Jacek Harasimiuk przejechał na deskorolce z Zakopanego na Hel (WYWIAD)

skatenerd.pl 5 godzin temu

O tym, iż Jacek Harasimiuk z Lublina postanowił przejechać na deskorolce przez całą Polskę mogliście już przeczytać w wywiadzie pod tym linkiem. Ze względu na złamanie obojczyka musiał przerwać swoją wyprawę, ale nie przeszkodziło mu to, aby w tym roku znów wrócić do swojej misji i… zakończyć ją sukcesem! Poznajcie kulisy tej szalonej wyprawy.

Dla tych, którzy nie wiedzą – dlaczego pierwsze podejście zakończyło się szybciej niż planowałeś?

W 2023 pomyślałem, iż chciałbym coś zrobić, aby uczcić pamięć moich kolegów, przyjaciół i znajomych, którzy zmarli za wcześnie ze względu na morderstwa, pobicia, nieszczęśliwe wypadki oraz depresję i śmierć samobójczą. Po dłuższej rozkminie wyszło, iż skoro Chad Caruso przejechał Stany na deskorolce, a ja myślałem już kiedyś o dłuższej jeździe to spróbuję przejechać Polskę. Doszedłem do pomysłu, iż jadę przez Polskę z Zakopanego na Hel w ramach Downhill to Hell, który przetworzył się w końcu na “Deskorolka Przeciwko Depresji”. Plan był taki – ruszam 1 czerwca 2024 z Zakopanego i dojeżdżam 21 czerwca 2024 na Hel. Ruszyłem i było super… przez pół godziny, bo zjeżdżając z downhilla przewróciłem się i pozdzierałem się tak mocno, iż musieliśmy znaleźć aptekę i dobre opatrunki. Mówię “musieliśmy” ponieważ na trasie z Zakopanego do Rabki Zdrój (czyli 1 dzień drogi i 45km) jechał zemną Maciek Rzankowski znany wszystkim jako Rzankoś – deskorolkarz z Zakopanego i właściciel skateshopu Grindbox. Znaleźliśmy aptekę, były opatrunki i spokój, bo zaczął się temat drogi dalej i gojenia się. Wypadek był wciąż w głowie. Pierwszego dnia dojechałem do Rabki, spałem u Sebastiana z Boardthing, a następnego dnia jechałem dalej i dojechałem do Sułkowic, gdzie na ulicy spotkał mnie chłopak, który słysząc moją opowieść dlaczego jadę przygarnął mnie do siebie. Dał jeść i nocleg. Trzeciego dnia wyruszyłem z Sułkowic i jechałm dalej, energia była, uśmiech był, siła była. Jechałem dalej. Dojechałem do Chorzyny w Woli Radziszowskiej. Jechałem z górki i patrzyłem, iż jest dobrze i szybko, ale na końcu wypłaszczenie i pod górkę, więc zwolnię i stracę na prędkości. Będzie bezpiecznie. Ale w głowie był wypadek z pierwszego dnia. Gdy zbliżyłem się do płaskiego zobaczyłem na drodze w szczerym polu studzienkę odwadniającą przez całą drogę. W głowie przyszła myśl nie dam rady i hamuję. Było za późno. Plecak 17kg plus prędkość spowodowały, iż jak zacząłem hamować to deska zaczęła się ślizgać i wycięła mnie. Plecak docisnął mnie do ziemi i złamał mi obojczyk. Wstałem i krzyczałem “Dlaczego kur.. teraz? Dlaczego tutaj? Dlaczego?”. Wstałem i jeszcze nie wiedziałem, iż coś się stało. Bardziej byłem wkurzony, iż znowu gleba i znowu rozwalone strupy z pierwszego dnia. Niestety obojczyk był złamany. Zadzwoniłem po karetkę. Karetka zawiozła mnie do szpitala i opatrzony zadzwoniłem do Lublina. Przyjechała po mnie moja narzeczona Beata. Wróciłem i się załamałem, iż zawiodłem ludzi projekt i siebie. Długo z tym walczyłem.

Nie zawiodłeś ludzi. Wręcz przeciwnie – inicjatywa była na tyle fajna, iż ludzie z całej Polski Ci kibicowali. Wątpię, iż ktokolwiek tak pomyślał. Zresztą sam znalazłeś w sobie energię, żeby znów spróbować także props. Myślę, iż każda osoba śledząca Twoje poczynania się pod tym podpisze. Wracając do wywiadu – jak wyglądały Twoje przygotowania od tamtej akcji?

W 2024 od marca chodziłem na crossfit, robiłem testy jazdy na dłuższe odcinki bez plecaka i z plecakiem. Robiłem 10km przejazdy po ulicach poza Lublinem, więc sprawdzałem jak to jest na szosie obok samochodów. Poznałem też osoby od survivalu, które mnie przeszkoliły w temacie nocowania pod namiotem, w hamaku i tym podobne rzeczy potrzebne w podróży. Byłem przygotowany na wszystko, ale w 2024 plecak ważył 17kg, więc za dużo.

