Dwugłos wobec możliwego weta. „Dostępność rujnująco duża”

news.5v.pl 3 godzin temu

Prezydent Karol Nawrocki zawetował już cztery z 30 ustaw, które trafiły na jego biurko. Z Pałacu Prezydenckiego płynie natomiast kolejna zapowiedź – jeżeli Sejm przyjmie zaproponowane przez resort finansów podniesienie akcyzy na towary alkoholowe, Nawrocki znów zareaguje wetem.

o ile pan prezydent powiedział, iż nie podpisze ustawy podwyższającej podatki, to nie podpisze takiej ustawy. I tyle. Nie znamy szczegółów tego projektu, bo być może gdzieś jest podwyższenie, a gdzieś obniżenie. Dzisiaj jest mowa o tym – przekazał szef Kancelarii Prezydenta Zbigniew Bogucki w rozmowie z dziennikarzami.

Projekt przygotowało Ministerstwo Finansów. Według jego założeń akcyza na alkohol w 2026 roku miałaby wzrosnąć o 15 proc., a w 2027 roku o 10 proc. To spora zmiana, bo od lat realizowany plan zakładał wzrosty rzędu 5 proc. rocznie.

Cała sprawa nasuwa pytania. W jaki sposób walczyć z problemem alkoholowym w Polsce? Czy wzrost cen produktów alkoholowych jest jedynym rozwiązaniem? Czy ewentualne weto prezydenta nie sprawi, iż problem będzie się utrzymywał, a być może choćby pogłębiał? Po odpowiedzi m.in. na te pytania udajemy się do dwojga byłych ministrów zdrowia w rządzie PiS, a także byłego szefa Narodowego Funduszu Zdrowia.

Polacy piją za dużo. Liczby są bezlitosne


– Polska jest, niestety, jednym z krajów, w których spożycie alkoholu na głowę mieszkańca jest jednym z najwyższych na świecie. To z całą pewnością jest rujnujące dla nas jako społeczeństwa, pod każdym względem. Ekonomicznym, zdrowotnym, a także jeżeli chodzi np. o wypadki przy pracy lub za kierownicą. A co najważniejsze, to droga do uzależnienia. Uzależnionych w Polsce jest prawdopodobnie ok. 1,5 mln osób, a współuzależnionych wliczając rodziny, ok. 4-5 mln. To straszliwy dramat dużej części społeczeństwa. Państwo powinno brać to pod uwagę w strategii w wielu obszarach. Nie chodzi tylko o ekonomię i zdrowie, ale po prostu o przyszłość Polski – podkreśla w rozmowie z Interią były minister zdrowia Konstanty Radziwiłł.

– Całe to zagadnienie jest dobrze przebadane w wielu krajach na świecie. Dobrze jest posługiwać się udowodnionymi doświadczeniami a nie intuicją, kiedy przygotowuje się strategie walki z alkoholem – apeluje.

Słowa byłego ministra mają potwierdzenie w liczbach. Na podstawie danych OECD, obejmującej 38 najlepiej rozwiniętych państw, Polacy spożywają rocznie średnio 11,7 litra czystego alkoholu na osobę powyżej 15. roku życia. A to sprawia, iż Polska lokuje się na piątym miejscu na świecie. Na alkohol przeznaczamy średnio aż 3,5 proc. domowych wydatków, jak wynika z danych Eurostatu, co z kolei lokuje nas na pierwszym miejscu pod tym względem w Unii Europejskiej.

Jakby tego było mało, wzrasta dostępność ekonomiczna Polaków. interesujące dane przytoczył w serwisie X Główny Inspektor Farmaceutyczny Łukasz Pietrzak. „Według danych GUS w 2001 r. średnia cena pół litra 40 proc. wódki wynosiła 23,52 zł, a średnie miesięczne wynagrodzenie 2061,85 zł brutto. W 2024 roku za ten sam alkohol płacono średnio 30 zł, a średnie miesięczne wynagrodzenie było na poziomie 8181,72 zł brutto„.

