W kwietniu 2020 roku resort zdrowia, którym kierował wówczas Łukasz Szumowski, kupił 120 tys. masek ochronnych od firmy pośrednika, związanej z jego bratem. Transakcja opiewała na kwotę 5,5 mln zł. Maski nie spełniały norm WHO, a ich certyfikaty były fałszywe. Mimo ostrzeżeń CBA o braku doświadczenia dostawcy w handlu materiałami medycznymi, Ministerstwo Zdrowia zdecydowało się na zakup.
Śledztwo ruszyło pod kątem oszustwa wielkich rozmiarów. Jednak okazało się, iż w lutym 2024 roku zostało ono umorzone – "o czym do dziś nie poinformowano opinii publicznej" – ustaliła "Rzeczpospolita".
Afera maseczkowa. Ministerstwa Zdrowia złożyło zażalenie
Ministerstwo Zdrowia za czasów PiS próbowało wyplątać się z afery, zwalając winę na pośredników i pandemię. Wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, który nadzorował zakupy w 2020 roku, zgłosił sprawę do prokuratury po tym, jak dostawcy odmówili zwrotu pieniędzy za niespełniające norm maski. Główny pośrednik w transakcji, Łukasz Guńka, tłumaczył później, iż fałszywy certyfikat został dołączony przez pomyłkę.
Sprawę badano przez cztery lata, po czym zdecydowano się ją umorzyć. Obecne władze Ministerstwa Zdrowia złożyły zażalenie do sądu na decyzję prokuratury. Jak czytamy, sąd nie ujawnia jednak powodów umorzenia, powołując się na tajemnicę postępowania przygotowawczego.
Nowe śledztwo w Łodzi
Po umorzeniu postępowania w Warszawie sprawą zajęła się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Prokuratura Regionalna w Łodzi. Nowe śledztwo dotyczy nie tylko tej konkretnej transakcji, ale także innych zakupów sprzętu ochronnego w czasie pandemii. Śledczy badają, czy doszło do przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych oraz czy dostawcy świadomie dostarczyli wadliwy towar.
Pod lupą łódzkiej prokuratury jest także działalność Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, która była odpowiedzialna podczas pandemii COVID-19 za gromadzenie zapasów środków ochrony indywidualnej. Dochodzenie ma ustalić, czy w innych przypadkach również doszło do nieprawidłowości.