– Mam 46 lat i choruję na nowotwór – potrójnie ujemny rak piersi. Pracuję w banku. Swój czas dzielę między absorbującą pracę zawodową i rodzinę, która wymaga równie ogromnego zaangażowania. Mam dwoje dzieci – sześcioletnią córkę i ośmioletniego syna. Zdrowie zawsze było dla mnie ważne. Zdrowo odżywiam się i uprawiam sporty. Pływam, jeżdżę na nartach, a niedawno zaczęłam przygodę z amatorskim wioślarstwem. Dbam też bardzo o profilaktykę. Badania USG i mammografię wykonywałam choćby częściej niż raz w roku. Dlatego nie byłam szczególnie zaniepokojona, gdy w lipcu 2022 roku wykryłam w swojej piersi zgrubienie. Wydawało mi się, iż to nie może być nic poważnego, skoro niespełna 1,5 miesiąca wcześniej wykonałam kontrolne badanie USG piersi, które dało wynik prawidłowy. Rozpoczęłam jednak diagnostykę. Wykonałam kolejne USG i mammografię, a następnie biopsję zmiany i biopsję węzłów chłonnych. W międzyczasie okazało się, iż w piersi wyrósł drugi guz, więc musiałam wykonać ponowną biopsję drugiej zmiany. Jeden z guzów miał 4 cm średnicy, a drugi 5 cm. Ostatecznie na sam koniec wakacji – 31 sierpnia – rozpoczęłam leczenie. Lekarka zaleciła mi chemioterapię przedoperacyjną złożoną z 16 wlewów. Zasugerowała, iż chemioterapii powinna towarzyszyć immunoterapia. Zaznaczyła też, iż niestety immunoterapia nie jest refundowana i będę musiała zapłacić za nią sama. Koszt podania jednej dawki leku to… 14 tys. zł! Lek należy podawać w sekwencji, co 3 tygodnie. Roczny koszt immunoterapii wynosi niemal ćwierć miliona złotych – opisuje Zuzanna Świętorzecka, przyznając, iż „w tym trudnym czasie ta cena zwaliła ją z nóg”.
– Zastanawiałam się, skąd wziąć takie pieniądze? A znaleźć je musiałam. Nie miałam wyboru. Lekarka powiedziała mi, iż w moim przypadku szansa na skuteczne wyleczenie bez wznowy raka wynosi tylko 50 proc. Co państwo zrobiliby w mojej sytuacji? – pyta.
Zuzanna Świętorzecka przyznaje, iż „zdecydowała się pokonać wewnętrzny opór i wstyd”.
– Ogłosiłam, iż jestem chora i potrzebuję pomocy wszędzie, gdzie mogłam. Powiedziałam o tym w pracy, w mediach społecznościowych, wśród sąsiadów, a choćby w szkole syna i w przedszkolu córki. Rozpoczęłam zbieranie pieniędzy na moją immunoterapię. Akcja, w którą nie do końca wierzyłam, poszła jednak znakomicie. Udało mi się w dość krótkim czasie zebrać całą sumę na leczenie – mówi.
– Apeluję zatem do instytucji i osób odpowiedzialnych za refundację immunoterapii, nie w swoim imieniu, ale w imieniu innych kobiet, dziewczyn. Tych, które, podobnie jak ja, chorują również na potrójnie ujemnego raka piersi, a które albo leczą się za własne pieniądze, albo wcale nie podjęły terapii immunologicznej. Mówię na przykład o Beacie z Warszawy, która ma zebrane środki tylko na kilka dawek, albo o Agnieszce z Gliwic, której prywatne środki na lek już się kończą. Przede wszystkim zaś mówię w imieniu tysięcy bezimiennych kobiet, które o immunoterapii nie wiedzą. Lekarze nie powiedzieli im o takiej możliwości z obawy, iż postawią pacjentki w trudnej sytuacji. A także w imieniu tych, które choć wiedzą o takiej terapii, to z niej nie skorzystają i nie będą miały pełnych szans na wyzdrowienie, bo ich na lek nie stać, bo czują się upokorzone proszeniem innych o pieniądze, bo nie miały odwagi założyć zbiórki w serwisie crowdfundingowym – opowiada Zuzanna Świętorzecka, która już zakończyła swój cykl chemioterapii.
– 29 grudnia 2022 roku wykonałam rezonans magnetyczny piersi. Wynik znakomity – oba moje ogromne guzy zniknęły. Czego życzę wszystkim chorującym na raka kobietom – podsumowuje.
Apel pacjentki do obejrzenia poniżej.