– Dyrektorzy muszą przyjmować do szpitali jak największą liczbę chorych – dzięki temu placówki bilansują się pod względem finansowym. To jednak fatalnie odbija się na możliwości pełnego kontaktu między pacjentami i lekarzami – twierdzi prof. Cezary Szczylik, onkolog, ordynator Oddziału Onkologii Klinicznej i Chemioterapii w Europejskim Centrum Zdrowia w Otwocku.
„Rzeczpospolita” pyta prof. Szczylika, czy w polskich warunkach jest szansa na zapewnienie większego komfortu pacjentów – w szczególności tych, którzy przebywają w szpitalach.
Ekspert przyznaje, iż pole manewru mamy bardzo ograniczone.
– Wiąże się to z systemem – jego chronicznym niedofinansowaniem, brakami kadrowymi czy wymogami finansowymi, które są stawiane dyrektorom placówek medycznych, by koniecznie przynosiły zyski. Niestety, bardzo trudno uznać placówkę medyczną za prawdziwe przedsiębiorstwo, w sytuacji gdy usługi, jakie świadczy, są wycenione poniżej ich prawdziwej wartości. Dlatego dyrektorzy muszą przyjmować do szpitali jak największą liczbę chorych – dzięki temu placówki bilansują się pod względem finansowym. To jednak fatalnie odbija się na możliwości pełnego kontaktu między pacjentami i lekarzami – mówi.
– W wielu ośrodkach lekarz ma dla pacjenta zaledwie trzy minuty. To jest czas, który pozwala na identyfikację pacjenta oraz wprowadzenie jego danych do systemu komputerowego. No i na zadanie pacjentowi dwóch pytań, jak się czuje, ewentualnie sprawdzenie, jak wyglądają wykonane badania, oraz wpisanie ich do systemu. W tym momencie kończy się czas. Jednym słowem jest to sytuacja niesłychanie trudna i nic nie wskazuje na to, iż system pod tym kątem będzie się udoskonalał. Myślę, iż wręcz przeciwnie – tego czasu dla pacjenta będzie coraz mniej – podkreśla Cezary Szczylik w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Przeczytaj także: „Chaos i 100 tysięcy zgonów”.