– Niedopuszczanie do leczenia w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej lekarzy cudzoziemców spoza Unii Europejskiej jest niegospodarne. Kierownictwo resortu zdrowia powinno znowelizować rozporządzenie koszykowe – komentuje w „Menedżerze Zdrowia” prawnik Piotr Misiorowski.
Wydawało się, iż o problemie kadrowym w polskiej służbie zdrowia powiedziano i napisano już wszystko, tymczasem życie – za pośrednictwem urzędników Narodowego Funduszu Zdrowia – postanowiło napisać kolejny rozdział tego dramatu.
W listopadzie 2024 r. dyrektor szpitala z województwa warmińsko-mazurskiego zadzwonił do mnie, prosząc o pilną pomoc, gdyż pracownicy tamtejszego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, o niczym wcześniej nie informując, wykreślili z systemu SZOI lekarzy cudzoziemców spoza Unii Europejskiej udzielających świadczeń w poradniach specjalistycznych. W jednej chwili, bez ostrzeżenia, okazało się, iż świadczeniodawca nie może już dłużej raportować tychże pracowników funduszowi jako swojego zasobu.
Dlaczego?
Urzędnicy wskazali, iż lekarze ci nie są uprawnieni do udzielania świadczeń w obrębie ambulatoryjnej opieki specjalistycznej.
Tam, gdzie dla urzędników funduszu kwestia się kończy, zaczyna się wyzwanie dla Ministerstwa Zdrowia.
Jeśli lekarze cudzoziemcy spoza Unii Europejskiej – w praktyce najczęściej są to Ukraińcy i Białorusini – chcą pracować w Polsce, mogą ubiegać się o prawo wykonywania zawodu lekarza na podstawie decyzji ministra zdrowia, wydawanej w trybie art. 7 ust. 2a ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Specjalizacje uzyskane poza UE nie odpowiadają obowiązującym w Unii programom specjalizacyjnym, co powoduje, iż lekarze ci nie mogą być traktowani jako specjaliści w rozumieniu prawa unijnego.
Niemniej podczas tej procedury administracyjnej Ministerstwo Zdrowia posiłkuje się dokumentami potwierdzającymi kwalifikacje zawodowe tych lekarzy – w tym między innymi ukończoną pozaeuropejską specjalizacją – i na ich podstawie określa, jaki zakres czynności medycznych dana osoba może wykonywać. Efektem jest decyzja wskazująca miejsce, okres oraz zakres udzielania świadczeń zdrowotnych. Bardzo często decyzje te obejmują katalog czynności niemal tożsamy z uprawnieniami przysługującymi polskiemu lekarzowi specjaliście – mimo iż formalnie lekarz ten nie posiada takiego statusu.
Po otrzymaniu decyzji ministra zdrowia adekwatna okręgowa rada lekarska przyznaje temu lekarzowi prawo wykonywania zawodu zgodnie z jej treścią oraz wydaje odpowiedni dokument zawierający informację o miejscu, czasie i zakresie wykonywania czynności zawodowych. Choć dokument ten nosi nazwę „Prawo wykonywania zawodu lekarza”, nie stanowi on pełnoprawnego uprawnienia do wykonywania zawodu w rozumieniu przepisów dotyczących lekarzy z nostryfikowanym dyplomem lub uznanymi kwalifikacjami unijnymi, ale opiera się na indywidualnej decyzji administracyjnej i obowiązuje w ściśle określonych ramach.
Jeszcze jesienią lekarze ci mogli być zgłaszani przez SZOI jako zasoby poradni specjalistycznych do NFZ, który ich akceptował. Akceptacja ta przejawiała się między innymi tym, iż lekarze ci mogli rozliczać świadczenia w AOS.
Dziś nie mogą, gdyż fundusz postanowił interpretować rozporządzenie koszykowe Ministerstwa Zdrowia w sposób literalny, a faktycznie wskazano tam, iż porad w AOS mogą udzielać tylko lekarze z tytułem specjalisty, ze specjalizacją lub w trakcie specjalizacji.
Lekarz cudzoziemiec spoza Unii Europejskiej żadnej z tych przesłanek nie spełnia.
Faktem jest jednak również to, iż – biorąc pod uwagę realia funkcjonowania systemu, w którym lekarze ci od lat pracowali – jest to w stosunku do nich krzywdzące. Mało tego. Jest to niegospodarne.
