Dziecko w niebezpieczeństwie? To jedno słowo może uratować życie – i wcale nie chodzi o "pomocy!"

natemat.pl 16 godzin temu
Czy da się nauczyć dziecko jednego słowa, które w sytuacji zagrożenia realnie zwiększy jego szansę na pomoc? Tiktokerzy twierdzą, iż tak – i tym razem eksperci przyznają im rację. Chodzi o z pozoru banalne "mamo". A jednak są na to badania – i nie dotyczą wyłącznie matek. choćby kobiety bezdzietne reagują na ten krzyk instynktownie. Skąd ten mechanizm i czy "mamo" działa alarmująco także na mężczyzn? Wyjaśniamy.


Trend zapoczątkowała amerykańska tiktokerka Sierra Noelle, której nagranie z listopada 2024 roku zdobyło prawie cztery miliony polubień. Radzi w nim: jeżeli twoje dziecko znajdzie się w niebezpieczeństwie, niech nie krzyczy "pomocy" i "ratunku", tylko "mamo". Taki komunikat ma uruchamiać natychmiastową reakcję kobiet – i to nie tylko tych, które same są matkami.

Szybko na TikToku pojawiło się wiele podobnych filmów, w których inne kobiety potwierdzają skuteczność tej metody.

"Moje dziecko utknęło na placu zabaw, krzyczała 'mamo' i armia matek przybiegła jej na pomoc. 'Mamo' to uniwersalne wołanie o pomoc" – pisze jedna z użytkowniczek. „Uczę moje dzieci, żeby w razie problemu w miejscu publicznym krzyczały 'mamo' i biegły w stronę kobiety” – dodaje inna. Kolejna komentuje: "Instynkt mamy niedźwiedzicy budzi się dla wszystkich dziecka, nie tylko własnego".

Dziecięce wołanie "mamo" w miejscu publicznym to alarm dla kobiet. choćby tych bezdzietnych


I nie – to wcale nie jest tylko internetowa ciekawostka. Z punktu widzenia psychologii behawioralnej, dr Sanam Hafeez – neuropsycholożka z Nowego Jorku – pozytywnie ocenia to podejście. Jej zdaniem krzyczenie "mamo" zamiast "pomocy" może być dobrą strategią dla dzieci, szczególnie wtedy, gdy są przestraszone, zdezorientowane lub przytłoczone.

– Wołanie "mamo" to znana i dająca poczucie bezpieczeństwa reakcja. W stresującej sytuacji dziecko może czuć się przytłoczone samym pomysłem wołania o pomoc, ale zwrócenie się do kogoś, z kim ma emocjonalną więź, może być łatwiejszym pierwszym krokiem – podkreśla ekspertka w rozmowie z amerykańskim portalem Parents.

Dr Hafeez wyjaśnia, iż choć słowo "pomocy" brzmi bardziej alarmująco, to "mamo" zwiększa szansę, iż zareaguje odpowiedni dorosły – szczególnie kobieta, która może być bardziej skłonna, by pomóc dziecku w potrzebie.

Nawet jeżeli to nie jej własne dziecko, "może to być sygnał dla dorosłych w pobliżu, iż dziecko jest w potrzebie i szuka kogoś, komu może zaufać. To pomaga szybciej rozpoznać sytuację", dodaje ekspertka.

Rzeczywiście – w komentarzach kobiety piszą zgodnie: "Nie mam dzieci, ale gdy słyszę 'mamo', od razu czuję, iż muszę zareagować", "To silniejsze ode mnie. Słyszę i już jestem gotowa pomagać", "Usłyszałam, jak chłopiec krzyczy 'mamo' i wyszłam na ulicę, żeby go znaleźć", "Nie mam dzieci, ale zawsze reaguję. Inne kobiety też".

"Ja, choć nie jestem matką, też automatycznie się zatrzymuję, patrzę i nasłuchuję, gdy krzyk dziecka brzmi zbyt przerażająco. Ten konkretny ton" – napisała jedna z użytkowniczek TikToka. "W tym klubie wszystkie jesteśmy mamami" – dodała inna. Z kolei wielu mężczyzn przyznaje, iż ich reakcja jest wolniejsza – często najpierw oceniają sytuację z dystansu.

Badania mówią wprost: kobiety szybciej reagują na dziecięcy płacz


Te reakcje są nie tylko społeczne – wydają się też zakorzenione biologicznie. W badaniu opublikowanym w "NeuroReport" wykazano, iż gdy kobieta słyszy płacz niemowlęcia, jej mózg niemal natychmiast wyłącza tzw. sieć stanu spoczynkowego (default mode network), odpowiedzialną za błądzenie myślami i introspekcję. Dezaktywowana zostaje m.in. przednia kora obręczy i przyśrodkowa kora oczodołowa. W praktyce oznacza to, iż mózg przechodzi z trybu "myślę o sobie" do trybu "działam".

