Według najnowszych badań coraz więcej dzieci jest diagnozowanych – i to wcześnie – z ADHD. W USA diagnozę tę wystawia się już 3-5 latkom. Jednocześnie mało kto zdaje sobie sprawę z istnienia tzw. Zespołu Stresu Elektronicznego. Nie znajdziecie go jeszcze w oficjalnych spisach chorób i zaburzeń, takich jak ICD czy DSM (będących podstawą pracy lekarzy), jednak jego istnienie zostało potwierdzone badaniami. Osobą, która odkryła ZSE jest psychiatra dziecięcy dr Victoria Dunckley.
Historia u podstaw obserwacji
Dr Victoria Dunckley zainteresowała się wpływem ekranów na zdrowie dzieci już około roku dwutysięcznego, gdy kończyła specjalizację i pracowała z dziećmi z rodzin zastępczych. Większość z nich miała za sobą traumę przemocy lub porzucenia i nadreaktywny „spust” na stres: łatwo wpadały w stan „walcz lub uciekaj”. Jednocześnie choćby krótka sesja gry wideo wystarczała, by stawały się agresywne.
Gdy zabierano im dostęp do gier wideo, przestawały żyć w nieustannym napięciu i robiły postępy – w relacjach, panowaniu nad emocjami itp.
Z czasem lekarka interwencję tę zaczęła stosować także u dzieci bez historii traumy i odkryła, iż odcięcie od gier i w ogóle elektroniki pomaga bardzo szerokiemu spektrum pacjentów: z ADHD, lękiem, chorobą dwubiegunową, depresją, tikami, a choćby zespołem Tourette’a.
Dziś cyfrowe otoczenie jest bardziej skomplikowane niż same gry, ale zasada pozostała ta sama: to, ile i kiedy dziecko ma kontakt z ekranami, fundamentalnie wpływa na jego układ nerwowy.
Co widzimy w gabinetach i szkołach
W ostatnich latach rośnie liczba diagnoz zaburzeń psychicznych u dzieci i nastolatków: depresji, prób samobójczych, zaburzeń dwubiegunowych, spektrum autyzmu. W ślad za tym idzie gwałtowny wzrost stosowania leków psychotropowych: stymulantów (przy zaburzeniach uwagi) i neuroleptyków (przy zaburzeniach nastroju, agresji, tikach, autyzmie). Są to leki silne, bywa iż niezbędne i wręcz ratujące życie, ale obciążone trwałymi skutkami ubocznymi (tycie, zaburzenia metaboliczne, cukrzyca).
Jednocześnie u dzieci pojawia się coraz więcej chorób przewlekłych kojarzonych kiedyś z wiekiem średnim: otyłość, insulinooporność, nadciśnienie.
W orzeczeniach o niepełnosprawności problemy zdrowia psychicznego wysuwają się na pierwsze miejsce. Do tego dochodzi spadek umiejętności czytania – szczególnie szybki u chłopców.
Na tle tych trendów dzieci spędzają przy ekranach coraz więcej czasu: uczniowie szkół podstawowych około 6 godzin dziennie, starsi choćby ponad 10 godzin. Ekrany trafiają w ręce coraz młodszych – przedszkolaków, a choćby niemowląt – a szkoły dokładają kolejne godziny ekspozycji.
Czy to się łączy? Mity i fakty
Związek między czasem ekranowym a problemami jest dobrze udokumentowany: otyłość, zaburzenia snu i nastroju, agresja, uzależnienia, problemy z uwagą, opóźnienia rozwojowe, kłopoty z mową, uczeniem się i integracją sensoryczną. Dlaczego więc wciąż słyszymy mity dotyczące korzystania z ekranów przez dzieci i młodzież?
Pierwszy mit: „liczy się tylko treść”. Wersja „edukacyjna” czasu ekranowego bywa traktowana jak czas wysokiej jakości i rozwojowy. Tymczasem najważniejszy jest całkowity czas przed ekranem. To on przewiduje, czy korzystanie będzie problemowe.
Drugi mit: „wchodzenie w interakcję z ekranem jest lepsze niż pasywne oglądanie”. Faktycznie bywa odwrotnie. Interaktywny ekran (gry, aplikacje) silniej stymuluje, bardziej zaburza sen, nastrój i funkcje poznawcze oraz łatwiej uzależnia niż bierne oglądanie.
