Dług w stosunku do wartości domu nie jest jakiś astronomiczny, bo wynosi 30 tys. zł. Można by ewentualnie zapobiec licytacji, biorąc pożyczkę w banku i spłacając zobowiązanie. Nie ma jednak gwarancji, iż nie pojawią się kolejni wierzyciele. A właściciel domu jest nieosiągalny. Dlatego spłacanie jego długów może nie mieć końca. Pani Maria mieszka z dorosłą córką w małej miejscowości koło Sieradza. Jest inwalidką ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Mogłaby więc uzyskać od gminy jakieś mieszkanie komunalne. Jednak gmina nie dysponuje takimi lokalami. A jeżeli coś jest, to nie nadaje się do zamieszkiwania, a już zwłaszcza nie nadaje się dla inwalidki w podeszłym wieku. Dlatego licytacja oznacza dla obu kobiet bezdomność.
Pani Eulalia ma 92 lata. Przepisała dom, w warszawskiej dzielnicy Włochy, na córkę. W akcie notarialnym zastrzegła sobie dożywocie, prawo mieszkania w tym domu aż do śmierci. Okazała się jednak długowieczna, co bardzo przeszkadza córce. „Umila” jej więc życie, jak może. W części domu urządziła kwatery pracownicze. Utrudnia matce korzystanie z pralki, lodówki, odkurzacza. Robi wszystko, by się jej pozbyć z domu. Poinformowała nas o tym nie tylko pani Eulalia, ale i jej znajomi oraz sąsiedzi. Byliśmy wszyscy pod wrażeniem znakomitej kondycji fizycznej i psychicznej starszej pani. Tym bardziej zaszokował nas fakt, iż córka jakimś cudem zdołała ją wpakować do szpitala psychiatrycznego. Próbujemy wyjaśnić, na jakiej zasadzie osoba w pełni kontaktowa, w żadnym razie nieagresywna, niezagrażająca sobie ani otoczeniu została wbrew swojej woli zamknięta w szpitalu.
Ludzie coraz dłużej żyją, a ich potencjalni spadkobiercy nie mogą się doczekać przejęcia majątku. Często cisną staruszków o przekazanie majątku w drodze darowizny. Czasami jest to racjonalne, bo dzieci lepiej potrafią tym majątkiem zarządzać. Jednak coraz częściej obdarowani okazują się potworami. Zamieniają ostatnie lata życia starszych osób w piekło. A podejmowane niekiedy próby cofnięcia darowizny rzadko są skuteczne.