Pod koniec grudnia 2020 roku szefowa Krakowskiego Biura Festiwalowego Izabela Błaszczyk w płomiennym przemówieniu zapowiedziała, iż Kraków “staje w konkury z największymi telewizyjnymi platformami streamingowymi”. Sprawdziliśmy, ile wydano na to, by z miasta uczynić potentata na rynku telewizyjnym i czy krakowskim urzędnikom udało się już dogonić Netflixa.
Deklaracje o stawaniu w konkury z największymi platformami streamingowymi padły 27 grudnia 2020 roku na Facebooku.
Pani Izabela Błaszczyk mówiła wówczas:
Od tamtego momentu minęły blisko dwa lata. To dobry czas, by sprawdzić, jak się sprawy mają.
Po pierwsze, ile wydaliśmy na projekt gonienia Netflixa
A wydaliśmy – według deklaracji urzędu, do których w kwestiach finansów należy pochodzić z dużą ostrożnością – dwa miliony złotych bez wynagrodzeń:
Czyli z wynagrodzeniami jeszcze więcej.
Oraz jakie efekty osiągnięto, dzięki wydaniu tych pieniędzy:
Tak. Dobrze widzicie. Aktualna średnia liczba odtworzeń materiału to 40.
Przy czym – zwraca uwagę Paula Święch-Wałaszek z KBF w przesłanej odpowiedzi – nasza “średnia w wielu przypadkach nie jest miarodajna, ponieważ liczba odtworzeń poszczególnych materiałów waha się od kilkunastu do ponad tysiąca.” Nie należy też zwracać uwagi na to, iż oglądalność materiałów – mimo nakładów finansowych – spada, bo to “wina pandemii”. Może.
Ale może po prostu ktoś nie wie, co robi.
Netflixa więc jak na razie nie mamy. Nie jest jednak też tak, iż nic nie mamy.
Są bowiem tacy, którzy mają zarobek.
Nie tylko w Krakowie.
O czym pisaliśmy kilka dni temu: W Krakowie kryzysu nie widać. 40 tys. zł miesięcznie za prowadzenie social mediów.
Jakie wyciągnięto wnioski z tego, iż nie idzie? Szerzej odkręcono kurek z kasą.
I aktualnie krakowski magistrat stanął także w konkury z CNN. Na wspomnianej platformie VOD kilka miesięcy temu odpalono program informacyjny, który tylko w tym roku (i to bez wyposażenia studia, które kosztowało bardzo, bardzo dużo) będzie nas kosztować ponad 7 milionów złotych.
Blisko 25 tysięcy złotych dziennie.
Przez pierwsze pół roku “zdobyto” zaledwie 20 tys. wyświetleń na VOD, które jest głównym miejscem emisji programu. To oznacza, iż Ekipa Majchrowskiego potrzebuje wydać z budżetu w okolicach 200 złotych, by zdobyć tam… jedno wyświetlenie. Teraz ma być jednak lepiej, bo… są nowi pijarowcy.
A w planach pojawiło się między innymi zatrudnienie (za 15 tys. złotych miesięcznie) meteorologa, który w ciągu dnia dzwoniłby do IMGW po prognozę, by popołudniu “zbriefować” prowadzącego.
Jaki z tego płynie wniosek? Dla mnie taki, iż im więcej wielkich słów i pełnych uniesienia deklaracji o “stawaniu w szranki z najlepszymi” płynie z ust członków Ekipy Majchrowskiego, tym mocniej trzeba trzymać się za portfel. Nie ma przykładu lepszego niż projekt, w ramach którego miasto (planujące gaszenie świateł na ulicach i mające problem z utrzymanie sieci autobusów) wydaje miliony złotych, by stać się… potentatem telewizyjnym. I raz opowiada, iż goni Netflixa, a znowu innym ściga się z CNN.
Trzymajcie się więc za portfele. Najlepiej obydwiema rękami.
PS. Netflix ma w Polsce ok. 2 mln użytkowników. I ponad 220 milionów subskrybentów na świecie.