Jakie uczucie towarzyszyło Ci na starcie przy drugim podejściu w Zakopanem?

W 2024 był stres, ale był rozwiany wsparciem Rzankosia. Jechało się super i było jak to w deskorolce, czyli motywująco i w pełnej zajawce. Do tego dużo energii, rozmów i wsparcia. Było super. Szkoda, iż tak się gwałtownie skończyło, ale na pewno dało dużo energii na start w 2025. W tym roku startowałem sam, ale 2 dni przed startem byłem ugoszczony przez Maćka zdalnie, bo spałem u niego w skateshopie i byłem pod deskową energia Zakopanego. Ruszyłem sam, ale już znałem pierwsze kilometry. 100km z Zakopanego było mi znane z 2024, więc dało dużo siły i spokoju. Spałem pierwszej nocy w Rabce w Rababang, czyli w miejscu, gdzie trenuje snowboardowa kadra olimpijska. Drugiej nocy w Sułkowicach w domu Marcina z pierwszej wyprawy ,więc energia wróciła. Super dwa dni dały strzał i siłę na wyruszenie dalej.

Jak długo trwała cała wyprawa? Co Cię najbardziej zaskoczyło pozytywnie, a co najbardziej negatywnie?

Cała podróż miała trwać 21 dni i trwała 21 dni. Na deskorolce byłem 18 dni, a w podróży 21. Start w Dzień Dziecka 1 czerwca, a koniec 21 czerwca w Dzień Deskorolki. W 2024 miałem wypadek i to zakończyło moją podróż, a w 2025, gdy byłem w Toruniu musiałem wrócić do Lublina na 2 dni ze względów osobistych i miałem myśl, iż znowu zakończy się moja podróż. Wszystko się uspokoiło tak, żebym mógł wrócić na trasę. Wróciłem wtedy do Torunia i ruszyłem dalej z siłą i chęcią, żeby zrobić gwałtownie i spokojnie trasę, co spowodowało, iż zrobiłem w jeden dzień 81 km i było moim rekordem. Dało to więcej czasu w odpoczynek już na półwyspie Helskim w Chałupach. Pozytywnie zaskoczyło mnie na pewno to, iż jazda jako jazda nie była tak naprawdę ciężka, gdybym nie miał plecaka i mógł mieć samochód, który mnie ubezpiecza lub wiezie mi rzeczy i w nim śpię. To byłaby to po prostu podróż marzeń i spokojny trip po Polsce. Pozytywnie zaskoczyło mnie na pewno to, iż moi znajomi z Lublina, którzy byli w Poznaniu na koncercie nagle jadąc do Lublina ogarnęli, iż są gdzieś w pobliżu mnie i tak naprawdę zmieniając trasę i trochę kręcąc, bo gadaliśmy przez Instagram i Messenger rozmawialiśmy o tym, gdzie jestem. Znaleźli mnie gdzieś na wsi i uraczyli śniadaniem i kawką, co dało mi energię i siłę. W czasie całej podróży miałem może 3-4 takie kopniaki miłości, zajawki, siły i energii tzn. spotykałem kogoś, kto rozmawiał zemną i dawał mi siłę, wiatr w plecy i siły w nogi. Jakas pani specjalnie zawróciła na drodze, żeby zemną porozmawiać. Jakiś skejcik zatrzymał się na stacji. żeby zrobić sobie fotkę, bo słyszał o mnie, a inny deskorolkarz zatrzymał się na poboczu i zrobil zemnę z 200m na drodze, co dało super miły klimat i spełnienie marzenia, żeby kogoś spotkać i z nim pojechać trasę. Negatywnie na pewno wspominam nocleg w stajence. Złapał mnie deszcz i miałem daleko do jakiejś dobrej miejscówki na nocleg, więc gwałtownie coś kminiłem w kwestii spania. Zobaczyłem w oddali, iż jest kościół, wiec musi być też plebania. Dojechałem, zapukałem, zadzwoniłem i nic. Czekałem 3 godziny, deszcz padał, a nikt nie dawał znaku, iż jest, a samochody były pod plebanią. Szukałem możliwości i znalazłem otwarty garaż, w którym było jedzenie dla zwierząt będących w zagrodach plebani. Po kilku chwilach pomyślałem, ze poszukam czegoś innego i znalazłem stajenkę. Poszedłem spać na sianie. Wiało i było zimno, ale spałem i jakoś dawałem radę. Rano wstałem, zjadłem śniadanie. Stajenka miała 3 przegrody tzn. siano i mój nocleg, uzdy i miejsce dla koni oraz trzecią część, która byłą cała w jakichś starociach, które mnie zainteresowały, więc zacząłem je fotografować. Nagle za mną stanął człowiek w dresach i pyta się mnie co tu robię. Mówię, iż spałem, bo deszcze po podróż i nie miałem gdzie pójść. On na to “aha” i zapytał czy pale papierosy. Ja na to, iż nie, a on “Okej, bo mogłeś spalić siano i stajenkę”. Ja na to, iż nie palę, a poza tym czy pan to ksiądz? Odparł, iż tak, popatrzył na mnie i poszedł. Ja oczywiście po czasie pomyślałem, iż stoi człowiek zziębnięty, spał w stajence i mówi, iż jechał z Zakopanego i kieruje na Hel, a tu facet, a choćby ksiądz nie zaproponował choćby herbaty, śniadania lub chociaż 10min w cieple. To mnie dosłownie wkurzyło, iż tak się zachował. Myślę, iż mógłbym napisać dużo o innych dobrych i innych złych lub negatywnych rzeczach, ale niech to już może troszkę przycichnie. Dojechałem, zrobiłem co chciałem, lekko ruszyłem temat, trochę dało to możliwości, trochę dało to sił i wspomnień. Teraz próbuję wejść na spokojną drogę pełną zajawki i wiary w innego człowieka.