Trzeci mit: „wszystko jest dobre w umiarkowaniu”.
Niestety istnieją dzieci, które źle reagują już na niewielkie dawki ekranów, zwłaszcza wieczorem.
„Umiar” nie jest tu regułą uniwersalną.
Czwarty mit: „trzeba wcześnie uczyć umiejętności komputerowych”. Umiejętności cyfrowe są dziś intuicyjne i możliwe do szybkiego nadrobienia na każdym etapie. Tymczasem wypierają w szkołach muzykę, plastykę, WF – filary zdrowego rozwoju.
Piąty mit: „technologia zrewolucjonizuje naukę i oszczędzi pieniądze”. W praktyce to bardzo drogie, a badania i doświadczenie szkół pokazują, iż klasy najbardziej „uzbrojone” technologicznie mają często gorsze wyniki. Dzieci z najkrótszym czasem ekranowym (poniżej 30 minut dziennie poza szkołą) miewają najlepsze oceny i to one wygrywają w konkursach przedmiotowych.
Szósty mit: „oprogramowanie pomaga przy dysleksji i trudnościach w czytaniu”. Czytanie z ekranu spowalnia, spłyca i utrudnia „czytanie głębokie” – łączenie nowej treści z wiedzą już posiadaną.
Ręczne notatki lepiej integrują materiał i poprawiają wyniki testów.
Laptopy rozpraszają nie tylko właściciela, ale i otoczenie.
Tygodnik Spraw Obywatelskich
Od 2020 roku odkrywamy niewygodne prawdy i nagłaśniamy historie, które mają moc zmieniać Polskę.
Przekaż darowiznę i stań się naszym współwydawcą
Mechanizm: dlaczego ekran „rozkręca” mózg
Najprościej patrzeć na ekran jak na stymulant. Pobudza układ nerwowy podobnie jak kofeina czy nikotyna, a do tego emituje światło (ze szczególnie silną składową niebieską), które rozstraja zegar biologiczny i hamuje produkcję melatoniny. Efekt to zaburzenia snu, nadmierne wydzielanie hormonów stresu (kortyzolu), niepotrzebne uruchamianie wciąż na nowo odruchu „walcz lub uciekaj”. Dziecko siedzi, ale jego ciało zachowuje się, jakby miało biec albo się bić – napięcie nie znajduje ujścia, więc narasta pobudzenie, drażliwość, agresja albo lęk i zaburzenia rozwojowe.
Dochodzi do przeciążenia układu nagrody: choćby „niewinne” gry edukacyjne potrafią przesterować dopaminę.
Z czasem ten system się „znieczula” – potrzeba coraz silniejszej stymulacji, by utrzymać zaangażowanie. Do tego intensywna stymulacja sensoryczna (szybkie cięcia, jaskrawe kolory), niebieskie światło, permanentna wielozadaniowość (typowa u nastolatków) i promieniowanie z Wi-Fi/urządzeń u części osób dodatkowo podnosi fizjologiczne pobudzenie.
Wszystko to kumuluje się i utrzymuje dziecko w stanie przewlekłego stresu, co ma tragiczne skutki dla rozwoju.
Wysokie pobudzenie „odcina” krew od kory przedczołowej – tej części mózgu, która odpowiada za planowanie, priorytetyzację, kontrolę impulsów, regulację emocji, empatię i kreatywność. Gdy jej działanie słabnie, spada zdolność do samokontroli, nauki i empatii. Obraz kliniczny bywa różny: u jednych dominują lęk i wybuchy złości, u innych rozproszenie uwagi – ale mechanizm pozostaje wspólny.
Zespół Stresu Elektronicznego (ZSE): jak to wygląda w domu
Dla określenia tego, co się dzieje, dr Dunckley stworzyła parasolowe pojęcie „Zespół Stresu Elektronicznego”, by nazwać typowy zestaw objawów wywołanych jednym mechanizmem.
