Szpital niesie pomoc dzieciom. Więc jak można go okradać? Niestety, okazuje się, iż niektórzy nie mają skrupułów. Na Oddziale Dziecięcym Szpitala w Bochni kilka tygodni temu pojawiły się urocze dziecięce lampki. W każdej sali znalazło się kilka sztuk. Wszystko po to, by ułatwić zasypianie małym pacjentom, żeby mogły czuć się bezpieczniej w nieznanym im otoczeniu.
REKLAMA
Lampki wystąpiły u nas na początku grudnia. Fundacja 'Mam Marzenie' przywiozła 24 szt. Przyznam, iż nie spodziewaliśmy się, iż będą takie ładne. Rozstawiliśmy je po salach, nie kontrolowaliśmy, gdzie, ile. Uważaliśmy, iż to przecież tylko lampki. Niestety. ubywanie ich szło w takim tempie, iż byliśmy w szoku.
- mówi nam ordynator Oddziału Dziecięcego Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Bochni. Najpierw kartki z prośbą o zostawienie lampek pojawiły się na drzwiach szpitalnych sal. Mimo to te przez cały czas znikały w tajemniczy sposób. To sprawiło, iż pracownicy placówki postanowili zamieścić wpis w mediach społecznościowych. Widać na nim żółtą kartkę, na której napisano: Prosimy nie zabierać lampek, które są darowizną Fundacji "Mam Marzenie" dla dzieci, przebywających na oddziale pediatrii.
Ludzie oburzeni. Wielu ruszyło z pomocą
Wpis Oddziału Dziecięcego szpitala w Bochni wywołał spore poruszenie. Mnóstwo osób zszokował fakt, iż ktoś może zabierać cokolwiek z sal, na których przebywają chore dzieci. Pod postem pojawiło się sporo komentarzy oburzonych internautów.
Dzieciom ze szpitala lampki kraść. Jakim trzeba być człowiekiem. Nie wierzę
- napisała jedna z internautek pod postem. "Kradzież to jedna sprawa, a druga to, jaki dają przykład dzieciom", "Niewiarygodne, iż coś takiego się dzieje i to choćby nie jest jednorazowy incydent", "W takich chwilach zastanawiam się, co jest nie tak z gatunkiem ludzkim!" - dodali inni. Wiele firm i osób postanowiło działać i już zakupiło lampki, które znów pojawiają się na salach. Są kolorowe, mają różne, często zabawne kształty. Z pewnością spodobają się małym pacjentom.
Nie spodziewaliśmy się, iż zrobi się o tym głośno, nie było to naszym celem. Chcieliśmy jedynie wpłynąć na te osoby, które te lampeczki wyniosły. Mieliśmy nadzieję, iż może się komuś zrobi głupio. Myślę, iż to jest tak, iż ludzie nie pomyślą, zobaczą 'o fajna lampka, dziecku się podoba, to wezmę', tak, jak z długopisem na poczcie. Wolę o tym myśleć w ten sposób i tak to sobie tłumaczyć
- wyjaśnia ordynator szpitala. - Teraz mamy chyba ich więcej niż mieliśmy wcześniej. Lampki przywiozło nam kilka firm, były choćby anonimowe osoby, które nam je wysłały od siebie - dodaje.