Jakie uczucie towarzyszyło Ci wjeżdżając na Hel?

Na początku to na pewno spełnienie, iż zrobiłem to, o czym marzyłem sobie. Zamyśliłem się po prostu, iż wszystko miałem pomysł, który się w końcu spełnił, a były z nim problemy, żeby w ogóle się ziścił. Na pewno była też myśl, iż w. końcu koniec i już się nie muszę się męczyć, więc dojeżdżam teraz tylko wejść do wody i oby była cieplejsza niż sobie myślę. Niestety była tak zimna, iż nie dałem rady wejść niżej niż pępek. Jestem bardzo zmarzluchem. Przewijały się też myśli, iż dojechałem na Hel i fajnie jakby ktoś tutaj był jakby po prostu była jakaś zakończona trasa jakimś dużym akcentem, iż jednak ta droga ta podróż, to co zrobiłem jest ważne i potrzebne w ogóle w codzienności.No ale nie wiem po prostu nie było tego, ale ważne, iż byłem tam z moją Beatą i było super energicznie. Spotkałem tam przypadkowych ludzi, którzy widząc, iż wchodzę do wody i iż jestem z deskorolką i jakimś dużym plecakiem, zaczęli pytać mnie, o co chodzi. Jak im zacząłem tłumaczyć to oczywiście wszyscy “wow”, “super” i iż jak nie wierzą, iż na deskorolce z Zakopanego tu dojechałem. Pytali jak to było no i tam duża energia i duża euforia była z tego, iż mogłem komuś powiedzieć i rzucić jakieś anegdoty. Na pewno wspominam to dobrze i na pewno już dzisiaj przetrawiłem i przepracowałem to, co było trochę wtedy w głowie.

Wiem iż działasz z jedną fundacją i macie plany na zajęcia dla młodzieży. Opowiesz proszę o tym?

Tak. Gdy miałem pomysł, iż chcę przyjechać przez Polskę to myślałem o tym do kogo się zgłosić, z kim zacząć współpracować i kogo kogoś zapytać o jakąś pomoc. Po jakichś tam dłuższych rozmowach i pomysłach doszło do tego, iż tak naprawdę nie musiałem szukać tylko u nas w Lublinie jest Fundacja Sempre-a-Frente, która właśnie działa na rzecz pomocy dla dzieci z ciężkich rodzin na przykład patologicznych. Bardzo dużo działają w sprawach związanych z psychiką i wsparciem dzieci. Było dużo jakichś rozmów i pomysłów, co zrobić z pieniędzmi, które zbierzemy. Po dłuższych rozmowach doszliśmy do wniosku, iż najlepiej byłoby zrobić szkolenie dla osób, które prowadzą jakieś zajęcia z dziećmi typu nie wiem jacyś trenerzy deskorolki czy nauczyciele W-F’u. Po prostu osoby, które na co dzień działają z dziećmi czy młodzieżą i powinni wiedzieć jak wykryć czy znaleźć symptomy, które dają do myślenia, iż dane dziecko potrzebuje pomocy lub iż trzeba mu pomóc, a jak już jest taka myśl to jak mu pomóc, jak na pewno nie robić jakichś błędów w trakcie pomocy itp. W tamtym roku zrobiliśmy w pewnym sensie taki mały rozruch jak to mogłoby wyglądać no i zrobiliśmy pierwsze spotkanie, na które zaprosiłem kilka osób z Polski, które prowadzą jakieś zajęcia z dzieciakami na deskorolce i było to spotkanie, na którym chłopaki dostali przeszkolenie w temacie jak zachowywać się, gdy się jakieś wykryje symptomy u dziecka, a później jeżeli dojdziemy do wniosku, iż trzeba mu pomóc to jak to zrobić i do kogo ma się zgłosić. Po wszystkim zrobiliśmy małe zajęcia związane z nauką jazdy na deskorolce. Myślę teraz, iż na rok 2026 zaplanujemy dwa lub trzy jakieś takie właśnie spotkania związane z przeszkoleniem kilku osób w tych tematach psychologicznych pomocy dla dzieci/młodzieży i myślę, iż będzie to może w Lublinie, ale na pewno myślałem, iż jeszcze może w jakichś dwóch innych miastach w Polsce, tak żeby udało się to jakoś stworzyć dla większej grupy. Chciałbym także, aby te szkolenia te spotkania były też jakoś dobrze rozpromowanie w Polsce w mediach, aby każdy wiedział, iż jesteś takiego, a jeżeli jest możliwość to żeby ktoś na wzór tego też zaczął robić takie rzeczy już w ramach jakichś innych pieniędzy. Może jakieś placówki, żeby to zaczęły tworzyć i robić ponieważ takie szkolenia j pomocy są w tym momencie potrzebne. choćby w tym momencie, gdy o tym piszę i odpowiadam na te pytania to już wiem, iż dwie osoby związane z deskorolką odebrały sobie życie, więc niestety muszę to powiedzieć, iż ludzie umierają ludzie i odchodzą ze względu na depresję choćby w tej chwili.