Najczęstsze sygnały ZSE to: rozchwiany nastrój, łatwe „załamania”, napady gniewu u nastolatków, płaczliwość i trudność w regulacji emocji. Do tego poważne problemy z koncentracją, zapominanie o zadaniach, gubienie rzeczy. Częste są zachowania opozycyjno-buntownicze, niski poziom empatii, słabe kompetencje społeczne (brak kontaktu wzrokowego, „bycie w sobie”). Dziecko działa w trybie przetrwania – nie planuje, nie analizuje, nie myśli o innych. Czasami dołączają się do tego objawy psychotyczne: omamy wzrokowe/słuchowe, myślenie paranoidalne.
U części dzieci objawy przypominają lub nasilają znane diagnozy: zaburzenia nastroju (światło z ekranów nocą zwiększa ryzyko depresji i zachowań samobójczych), zaburzenia lękowe i obsesyjno-kompulsyjne (nadmiar dopaminy i „nakręcenie” układu), cechy ze spektrum autyzmu (regres, obsesje, powtarzalne zachowania), tiki i zespół Tourette’a.
I tu uwaga praktyczna: samo dramatyczne ograniczenie kontaktu z elektroniką bywa wystarczające, by część tych objawów w ciągu kilku tygodni znacząco osłabła lub zniknęła – choćby zanim dojdzie do rozwiniętego uzależnienia.
Obrazowanie mózgu osób uzależnionych od gier elektronicznych pokazuje niepokojące wzorce: zanikanie istoty szarej w korze przedczołowej, „porozrywaną” istotę białą (gorsza łączność obszarów mózgu), spadek wrażliwości receptorów dopaminowych.
Zaskakująco przypomina to zmiany widywane u osób uzależnionych od alkoholu i narkotyków.
Detoks cyfrowy: najskuteczniejsza interwencja startowa
Propozycja dr Dunckley jest konkretna: pełne odcięcie od elektroniki na co najmniej 3-4 tygodnie (czasem dłużej). Nie weekend, nie „mniej ekranu”, tylko zero bodźca. Taki detoks umożliwia układowi nerwowemu powrót do równowagi, zsynchronizowanie zegara biologicznego, normalizację dopaminy i hormonów stresu.
Już po 4–6 tygodniach u dzieci, nastolatków i młodych dorosłych obserwowano poprawę snu i markerów metabolicznych (np. cholesterolu).
A co najważniejsze dla rodzica – widać, jak dziecko funkcjonuje bez elektroniki, niezależnie od dotychczasowej diagnozy i leków. Po cyfrowym detoksie można ostrożnie testować, czy i jaka dawka ekranów jest w ogóle tolerowana.
W praktyce dzieci podczas postu zaczynają spontanicznie wracać do zdrowych aktywności: ruchu, zabaw kreatywnych, kontaktów z rówieśnikami i rodzicami.
Jak to zrobić w domu – praktyczne kroki
Po pierwsze: żadnych urządzeń w sypialniach. Uczenie się, projekty z użyciem komputera u dzieci powinny być wykonywane w przestrzeni wspólnej, pod okiem dorosłych.
Po drugie: koniec z „multiscreenem” – używany tylko jednego urządzenia naraz, a w okresie detoksu: żadnego.
Po trzecie: konieczne jest wprowadzenie w domu stref bez ekranów i żelaznych zasad: przy posiłkach, podczas wspólnej zabawy, na spacerach – urządzenia elektroniczne leżą głęboko schowane i wyciszone, tak by nie przyciągały uwagi powiadomieniami. Dobrym rytuałem jest „koszyk domowy” przy wejściu – swoje telefony odkładają tam także dorośli.
To ważne, bo dzieci odbierają naszą ciągłą obecność online jak odrzucenie.
Wspierajcie mózg tym, co naprawdę go rozwija: patrzenie w oczy, rozmowy sam na sam, dotyk, wspólny ruch, czytanie na głos, proste ćwiczenia uważności, codzienny kontakt z przyrodą (las, park, choćby podwórko). Rano zadbajcie o jasne światło dzienne i odrobinę ruchu – to reguluje zegar biologiczny. Po zmroku eliminujcie jasne i niebieskie światło: wyłączajcie wszelkie ekrany i jaskrawe światła LED oraz jarzeniówki, zostawcie nisko położone lampki z ciepłym światłem. U niektórych dzieci pomagają czerwone lampki nocne (koniecznie czerwone).
