Gniazdownicy – pokolenie uwięzione w pokoju dziecięcym. Dorosłość im nie wyszła

mamadu.pl 3 godzin temu
Kiedyś wyprowadzka z domu rodzinnego oznaczała naturalny krok ku dorosłości. Dziś coraz częściej obserwujemy odwrotny trend: dorosłe dzieci zostają z rodzicami. Czasem do trzydziestki, a niekiedy jeszcze dłużej. Tę grupę socjologowie określają mianem "gniazdowników". To zjawisko staje się coraz bardziej powszechne. Czy dorosłe dzieci w domu rodzinnym zatrzymują tylko kwestie ekonomiczne? A może winni są rodzice, którzy nie nauczyli ich samodzielności?


Faktem jest, iż domy wielopokoleniowa istniały od zawsze. W latach 80. i 90. młodzi ludzie na dorobku bardzo często mieszkali razem z rodzicami.

Różnica polega jednak na tym, iż kiedyś byli to małżonkowie z dziećmi, którym wcale nie uśmiechało się mieszkanie z rodzicami czy teściami. Własne "m" było ich największym marzeniem, ale ograniczały ich głównie kwestie ekonomiczne.

Dziś, w wielu przypadkach w domach rodzinnych pozostają single (aż 63 proc. z nich to mężczyźni), którym wcale nie spieszy się do odcięcia pępowiny – Dobrze mi się mieszka z rodzicami. Po co to zmieniać? Nie muszę się o nic martwić – opowiada Mariusz 36 l.

Gniazdownicy, czyli kto?


Gniazdownikami nazywamy osoby w wieku 25-35 lat (choć te granice się przesuwają), które wciąż mieszkają z rodzicami.

Czasem są to osoby zarabiające powyżej średniej krajowej, czasem ledwo wiążące koniec z końcem, a niekiedy będące całkowicie na "garnuszku rodziców". Tu nie ma reguły. To, co ich łączy to fakt, iż nie założyły swojego własnego gospodarstwa domowego.

Powody takiego stanu rzeczy bywają różne: wysokie ceny wynajmu i zakupu mieszkań, niestabilna sytuacja zawodowa, brak zdolności kredytowej oraz partnera. Bywa też, iż to zwykła wygoda i brak presji ze strony rodziców.

Znowu w życiu mi nie wyszło… czyli fiasko dorosłości


Wielu gniazdowników mierzy się z poczuciem wstydu, rozczarowania i wewnętrznego rozdarcia. Choć z zewnątrz ich życie może wyglądać na "wygodne" – bez kredytu, z domowym obiadkem i praniem, które "samo się robi" – wewnętrznie często toczy się w nich walka z poczuciem porażki.

Dorosłość, która powinna być naturalnym etapem, nie przyszła. Nie mają własnego mieszkania, partnera, dziecka ani stałej pracy. Zamiast tego został im pokój z dzieciństwa. Nie ma to nic wspólnego ze spełnioną dorosłością.

Psychologowie w takich przypadkach mówią o fiasku dorosłości. Stanie, w którym młody człowiek czuje się zbyt stary, by dalej być dzieckiem, ale zbyt niesamodzielny, by naprawdę być dorosłym. Często towarzyszy temu poczucie wstydu. Szczególnie w sytuacji, gdy młody człowiek jest porównywany z rówieśnikami.

Pokolenie zawiedzionych czy wygodnych?


Gniazdownictwo ma jednak jeszcze inne oblicze. To nie tylko ludzie, którym się coś nie udało. Współcześni trzydziestolatkowie to pokolenie wygodnickich indywidualistów.

"Wszystko chcą mieć na gotowe, a o odpowiedzialności choćby nie chcą słyszeć" – mówi pani Elżbieta, mama 32-letniego syna, który przez cały czas mieszka z rodzicami.

To jednak tylko uproszczony obraz i nie wolno nam ulegać stereotypom. Faktycznie, niektórzy gniazdownicy żyją z dnia na dzień, bo nie stać ich na nic więcej. Inni jednak funkcjonują zawodowo i towarzysko, ale nie czują potrzeby "zakładania gniazda" na własnych zasadach. Jeszcze inni szczerze przyznają, iż po prostu nie potrafią się odciąć emocjonalnie od rodziców.

Gdzie popełniliśmy błąd?


Na pewno dużą rolę odgrywa tu wychowanie. Wielu psychologów zwraca uwagę na rolę rodziców, którzy często podtrzymują "współzależność" dziecka.

Młodzi ludzie nie czują presji, by się usamodzielnić. Nie każdy rodzic marzy o wnukach. Woli, by ich dorosłe dziecko było zawsze na miejscu, zamiast wpadać tylko na niedzielny obiad.

Z drugiej strony, istotną rolę odgrywają tu także czynniki zewnętrzne – system edukacji i rynek pracy nie zawsze sprzyjają usamodzielnianiu się. Przeciętna pensja nie wystarcza na samodzielny wynajem w większym mieście, a kredyt bywa poza zasięgiem człowieka wkraczającego na rynek pracy.

Czy jesteśmy w stanie uchronić przed gniazdowaniem własne dzieci?


Na pewno warto sobie uświadomić, iż usamodzielnienie się to nie zdrada ani akt egoizmu. To naturalny etap rozwoju. A nie dla wszystkich jest to takie oczywiste.

Życie na własnych zasadach – choćby w kawalerce na obrzeżach miasta – daje niezależność, wiarę w siebie i prawo do budowania własnej tożsamości.

Choć faktycznie w dzisiejszych czasach warunki startu w dorosłość nie są łatwe, lepiej żeby rodzic wspierał (także finansowo) dziecko na odległość niż uzależniał je od siebie we własnym domu.

Idź do oryginalnego materiału