Pamiętasz kogo jeszcze spotkałeś na swojej drodze i warto tu o niej/nim wspomnieć?

Ojejku tak naprawdę to myślę, iż jakby tak usiąść i pomyśleć np. patrząc na zdjęcia i odcinki, które robiłem to codziennie ktoś był, kogo mógłbym jakoś dziś przytoczyć. Cały czas w drodze pamiętam, iż były osoby, które nagle zobaczyły moją kamizelkę i zaczęły pytać, o co z tym chodzi. Muszę też na pewno wspomnieć, iż czymś nowym i miłym był dla mnie nocleg w zakonie sióstr Dominikanek w mieście o nazwie Święta Anna. To było coś nowego i interesującego, a zarazem wspominam to też śmiesznie, bo gdy przyszedłem to siostry trochę sceptycznie i z małym stresem były nastawione, żeby mnie przyjąć. Jak doszły do tego, iż mogę to powstała cała procedura, która miała trwać powiedzmy godzinę (ponieważ miałem w odczekać godzinę mszy i później chyba jeszcze jakiś różaniec) i tak naprawdę zapomniały o mnie i po 2-3 godzinach zacząłem kręcić i dopytywać. Siostry powiedziały iż zapomniały, iż ja tu czekam, więc było śmieszne i zaskakująco jak to wyszło. Miłe też było to, gdy na trasie jadąc po tych wąskich drogach nagle jakiś samochód mnie wyminął i zajechał drogę. Ja oczywiście przestraszyłem się iż ktoś po prostu w końcu się wkurzył i będzie coś chciał mi zrobić za to, iż jadę po ulicy i taranuję drogę. Ten kierowca wysiadł i mówi “Cześć Jaco, znam cię z Instagrama i chciałbym w tym momencie z Tobą przejechać chociaż ze 100-200 metrów”. No i poszedł do samochodu wziąć deskorolkę i przyjechaliśmy trochę razem. To było miłe, iż ktoś po prostu zatrzymał się i przejechał ze mną jeszcze trochę drogi. Tak samo w tym momencie muszę też wspomnieć osobę, która jechała rowerem za mną na trasie na ścieżce rowerowej przed Gdańskiem. Pamiętam, iż jechał za mną i nagle wyminął mnie trochę i zaczął pytać, o co chodzi. Powiedziałem, iż jadę na deskorolce z Zakopanego na Hel i oczywiście “Wow. Nie wierzę” i powiedział, iż w tym momencie jest uzależniony od narkotyków i alkoholu, ale żeby to prze przezwyciężyć zaczął jeździć codziennie na rowerze i udaje mu się powoli z tego wyjść. Po prostu dla mnie było to bardzo miłe, a zarazem takie dające siłę, iż nagle ktoś opowiada swoją historię, iż jemu coś pomaga. jeżeli komuś jest źle to powinien zacząć robić coś, co mu pozwoli odskoczyć od złych myśli. Dla mnie to jest deskorolka i ludzie, którzy tworzą tą pasję. Chciałbym na tych spotkaniach mówić, iż jeżeli nie deskorolką to może jakiś graffiti, jakieś chodzenie na koncerty czy nie wiem – jazda motocyklem. Po prostu coś, co pozwala stworzyć jakąś grupę, która będzie wspierać się nawzajem.

Idź do oryginalnego materiału