U mężczyzn takiej reakcji niemal nie zaobserwowano – ich mózg pozostaje w trybie spoczynkowym choćby po usłyszeniu płaczu. To pokazuje, iż kobiety reagują na dziecięce sygnały szybciej i bardziej instynktownie.

To nie wszystko. W podobnym badaniu opublikowanym we "Frontiers in Psychology" w 2016 roku naukowcy zastosowali stymulację magnetyczną TMS i pomiary elektromiograficzne, by sprawdzić, jak ciało reaguje na płacz dziecka. Już po 100 milisekundach od usłyszenia płaczu u kobiet pojawiała się fizyczna reakcja – aktywacja mięśni ręki, jakby gotowość do sięgnięcia po dziecko. U mężczyzn efekt ten nie występował.

Co ważne, badania obejmowały zarówno osoby mające dzieci, jak i bezdzietne. To sugeruje, iż instynkt opiekuńczy u kobiet może uruchamiać się niezależnie od doświadczenia macierzyńskiego – to raczej automatyczna reakcja organizmu niż świadomy wybór.

Choć nie ma twardych danych dotyczących samego słowa "mamo" ani reakcji dorosłych na krzyk starszych dzieci, wyniki badań sugerują, iż kobiety mogą być biologicznie predysponowane do szybszego reagowania na dziecięce sygnały. To właśnie może wyjaśniać, dlaczego krzyk "mamo" często okazuje się skuteczny – i niekoniecznie jest to dzieło przypadku.

Czy słowo "mamo" wystarczy? W sytuacji zagrożenia nie polegajmy tylko na nim


Ekspertka ds. bezpieczeństwa Tracy Walder, była agentka FBI i rozmówczyni portalu Parents, przestrzega jednak, by nie polegać wyłącznie na jednym haśle. Choć przyznaje, iż "mamo" może uruchomić instynkt opiekuńczy u kobiet, nie popiera tej strategii jako jedynej.

– "Pomocy" to uniwersalny sygnał, iż ktoś jest w niebezpieczeństwie. Ucząc dzieci, by krzyczały wyłącznie "mamo", ograniczamy grono potencjalnych pomocników – podkreśla.

– Sama też odruchowo reaguję, gdy słyszę „mamo” – to mamy w naturze. Ale może się zdarzyć, iż w pobliżu nie będzie żadnej matki, a wyłącznie mężczyźni. I wtedy taka nauka może wręcz opóźnić reakcję otoczenia – zaznacza Walder.

Dlatego ważne jest, by ćwiczyć z dziećmi różne scenariusze – tak jak uczymy je przechodzić przez ulicę, tak samo trzeba rozmawiać o tym, co robić, gdy się zgubią albo czują się zagrożone. Warto odgrywać sytuacje: "Co robisz, gdy nie widzisz mamy?", "Co mówisz, gdy ktoś obcy ciągnie cię za rękę?". Taka powtarzalność daje dziecku poczucie sprawczości i zmniejsza stres w prawdziwej sytuacji.

Należy też tłumaczyć dzieciom, kim są "bezpieczni dorośli" – to często kobiety z dziećmi, ale nie tylko.

– Szukanie matek to cenna strategia w przestrzeni publicznej. Zakłada, iż kobiety są bardziej empatyczne i otwarte na dziecięce sygnały. Ale jeżeli będziemy kłaść zbyt duży nacisk na płeć, dzieci mogą nie zauważyć pomocy tam, gdzie ona jest. Trzeba uczyć je oceniać sytuację i szukać wsparcia u każdego, kto wygląda na dostępnego i godnego zaufania – niezależnie od tego, czy to mężczyzna, czy kobieta – mówi dr Hafeez. W dodatku dziecko może potrzebować pomocy akurat wtedy, gdy w pobliżu nie ma żadnych kobiet. A jak wspomnieliśmy, dla mężczyzn słowo "mamo" nie jest alarmem.

Warto też pokazać dziecku, gdzie w przestrzeni publicznej może szukać pomocy – np. przy kasie, w aptece, w punkcie informacyjnym czy u ochrony. I zachęcać je, by nie bało się robić hałasu, krzyczeć "pomocy", "nie", "to nie mój tata/moja mama", "nie znam cię" albo "ratunku" – im głośniej i konkretniej, tym lepiej.

Nie chodzi więc o to, by słowo "mamo" zastąpiło wszystkie inne hasła alarmowe. Ale może być jednym z tych, które realnie zwiększają szanse na reakcję – zwłaszcza w przestrzeni publicznej, gdzie kobiet jest więcej, a ich odpowiedź na dziecięcy głos bywa szybsza i bardziej instynktowna.

Warto więc nauczyć dziecko, by w razie zagrożenia krzyczało "mamo" – obok innych słów alarmowych. Każdy dodatkowy sposób przyciągnięcia uwagi może zrobić różnicę. A najważniejsze i tak pozostają rozmowa, ćwiczenia i wspólne przygotowanie, które dadzą dziecku poczucie sprawczości w trudnej sytuacji.

Idź do oryginalnego materiału