Innymi słowy: w ciągu ostatniego ćwierćwiecza pensje Polaków wzrosły czterokrotnie, a przy niewielkim wzroście cen alkoholu stał się on o wiele łatwiej dostępny. Albo bardziej obrazowo: za przeciętną pensję można dziś kupić dużo więcej butelek wódki niż jeszcze ćwierć wieku temu.

Alkohol jest wyjątkowo tani – to fakt, z którym nie sposób dyskutować. W ciągu ostatnich 25 lat podrożały nieruchomości, samochody, usługi, żywność i niemal wszystko. Alkohol w tym czasie jeżeli podrożał, to nieznacznie.

Efekt uboczny podniesienia akcyzy: urośnie szara strefa?


Tymczasem dzisiejsza opozycja nie widzi w propozycji rządu chęci walki z problemem alkoholowym w Polsce. Według niej pomysł podniesienia akcyzy ma być dla koalicji rządzącej łatwym sposobem na podreperowanie budżetu.

– Sama propozycja podniesienia akcyzy to kwestia wyłącznie podnoszenia podatków. Nie widzimy równolegle żadnych innych działań antyalkoholowych rządu – uważa była minister zdrowia Katarzyna Sójka. – To kolejny podatek dla Polaków. Zapłacą za to zwykli ludzie. Jednocześnie urośnie szara strefa, bo człowiek zamożny i tak kupi droższy alkohol, a mniej zamożny, ale uzależniony, uderzy w szarą strefę, która zakwitnie. A to ona jest niebezpieczna, bo wiąże się z alkoholem z niepewnego źródła. Prezydent takim wetem staje na drodze pazerności podatkowej koalicji rządzącej – dodaje rozmówczyni Interii.

Podobnego zdania jest Andrzej Sośnierz, były szef Narodowego Funduszu Zdrowia, który dziś współpracuje z Konfederacją i zaskakuje stwierdzeniem, iż „akcyza nie ma żadnego wpływu na zdrowie”.

– Sprawę trzeba rozpatrywać z punktu widzenia podatkowego. Podatków generalnie nie należy podnosić. Wyższa akcyza na alkohol nie ma natomiast żadnego wpływu na zdrowie. o ile ceny w sklepach będą dla ludzi za wysokie, powstaną bimbrownie, które będą produkować alkohol jeszcze gorszej jakości. Zdrowotnie nie ma to znaczenia, a choćby podwyższenie cen może pogorszyć sytuację, bo ludzie zaczną pić wyroby chałupnicze – uważa Sośnierz.

Jako dowód podaje kwestię podatku cukrowego uchwalonego za rządu PiS. Przypomina, iż jednym z argumentów zwolenników wprowadzenia nowego podatku była troska o zdrowie dzieci. – A co się stało? Po wprowadzeniu tego podatku dzieci utyły. Pod pretekstem zdrowia dzieci nałożono nowy podatek, który ma po prostu znaczenie fiskalne, na którym państwo się bogaci – przekonuje Sośnierz.

– jeżeli butelka wódki będzie droższa, będziemy pić więcej alkoholu, pochodzącego z chałupniczych produkcji, z różnymi domieszkami. Wydaje się nam, iż jeżeli podniesiemy ceny to będą zdrowsi ludzie. Guzik prawda. Podobnie było z podatkiem cukrowym. Jak to prezydent zawetuje, to chyba dobrze. Bo na zdrowie nie ma to żadnego wpływu, a chociaż podatek będzie mniejszy – puentuje Sośnierz.

Były minister zdrowia: Trzeba utrudniać dostęp do alkoholu wszelkimi sposobami


Tyle tylko, iż z takimi argumentami zupełnie nie zgadza się Konstanty Radziwiłł. W jego opinii należy jednak w całościowy sposób podejść do tego problemu, a niska cena jest jednym z wielu elementów.

– Z całą pewnością powinniśmy utrudniać dostęp do alkoholu wszelkimi możliwymi sposobami. Cena alkoholu jest jednym z nich. Należy zmierzać do tego, żeby alkohol był drogi, a jednym z elementów jest akcyza – nie ma wątpliwości Radziwiłł.

