Dziecko było tylko z zakonnicą, gdy reszta zamurowywała ich w ślepej celi. "Były darem dla Kościoła"

gazeta.pl 11 godzin temu
Zdjęcie: Fot. pixabay / Dieter_G


W XIX wieku opinią publiczną wstrząsnęła sprawa niejakiej Barbary Ubryk - zakonnicy z Krakowa. Mniszka trafia do zakonu karmelitanek bosych, najsurowszego ze wszystkich żeńskich zgromadzeń. Bo kiedy złoży się tam śluby wieczyste, nie można już opuścić murów tego miejsca. Problemy pojawiają się kiedy Barbara zaczyna przejawiać objawy choroby psychicznej, więc siostry postanawiają się pozbyć zmartwienia. Barbara zostaje zamurowana w klasztornej celi, jednak jak się okazuje, to nie jest pierwszy taki przypadek. Niektóre z sióstr same domagają się takiej "kary".
Zamurowanie żywcem to jedna z kar znana od czasów średniowiecza. Nieszczęśników zostawiano o chlebie i wodzie, a śmierć przychodziła powoli. Okazuje się, iż taką "karę za grzechy" stosowały także niektóre zakony. Najczęściej dotyczyło to zakonnic, które złamały celibat. Niektóre plotki głoszą, iż wraz z nimi, w tych zamkniętych celach, be możliwości opuszczenia ich, były także dzieci. Czemu miał służyć ten okrutny rytuał?


REKLAMA


Zobacz wideo Patrycja Sołtysik o trudnych momentach w ciąży. Lekarz powiedział jej coś, czego nigdy nie zapomni. "Dziś nie mam mu tego za złe"


Warstwa po warstwie, cegła po cegle
Za przewinienie należy się kara. Z takiego założenia wychodził również Kościół, który srogo karał tych, którzy wystąpili przeciwko jego naukom, nakazom i zakazom. Za te mniejsze była chłosta, czasem konieczność odbycia pokuty. Za nieco gorsze występki wieszano za kończyny, a choćby zamurowywano żywcem. Niekiedy jednak na taki los decydowały się osoby, które chciały odciąć się od świata, aby móc przeżywać swoje objawienia, umartwiać się i przyjmować pokutę za cały świat. To asceci, którzy wyrzekli się za życia, a potem uznano ich za świętych.
Żywcem zamurowywano również zakonnice, o których próżno szukać informacji w spisie świętych i błogosławionych. One złamały celibat, czyli sprzeniewierzyły się zasadom Kościoła. Efektem ich występku najczęściej była ciąża. "W takich przypadkach winna kobieta otrzymywała karę śmierci. Najczęściej przybierała ona formę trwałego unieruchomienia. Była rozbierana, bita, ubierana w trupie szaty, a następnie umieszczana w katakumbie lub jaskini. zwykle zamykano ją lub zamurowywano z niewielkim zapasem jedzenia i wody" - podaje portal journalnews.com.ph.


Co działo się z dzieckiem? Ponoć w wielu przypadkach dziecko było pozostawiane przy marce, jednak niektórzy historycy dowodzą, iż często w takich historiach, kiedy zakonnica wydała już na świat niemowlę, było ono zaraz zabierane i oddawane do przytułku. W najlepszym wypadku do rodziny, która chciała go przygarnąć.
Dorosłe kobiety, zakonnice, takie jak Juliana z Norwich, czasami prosiły same o zamurowanie na pewien czas (dziesięciolecia nie były niczym niezwykłym) z małym dzieckiem, które miało być "towarzyszem w pokucie". "Takie maluchy, które zostały wybrane, mogły być sierotami, ale często były 'darami' od swoich rodziców dla Kościoła. Pomysł polegał na tym, aby dziecko służyło jako symbol niewinności i czystości, a także jako towarzysz dla dobrowolnie zamurowanych. Zakonnica i jej 'towarzysz' otrzymywali jedzenie i picie przez małą szczelinę w zamurowanej ścianie" - czytamy na portalu journalnews.com.ph.


Sprawa zamurowanej zakonnicy
Wróćmy jeszcze do sprawy Barabry Ubryk. Jej zamurowanie to nie kara za złamanie celibatu. Niektórzy wspominali ją jako przykładną i posłuszną nowicjuszkę, która bardzo pragnęła zostać zakonnicą. Po kilku latach życia u karmelitanek choroba Barbary daje o sobie znać. Ponoć miała halucynacje, śmiała się w czasie odprawianych modłów, mówiła do siebie, okaleczała swoje ciało, a choćby tańczy nago w oknach budynku. Siostry szukają sposobu, by poradzić sobie z dziwnymi napadami siostry Barbary. Dość nieumiejętnie, bo gwałtownie decydują się na dość restrykcyjne kroki. Postanowiono ją zamurować w celi klasztornej, by pozbyć się problemu. "W drzwiach celi montują jedynie małą klapkę z zasuwką, przez którą podsuwają jej posiłki. Chcą zapomnieć o istnieniu Barbary. Ta w małym pomieszczeniu bez dostępu do świeżego powietrza spędza kolejne 21 lat" - czytamy na portalu kobieta.onet.pl.
I ta historia pewnie nigdy nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie pewien anonimowy donos. Sprawą gwałtownie zainteresowały się odpowiednie władze i gwałtownie namierzono zamurowaną celę. Oficjalny protokół komisji stwierdza: "dostrzeżono istotę żywą, bez najmniejszego okrycia, skuloną w kuczki, [...]. Istota ta podniosła się z ziemi, [...] naga, brudna głowa ostrzyżona krótko, ciało zaś przedstawiało istny szkielet, poobijany prawdopodobnie przez tłuczenie się po ścianie".
Był proces, ale zakonnice nie zostały ukarane. Ubryk zmarła w zakładzie dla umysłowo chorych. Miała 81 lat.
Idź do oryginalnego materiału