W każdym szpitalu, w którym pracują lekarze z Ukrainy i Białorusi, słyszę na ich temat same peany. To bardzo pracowici, solidni medycy, którzy podchodzą do pracy z etosem i powołaniem.
Nie dziwi, iż dyrektor wspomnianego szpitala nie chciał pogodzić się z faktem, iż oto nie może dopuszczać ich do pracy w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej. Postanowił zatem poprosić o opinię Departament Prawny Ministerstwa Zdrowia.
Machina urzędnicza ruszyła. Mijały miesiące. Urzędnicy z Departamentu Prawnego przekazali sprawę do tych z Departamentu Lecznictwa i oto po czterech miesiącach oczekiwania szpital otrzymał opinię.
– Należy uznać, iż jeżeli wydana decyzja dopuszcza możliwość realizacji świadczeń w określonym zakresie czynności zawodowych i w określonym podmiocie (na przykład AOS) przez co zrównuje (w ograniczonym podmiotowo i przedmiotowo zakresie) uprawnienia tych lekarzy z lekarzami posiadającymi prawo wykonywania zawodu i tytuł specjalisty w danej dziedzinie, to staje się również możliwe finansowanie świadczeń zdrowotnych udzielanych przez tych lekarzy przez NFZ – czytamy w niej.
Resort zdrowia podkreśla, iż lekarze, o których mowa, nie mają uznanego tytułu specjalisty i nie są specjalistami w rozumieniu polskich przepisów prawa, jednak mogą na podstawie decyzji ministra zdrowia wykonywać określone w decyzji czynności specjalistyczne.
Opinię tę otrzymał nie tylko dyrektor szpitala, ale również tamtejszy oddział Narodowego Funduszu Zdrowia. Po raz kolejny uruchomiona została machina urzędnicza. Minęło kilka tygodni, po czym urzędnicy z oddziału NFZ postanowili przekazać sprawę do centrali.
Odnoszę nieodparte wrażenie, iż bardzo nie chciano pogodzić się z opinią Ministerstwa Zdrowia.
Centrala funduszu przekazała, iż w odniesieniu do tej sytuacji stosowana jest literalna wykładnia przepisów.
Taki obrót wydarzeń komplikuje życie wielu dyrektorom szpitali, którzy przez ostatnie lata skutecznie łatali problemy kadrowe, a niejednokrotnie wręcz opierali funkcjonowanie swoich AOS-ów właśnie na lekarzach cudzoziemcach spoza Unii Europejskiej.
Lekarze, o których mowa, nie przestali byc zatrudnieni u tych świadczeniodawców – pracują, ale wyłącznie na oddziałach szpitalnych. Dopuszczenie ich do pracy również w AOS spowodowałoby automatycznie jedną rzecz: zwiększenie dostępu do świadczeń finansowanych ze środków publicznych dla pacjentów.
Piłka znajduje się w tej chwili po stronie decydentów odpowiedzialnych za system ochrony zdrowia. Wydaje się, iż konieczne byłoby rozważenie zmiany przepisów wykonawczych. Przykładowo, można byłoby opracować rozwiązania przejściowe, które polegałyby na dopuszczeniu lekarzy spoza Unii Europejskiej posiadających prawo wykonywania zawodu wydane na podstawie art. 7 ust. 2a ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty do udzielania świadczeń w poradniach specjalistycznych przy jednoczesnym promowaniu ścieżki nostryfikacji ich specjalizacji.
Tego rodzaju zmiana obejmująca nowelizację rozporządzenia koszykowego nie wymaga ingerencji ustawodawczej, a zatem może zostać przeprowadzona w ramach obecnych kompetencji administracji rządowej.
Kierownictwo resortu jest w tej szczęśliwej sytuacji, iż nie jest potrzebna zmiana ustawy, więc problem można rozwiązać z pominięciem areny walki politycznej. Jedyne, czego trzeba, to decyzji. Czekają na nią nie tylko dyrektorzy szpitali, ale również pacjenci.
Tekst Piotra Misiorowskiego, prawnika z Kancelarii Doradczej Rafał Piotr Janiszewski.
Przeczytaj także: „Pielęgniarki potrzebne od zaraz – także te z Ukrainy?” i „Lekarze, nie lękajcie się”.