Jeśli z jakiegoś powodu musicie korzystać z urządzeń, pomóc mogą filtry światła niebieskiego lub aplikacje typu f.lux – ale to protezy, nie rozwiązanie.
W domu preferujcie połączenia kablowe zamiast Wi-Fi: trudniej „uciec” z tabletem pod kołdrę, a ekspozycja na bodźce jest mniejsza.
W szkole – jeżeli nasze dziecko przechodzi akurat detoks cyfrowy, warto porozmawiać o czasowym zwolnieniu z zadań wymagających komputera (zwłaszcza po zmroku) i z pracy w sieciach bezprzewodowych – lekarz może wystawić odpowiednią rekomendację na 4 tygodnie resetu.
Kluczowy szczegół organizacyjny, o ile decydujemy się na pełen detoks cyfrowy, a nie tylko zdrowe ograniczenia: zmieniamy środowisko, nie liczmy na siłę woli dziecka. Urządzenia wychodzą z domu (dosłownie – do oddzielnego schowka). „Schowane” w szafie wciąż będą kusić i generować konflikty. Detoks planujemy na spokojny okres (najlepiej na ferie lub wakacje), z bogatą listą alternatyw: zajęcia ruchowe, gry planszowe, wspólne gotowanie, majsterkowanie, ogród, instrumenty, klocki, biblioteka, spotkania z rówieśnikami „na żywo”.
Zapraszamy na staże, praktyki i wolontariat!
Dołącz do nas!Dostosuj do wieku i rozwoju
Im młodsze dziecko, tym większa jest potrzeba ochrony kory przedczołowej. Małe dzieci nie potrzebują ekranów do życia, a dodatkowo – w tym okresie – niemowlęcym i przedszkolnym wywołują najbardziej dramatyczne negatywne zmiany w mózgu.
W starszym wieku wprowadzamy zasady korzystania z ekranów, a jednocześnie obserwujemy, co się dzieje. Część dzieci nie toleruje żadnej dawki gier wideo, inne źle reagują wyłącznie na wieczorne korzystanie lub na media społecznościowe.
Jeśli pojawiają się typowe objawy ZSE (wybuchy, bezsenność, rozproszenie), to nie znak złej woli dziecka, tylko sygnał, iż bodźca jest za dużo.
Najważniejsza zasada
„Przede wszystkim nie szkodzić” – to odwieczna zasada przyświecająca lekarzom, którą też powinniśmy się przejąć jako rodzice. A zatem zdrowie mózgu dziecka stawiamy nad wygodę, modę i presję – „przecież wszyscy mają telefony”. Zdrowe zasady korzystania z elektroniki i poważne ograniczenia nie są karą, tylko interwencją medyczno-wychowawczą. Wprowadzając ograniczenia kontaktu z ekranami, równolegle budujemy rytm dnia oparty na śnie, świetle porannym, ruchu, jedzeniu o przewidywalnych porach i realnych relacjach.
To podejście nie wymaga drogich terapii ani nowych gadżetów.
Wymaga decyzji dorosłych, konsekwencji i zastąpienia „wirtualnego” – prawdziwym.
W zamian dostajecie bardziej spokojne dziecko, które lepiej śpi, łatwiej się uczy, ma mniej napadów złości i więcej prawdziwej radości. I dokładnie o to w tym wszystkim chodzi.
Po szczegółowe informacje o wprowadzaniu zasad relacji z ekranami w rodzinie zapraszamy do publikacji:
Bogna Białecka, Aleksandra Gil: „Pomoc dziecku w cyberpulapce”, wydawnictwo Eureka 2024
Dr Victoria Dunckley: „Wymieć śmieci z mózgów dzieci”, wydawnictwo Wszystkich Świętych, 2022
Zapraszamy też po bezpłatne pomoce w tym zakresie:
„Dzieci w wirtualnej sieci”, miniporadnik
„Nastolatki w wirtualnym tunelu”








![Taco Hemingway "Latarnie wszędzie dawno zgasły" [RECENZJA]](https://i.iplsc.com/-/000M4XEEXVMFCF24-C461.jpg)

