Starsza pani kontra imigrant – czyli jak zmyślony konflikt stał się politycznym paliwem.
Kiedy 4 lipca poseł Dariusz Matecki opublikował emocjonalny wpis o swojej cioci, która rzekomo nie mogła zapisać się do gastrologa, bo „leczymy w pierwszej kolejności nielegalnych migrantów z Somalii i Afganistanu”, internet – zgodnie z zamiarem autora – zapłonął.
Tyle iż to, co brzmi jak wyraz frustracji nad stanem służby zdrowia, okazuje się w rzeczywistości dobrze znanym mechanizmem dezinformacji: wykorzystaniem fikcyjnego bohatera i spreparowanego konfliktu, by podtrzymać antyimigrancki przekaz. Co jest tu prawdą, a co celową manipulacją?
Kolejka, która nie istnieje
Zacznijmy od podstaw: czy ciocia posła Mateckiego rzeczywiście nie mogła zapisać się do gastrologa w Szczecinie? Poseł nie podał konkretów – nie wiemy, z której poradni miała korzystać ani jakiego świadczenia dotyczył problem.
Tymczasem według oficjalnych danych NFZ z 7 lipca 2025 r., najbliższy wolny termin na oddziale gastroenterologicznym w Szczecinie był… tego samego dnia. jeżeli chodzi o wizytę w poradni specjalistycznej, trzeba było czekać do 29 września 2026 r. (stan na 9 lipca).
Czyli owszem, kolejki istnieją – ale żadna ciocia nie musiała czekać do 2027 r., bo zapisy na ten termin choćby się jeszcze nie rozpoczęły. Sugerowanie, iż jej miejsce zajął „nielegalny migrant z Somalii” nie tylko mija się z faktami – to czysta fantazja.
Czy nielegalni migranci mają pierwszeństwo?
Nie. I nie chodzi tu o interpretację, ale literalne brzmienie przepisów. Zgodnie z art. 4 ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, cudzoziemcy bez legalnego statusu w Polsce nie mają prawa do finansowanego leczenia. Wyjątkiem są sytuacje nagłe – stan zagrożenia życia lub zdrowia (art. 50 ust. 11). I to wszystko.
Nie ma żadnej podstawy prawnej, by osoby przebywające w Polsce nielegalnie miały pierwszeństwo, czy choćby równy dostęp do publicznego leczenia. Ten mit powraca cyklicznie – wcześniej dotyczył np. uchodźców z Ukrainy.
Ministerstwo Zdrowia już w 2022 r. dementowało podobne fałszywe doniesienia, zapewniając, iż kryteria przyjęć są jednakowe dla wszystkich ubezpieczonych – niezależnie od narodowości.
Jak podaje Biuro Rzecznika Praw Pacjenta, „przepisy prawa nie przewidują dostępu do świadczeń zdrowotnych poza kolejnością dla osób innych narodowości niż polskie, a zatem takie postępowanie byłoby niezgodne z prawem”.
Uprzywilejowanie migrantów? Brak dowodów, brak skarg
To, co najłatwiej byłoby wykazać, gdyby istniało – czyli konkretne przypadki „przepychania migrantów w kolejce” – nie zostało potwierdzone w żadnym źródle. Biuro Rzecznika Praw Pacjenta poinformowało, iż nie otrzymuje zgłoszeń dotyczących rzekomego uprzywilejowania cudzoziemców w dostępie do publicznej opieki zdrowotnej.
Podobnie Naczelna Izba Lekarska, zapytana o pomysł Karola Nawrockiego (także powiązanego z PiS), by wprowadzić „pierwszeństwo dla Polaków”, odpowiedziała jasno: różnicowanie pacjentów ze względu na narodowość byłoby dyskryminujące. Medycyna działa na podstawie wskazań zdrowotnych, nie paszportu.
Kto naprawdę ma prawo do leczenia?
Polskie prawo przewiduje kilka grup cudzoziemców, które mogą korzystać z publicznej opieki zdrowotnej – ale nie są to „nielegalni migranci”. Do uprawnionych należą:
- osoby posiadające status uchodźcy lub pobyt humanitarny (art. 2 ust. 2),
- legalnie pracujący cudzoziemcy i członkowie ich rodzin (art. 2 ust. 1; art. 3 ust. 1 pkt 2),
- studenci i doktoranci kształcący się w Polsce (art. 3 ust. 2 pkt 1).
W każdym z tych przypadków dostęp do systemu NFZ zależy od legalności pobytu i posiadania ubezpieczenia. Co więcej, wszyscy ci pacjenci są rejestrowani w systemie eWUŚ i podlegają tym samym zasadom kolejkowym, co polscy ubezpieczeni.
Manipulacja emocją i stereotypem
Wpis Mateckiego nie jest zwykłą opinią. To klasyczny przykład techniki manipulacyjnej polegającej na zestawieniu bliskiego, „swojskiego” bohatera (starsza ciocia) z anonimowym, egzotycznym „zagrożeniem” (migrant z Somalii). Taki kontrast buduje automatyczne emocje: litość wobec starszej kobiety i gniew wobec obcego, który rzekomo zajmuje jej miejsce.
W rzeczywistości żadna ciocia nie została odsunięta przez migranta. Ale fakt ten nie jest istotny w takim przekazie – liczy się obraz, który zostaje w głowie: „Polak czeka, obcy korzysta”. To polityczna insynuacja, ubrana w szaty troski o służbę zdrowia.
Prawda boli: kolejki to efekt systemu, nie migracji
Kolejki do lekarzy rzeczywiście są dłuższe niż kilka lat temu. Ale głównymi ich przyczynami są niedobory kadrowe, zbyt niskie finansowanie, ograniczona liczba poradni specjalistycznych i starzejące się społeczeństwo.
Żaden z tych czynników nie ma związku z obecnością imigrantów w systemie zdrowotnym – zwłaszcza iż migranci stanowią niewielki odsetek wszystkich pacjentów, a ci bez ubezpieczenia mogą być leczeni wyłącznie w wyjątkowych okolicznościach.
Co więcej, wielu cudzoziemców legalnie przebywających i pracujących w Polsce zasila system, płacąc składki zdrowotne. Trudno więc uznać ich za „pasażerów na gapę”. Takie ujęcie sprawy to nie tylko uproszczenie – to celowe budowanie niechęci społecznej oparte na nieprawdzie.
Od emocji do prawa – gdzie kończy się granie na strachu
Dariusz Matecki jako poseł musi doskonale wiedzieć, iż jego wpis nie wytrzymuje konfrontacji z faktami. Mimo to zdecydował się na publiczne podzielenie się tym przekazem – nie jako jednostkową opinią, ale jako „komentarzem politycznym”, mającym podtrzymać narrację o zagrożeniu ze strony migrantów.
Tymczasem rzeczywistość wygląda inaczej: Polacy i cudzoziemcy są traktowani równo w systemie opieki zdrowotnej, o ile posiadają ubezpieczenie. A osoby przebywające w Polsce nielegalnie – wbrew krążącym mitom – nie mają żadnego pierwszeństwa, a wręcz przeciwnie: są z niego wykluczone.
Fałszywe informacje tego typu mają realne skutki. Zwiększają społeczne napięcia, obniżają zaufanie do instytucji i rozmywają rzeczywiste problemy systemu ochrony zdrowia. Zamiast rozwiązań dostajemy mity. Zamiast rzetelnej debaty – zmyślone historie o ciociach i Somalijczykach.