Jesteśmy za bardzo opiekuńczy
Kiedy spojrzymy na dzieciństwo nasze, naszych rodziców czy dziadków, zobaczymy świat pełen obowiązków, wyzwań, nauki samodzielności i – co ważne – porażek. Dziś dzieci mają ciepło, bezpieczeństwo i wygodę. I choć to brzmi jak spełnienie rodzicielskich marzeń, coraz więcej specjalistów alarmuje: być może daliśmy dzieciom za dużo... spokoju i jesteśmy za bardzo nadopiekuńczy, co skutkuje złą kondycją psychiczną najmłodszych.
Pediatra Monika Działowska, znana z instagramowego konta @pediatranazdrowie, poruszyła ostatnio w swoich stories temat kondycji psychicznej dzieci. W kilku kafelkach nagrań powołała się na słowa wykładowcy z Uniwersytetu Stanforda, który zwracał uwagę na związek między brakiem samodzielności, porażek a rosnącymi problemami psychicznymi młodzieży.
Dzieci nie doświadczają dziś krytyki, niepowodzeń ani upadków, bo rodzice chcą zapewnić im wyłącznie pozytywne doświadczenia. Lekarka ostrzega przed byciem "rodzicem helikopterem", który na każdym kroku krąży przy dziecku i usuwa mu kłody spod nóg, by nie zaznało negatywnych doświadczeń. Przez to młody człowiek nie uczy się, jak radzić sobie z trudnościami. Kiedy w końcu spotykają go przykre doświadczenia w prawdziwym życiu, nie wie, co z tym zrobić.
Dawaj dziecku obowiązki, stawiaj wyzwania
Wielu rodziców ma tylko dobre intencje i usuwa dzieciom kłody spod nóg, by żyło im się komfortowo. Pomagają, wyręczają, organizują każdy dzień, by był atrakcyjny i bezpieczny. Tymczasem dzieci potrzebują obowiązków – choćby tych zwyczajnych, domowych. Przedszkolak może nakrywać do stołu, uczeń – sprzątać swój pokój, a nastolatek – wynosić śmieci czy zmywać po obiedzie. Te zadania budują w dzieciach poczucie odpowiedzialności i sprawczości. Informują: jesteś potrzebny, masz wpływ, dajesz radę.
Równie ważne są wyzwania. Te intelektualne, ale i fizyczne – jak sport. To właśnie w rywalizacji, przegranej i konieczności podniesienia się po porażce, dzieci uczą się siły i wytrwałości. Przegrany mecz, brak gola, kontuzja – to momenty trudne, ale potrzebne. Dają dziecku coś, czego nie da żadna pochwała: wiarę, iż można się podnieść, choćby jeżeli było źle.
Oczywiście, dzieci nie mogą być pozostawione same sobie. Potrzebują wsparcia, ale nie opieki wyręczającej w każdej trudności. Potrzebują obecności rodzica, który powie: "Wierzę, iż dasz radę", zamiast: "Zrobię to za ciebie, żebyś się nie męczył".
Nasze dzieci rosną w bezpiecznym świecie i to powinno nas cieszyć. Ale jeżeli nie damy im okazji, by mierzyły się z małymi porażkami, nie będą przygotowane na większe kryzysy. A życie – prędzej czy później – takie momenty przynosi każdemu. Może warto, zamiast chronić dzieci przed każdą trudnością, zacząć je do tych trudności przygotowywać? W taki sposób, by miały nie tylko komfort, ale też siłę. Nie tylko spokój, ale i odwagę.