Jak pierwszy raz trafiłam na hipnozę?

spadlaumyslu.com 5 lat temu

Często ludzi pytają mnie w jaki sposób zainteresowałam się hipnozą? Co działo się zanim zostałam hipnoterapeutką w Poznaniu? Wiele poruszenia wywoływała informacja, iż tak racjonalnie myśląca osoba, jak ja zaczęła zajmować się „takim czymś”. Strasznie podoba mi się to ile ta informacja wywołała kontrowersji, mieszanych uczuć, wątpliwości…

Jak wielu na hipnoterapię trafiłam „przez przypadek”. To takie piękne sformułowanie. Tak wiele rzeczy w naszym życiu dzieje się „przez przypadek”, a tyle wywołuje zamieszania w otoczeniu i czasami wywraca wszystko do góry nogami, ale do rzeczy. Sprawa miała się tak, iż na hipnozę zostałam zawieziona przez mojego partnera (on już wcześniej korzystał z tego rodzaju terapii). Wtedy jeszcze byłam kierownikiem w dużej korporacji i samo słowo trans wywoływało u mnie śmiech. Postanowiłam jednak spróbować, po to, żeby wesprzeć miłość mojego życia w procesie rzucania palenia. Oboje paliliśmy wówczas nałogowo i byłam świadoma tego, iż jeżeli ja nie rzucę palenia to i on nie. Przy czym mi z nałogiem było dobrze, a mój pan miał astmę oskrzelową i po prostu musiał rzucić, po pierwsze dla własnego zdrowia, po drugie po to bym w końcu mogła zacząć spać w nocy (nie macie pojęcia jak on charczał przez sen kiedy palił papierosy). Tak oto stanęło na tym, iż jedziemy dać się „zaczarować”.

W tamtym czasie najbliżej mieliśmy do Piły, gdzie przyjmował Marek Aleszko, z którym nota bene mój narzeczony się znał. Pamiętam, iż weszłam do gabinetu, oczywiście sama, bo w trakcie procesu nikt nie mógł mi towarzyszyć. Pokój znajdował się przychodni lekarskiej, co mnie odrobinę zaskoczyło i o dziwo nie zobaczyłam świec, kadzideł i gościa w sukience, a zupełnie normalnego, sympatycznego faceta, który rozmawiał ze mną dość rzeczowo.

Po wstępnym wywiadzie przeszliśmy do rzeczy. Marek, bo od wejścia do gabinetu przeszliśmy na „TY”, zaczął wykonywać testy podatności na hipnozę. Najpierw test na tzw. wizualizację, no i „beton”, po prostu nic nie widzę. Pamiętam, iż od razu mi ulżyło i pomyślałam, iż nikt mnie tu nie będzie „czarował”. Początkowo nie widziałam kompletnie nic, z rzeczy, które hipnoterapeuta kazał mi sobie wyobrazić, ale w końcu jakieś tam przebłyski się pojawiły. Swoją drogą do dnia dzisiejszego mam beznadziejną wizualizację mimo tego, iż staram się ją trenować niemal codziennie. Wizualizacja jest super! Następnie test na sugestię, tu już postawiłam oczy w słup, bo Marek kazał mi stanąć, zamknąć oczy, niepewność wzrosła i coś tam zaczął mówić o tym, iż dzieje się z moimi rękami. Myślę sobie: „No na bank, jakiś koleś mi tu coś gada i myśli, iż coś się uda”. Niestety ja myślałam jedno, a moje ręce robiły drugie. Za wszelką cenę starałam się nie dać poznać po sobie mojego zaskoczenia. To choćby nie było zaskoczenie, czułam się jakby ktoś mnie zdzielił obuchem w łeb. Ja, twardo stąpająca po ziemi, przedsiębiorca, kierownik, najbardziej racjonalna osoba, jaką można sobie wyobrazić, nagle poddaje się wpływowi jakiegoś „szamana”. Jak się z czasem okazało podatność na sugestię mam fantastyczną, co rekompensuje problemy z wizualizacją :D.

Naprawdę nie mogłam w to uwierzyć, ale iż lubię sprawdzać różne rzeczy i jestem otwarta na nowe doświadczenia, stwierdziłam OK, zobaczymy co będzie dalej. Wtedy hipnoterapeuta przeszedł do części terapeutycznej i tu było tylko „gorzej”. Marek wykonał na mnie sesję nazywaną „Lewitacją ręki”, która w dużej mierze opiera się własnie na sugestiach. To była masakra, ja cały czas myślałam tylko o tym, iż nic z rzeczy, które słyszę się nie uda, a moje ciało zajęte było posłusznym wykonywaniem poleceń podawanych w trakcie hipnozy. Uwierzcie mi, iż dwa dni nie mogłam się otrząsnąć po tym co tam się wydarzyło. Dwa dni, ale palić przestałam natychmiast.

Tak właśnie po raz pierwszy zaznałam zbawiennego wpływu hipnoterapii na ludzkie życie. To był „pierwszy raz”, który na zawsze odmienił moje życie. Nie tylko wewnętrzne, ale i w konsekwencji zawodowe. W późniejszym czasie jeszcze kilkukrotnie korzystałam z hipnozy. Najpierw by uporać się z jakimiś tam moimi drobnymi problemami (głównie z ciągłą chęcią zbawiania świata, nadopiekuńczością i brakiem asertywności), później po prostu po to, żeby się odstresować, zmotywować do działania, oczyścić umysł.

Po kilku hipnozach pojawiła się myśl: „Ja też chcę to robić i pomagać ludziom!”. I tak, oto jestem. Zajmuję się hipnozą, prowadzę gabinet hipnoterapii w Poznaniu, myślę nad tym, by zacząć przyjmować w Koninie i Wrześni. Rozwijam się, kreuję i dzielę potęgą podświadomości, która zostaję uwolniona w trakcie hipnozy!

Idź do oryginalnego materiału