– Ważne są też inne regulacje, dotyczące dostępności, ale też reklamy. Trzeba o wszystkim pomyśleć w pakiecie. Mam nadzieję, iż doczekamy się kiedyś ustawy, która w sposób całościowy będzie te sprawy rozwiązywać. Punktowe rozwiązania mają ograniczone działanie. Nie jest to nic nadzwyczajnego ani nic bardzo złego jeżeli taką regulację się wprowadza lub nie. Dostępność alkoholu w Polsce jest rujnująco zbyt duża i należy pomyśleć o całościowej regulacji – przekonuje Radziwiłł.

Kiedy byłemu ministrowi zdrowia przytaczamy argumenty minister Sójki i posła Sośnierza, które mówią, iż po podwyżce akcyzy urośnie szara strefa, ten znów wraca do całościowego podejścia do problemu.

– Doświadczenia na świecie wskazują, iż oczywiście nie da się w sposób absolutny poradzić z tym problemem, ale wszystkie elementy, o których mówiłem, dają efekt, który udostępnia alkohol lub nie. Trzeba starać się, by alkohol był jak najmniej dostępny dla ludzi młodych, którzy dopiero zaczynają przygodę z alkoholem. Zupełnie fałszywa jest teoria, iż promowanie piwa to nic takiego. Piwo jest dla wielu bramą do mocniejszego alkoholu. Nie ma w tym nic dobrego, kiedy młodzież alkoholizuje się piwem, bo w ten sposób wchodzi w ten świat –przestrzega były minister zdrowia.

Samorząd pokazał dobry kierunek. To nocna prohibicja


Tymczasem niektóre samorządy na własną rękę starają się walczyć z problemem alkoholowym. Ustawa o wychowaniu w trzeźwości z 2018 roku dała im możliwość wprowadzenia miejscowego zakazu sprzedaży alkoholu. Do tej pory takie rozwiązanie przyjęło 176 gmin i miast, czyli ok. 7 proc. samorządów w Polsce.

Niedawno pierwszymi efektami pochwalił się Konin, który takie rozwiązanie wprowadził w lutym. Z raportu tamtejszej policji wynika, iż od lutego do czerwca 2024 roku policjanci odnotowali 405 interwencji domowych, podczas gdy w tym samym czasie 2025 roku – jedynie 124 (spadek o 69 proc.). Ogólna liczba interwencji policyjnych w mieście zmniejszyła się w tym okresie z 4582 do 4395, czyli o 187 zdarzeń (4 proc.). Największy spadek odnotowano w czerwcu – aż o 97 działań mniej niż rok wcześniej.

Ma się czym pochwalić również Kraków, czyli jedno z pierwszych miast, które wprowadziło nocną prohibicję. Porównując lipiec 2022 roku (przed wprowadzeniem ograniczenia) do lipca 2025 roku, liczba interwencji policji spadła niemal o 70 proc. jeżeli pod lupę weźmiemy okres dłuższy, statystyki też są imponujące. Liczba interwencji policji w drugim półroczu 2024 roku – w porównaniu do pierwszego półrocza 2022 roku – spadła o blisko 57 proc.

– Dzięki nocnej prohibicji dostępność alkoholu rzeczywiście jest mniejsza, więc okazja do nadużywania alkoholu staje się mniejsza. Przede wszystkim jednak ważna jest profilaktyka i edukacja – uważa minister Sójka. – Jest wiele opcji walki z problemem alkoholowym. Nie cena alkoholu jest tu kluczowa, ale wszechobecna reklama. Ważna jest profilaktyka, edukacja na ten temat, by problem nie dotykał młodych ludzi.

Łukasz Szpyrka


Prezydent zawetuje podniesienie podatku cukrowego i akcyzy? Trela w ”Graffiti”: Nie daję w to wiary. To jedna z metod walki z alkoholizmemPolsat NewsPolsat News


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas

Dołącz do nas
Idź do oryginalnego materiału