W minionym tygodniu w Senacie odbyło się posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Bezpieczeństwa Medyków. Udział w nim wziął między innymi prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej – dr Marek Tomków. Podczas swojej wypowiedzi stwierdził, iż zawód farmaceuty jest narażony na szczególne ryzyko między innymi z tego powodu, iż jest mocno sfeminizowany. Pracownicy obsługując codziennie choćby 2 miliony pacjentów, narażeniu są na różne rodzaje agresji.
– Te formy agresji, z którymi się spotykamy, to jest głównie agresja słowna. Oczywiście do tego dochodzi nam też hejt w internecie. Natomiast po wydarzeniach, które miały miejsce w jednej z aptek, gdzie faktycznie doszło do bardzo nieprzyjemnych wydarzeń, my uzyskaliśmy taki status jak funkcjonariusz publiczny – mówił Marek Tomków.
- Czytaj również: Szarpanina w aptece. Napastnik groził farmaceucie nożem…
Zwrócił też uwagę, iż przez lata farmaceuci odgrodzeni byli od pacjentów szklaną przegrodą lub pierwszym stołem. Teraz pacjenci coraz częściej wchodzą do wnętrza apteki, które było dla nich do tej pory zamknięte. To efekt udzielania w aptekach coraz większej liczby świadczeń.
– Możemy jako przykład podać chociażby ponad 3 miliony pacjentów, którzy weszli w głąb apteki na szczepienia. W tej chwili tych świadczeń związanych również z udzielaniem konsultacji farmaceutycznych czy prostych badań diagnostycznych, mamy nadzieję, iż będzie więcej, co tym bardziej zwiększa ryzyko jakichkolwiek zachowań agresywnych po stronie pacjentów – mówił prezes NRA.
Farmaceuci wspierają klauzulę no-fault
Podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Bezpieczeństwa Medyków prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej przedstawił trzy wątki istotne dla farmaceutów z perspektywy ich bezpieczeństwa.
– Element pierwszy, oczywiście popieramy absolutnie klauzulę no-fault. Ona wynika również z tego, iż jako farmaceuci w tej chwili udzielamy świadczeń dość wrażliwych. Po pierwsze szczepienia, z czym nie wszyscy chcą się pogodzić, po drugie chociażby takie świadczenie jak pigułka „dzień po”. Tutaj też mamy do czynienia z ogromnymi emocjami po stronie pacjentów, często ich rodziców czy partnerów, którzy mówiąc delikatnie werbalizują swoje obawy i swoje wątpliwości – mówił Marek Tomków.
- Czytaj również: Seria napadów na apteki we Wrocławiu. Sprawcami Ukraińcy?
Wskazał też, iż samorząd zawodu farmaceuty popiera postulat, aby wszystkie zawody medyczne zostały objęte takim statusem jak funkcjonariusz publiczny. W jego ocenie różnicowanie pod tym względem pracowników medycznym jest złym rozwiązaniem.
– I trzecia kwestia to już jest taka bardzo indywidualna związana z naszą ustawą. Status funkcjonariusza przysługuje farmaceucie w aptece, w aptece szpitalnej, w punkcie aptecznym czy w tych miejscach, które najczęściej kojarzą nam się z pracą farmaceuty. Natomiast my coraz częściej wychodzimy na przykład choćby na stadiony, gdzie przecież szczepili farmaceuci. Często pracujemy w tej chwili w POZ-ach. Bardzo często farmaceuci kliniczni wychodzą po prostu na oddziały. W związku z czym tam również wszędzie, gdzie wykonujemy zawód, ten status powinien być niezmienny. A nie obowiązywać tylko w ramach danego pomieszczenia, w którym się znajdujemy – mówił prezes NRA.
- Czytaj również: Od dziś farmaceuci i technicy farmaceutyczni z ochroną funkcjonariuszy publicznych
Zwracał uwagę, iż ataki werbalne na pracowników aptek części zdarzają się po wyjściu z apteki. Ich ryzyko rośnie też podczas dyżurów nocnych.
©MGR.FARM