne problemy statku, którym dowodzi. Nie może zajmować się systemami, które są wydajne, gdy statek nabiera wody, bo poszycie jest nieszczelne. Musi mieć odwagę, by informować armatora, czyli rząd i społeczeństwo, jakie są najważniejsze problemy czy słabości statku, oraz jak i kiedy należy dokonać stosownych napraw. Jak mówią Anglicy: „Anyone can hold the helm, when the sea is calm”. Gdy przyszedł sztorm pandemii, ministrowie zdrowia i rząd nie zdali egzaminu. System opieki zdrowotnej w Polsce osiada jak kompost, jest stabilnie źle i chyba niestety wszyscy przyzwyczajają się do nieznośnych warunków podróży.
Tekst opublikowano w Miesięczniku Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie „Puls” 6/2023.
.