Jak wykazały badania opublikowane 9 października przez pismo „Atherosclerosis, Thrombosis and Vascular Biology”, po przechorowaniu COVID-19 ryzyko zawału serca, udaru mózgu i zgonu jest dwukrotnie większe przez trzy lata. Tak długiej zależności nie zaobserwowano w innych zakażeniach, takich jak grypa.
Nigdy tak długo
W przypadku osób, które miały cięższy przebieg choroby i musiały być hospitalizowane, ryzyko chorób sercowo-naczyniowych oraz zgonu było choćby ponadtrzykrotnie większe. Ryzyko tych schorzeń jest wtedy podobne jak u chorych na cukrzycę i chorobę tętnic obwodowych (PAD).
Wskazują na to badania obejmujące prawie 250 tys. osób, których dane zgromadzono w bazie danych UK Biobank w Wielkiej Brytanii, dotyczących zachorowań podczas pandemii. Wybrano 11 tys. pacjentów z potwierdzonym testem zachorowaniem na COVID-19 w 2020 r., spośród których 3 tys. wymagało hospitalizacji. Wszystkich porównano z grupą ponad 222 tys. osób, które nie miały koronawirusa.
Do zachorowań tych doszło jeszcze przed wprowadzeniem szczepionki przeciwko wirusowi SARS-CoV-2, kiedy wszyscy byli przeciwko niemu mało odporni. To się zmieniło dopiero po rozpowszechnieniu szczepionek oraz przechorowaniu COVID-19 przez zdecydowaną większość populacji.
Już wcześniej zauważono, że infekcje układu oddechowego, zarówno pochodzenia bakteryjnego, jak i wirusowego, takie jak grypa, zwiększają po przechorowaniu ryzyko chorób sercowo-naczyniowych oraz zgonu. Nigdy jednak zagrożenie to nie występowało aż tak długo – przez trzy lata.
– Nie ma żadnej oznaki, by to ryzyko z czasem słabło – zwraca uwagę w wypowiedzi dla CNN jeden z autorów badania, dr Stanley Hazen z Cleveland Clinic. Jego zdaniem to najbardziej interesujące i zaskakujące odkrycie w tych badaniach.
Unikatowa adekwatność COVID-19
Kardiolog dr Patricia Best z Mayo Clinic podejrzewa, iż ta niekorzystna adekwatność może być unikatowa dla COVID -19. I w jej ocenie świadczy o tym, jak odmienna i podstępna jest to infekcja. Dotąd na całym świecie zachorowało z tego powodu ponad 1 mld ludzi.
Autorzy badania zaznaczają, iż nie wiedzą, dlaczego COVID-19 tak długotrwale zwiększa ryzyko chorób sercowo-naczyniowych. Wydawało się, iż można to tłumaczyć wpływem wirusa SARS-CoV-2 na śródbłonek naczyń krwionośnych, gdyż destabilizuje on odkładającą się w nim blaszkę miażdżycową. A wiadomo, iż pęknięcie tej blaszki może skutkować skrzepem i zatkaniem tętnicy serca, co jest bezpośrednią przyczyną zawału serca.
Tego jednak nie potwierdzają badania osób z genetyczną skłonnością do zawału serca lub do infekcji COVID-19, jakie przeprowadził prof. Hooman Allayee z University of Southern California. Nie wykazano, by częściej dochodziło u nich do zawału, udaru mózgu lub zgonu.
Zauważono natomiast, iż na tego rodzaju powikłania bardziej narażone są osoby z grupami krwi A, B i AB, a mniej te z grupą 0. Nie oznacza to, iż osoby z grupą krwi 0 po zachorowaniu na COVID-19 nie są w ogóle narażone na choroby-sercowo-naczyniowe, a jedynie w mniejszym stopniu niż te z pozostałymi grupami krwi – wyjaśnia dr Stanley Hazen. Uważa on, iż gen kodujący grupę krwi może mieć jakiś związek z większym ryzykiem zawału i udaru.
Aspiryna dobra na wszystko
Ryzyko tych powikłań zmniejsza jednak zażywanie niskodawkowej aspiryny (zalecanej w profilaktyce zawału serca i udaru niedokrwiennego). Taką zależność zauważono choćby u tych pacjentów, którzy byli hospitalizowani z powodu COVID-19. To oznacza, iż dzięki temu ryzyko takie może zostać złagodzone – dodaje specjalista.
Według dr. Stanleya Hazena lekarze powinni częściej pytać swoich pacjentów o to, czy przeszli COVID-19, by ich uważniej monitorować z powodu większego ryzyka chorób sercowo-naczyniowych oraz zgonu. Dodaje, iż szczepienie przeciwko wirusowi SARS-CoV-2 zmniejsza ryzyko tych powikłań. Jednak choćby pacjenci, którzy mimo szczepienia wymagali pobytu w szpitalu, powinni być baczniej obserwowani, bo oni też mogą być bardziej narażeni na większe ryzyko zawału i udaru.