Uwolnienie limitów i podwyższenie wycen w AOS nie doprowadziło do skrócenia kolejek. Dobrym kierunkiem zmian jest za to wdrażanie opieki koordynowanej w POZ i przejmowanie przez lekarzy rodzinnych opieki nad coraz większą liczbą pacjentów ze stabilną chorobą, po ustawieniu leczenia przez specjalistów. Poprawianiu dostępności służy digitalizacja, w tym rozwój zdalnego monitorowania stanu zdrowia. Dużo do zrobienia pozostaje w kwestii świadomości pacjentów oraz lekarzy, tak aby nie zawsze ograniczali się do wystawienia skierowania na diagnostykę i konsultację u innego specjalisty. Jednej metody na skracanie kolejek jednak nie ma, to problem wielowymiarowy i trudny do szybkiego rozwiązania – mówili eksperci w czasie debaty na tegorocznej konferencji Rzecznicy Zdrowia”.
Wiceprezes NFZ Jakub Szulc przypomniał, iż Fundusz niedawno zwrócił szczególną uwagę na problem długiego oczekiwania pacjentów, którzy po raz pierwszy zgłaszają się na wizytę do lekarza. Jak zauważył, w ostatnim okresie jednocześnie rośnie liczba pacjentów, którzy chcą przyjść ze swoim problemem zdrowotnym na pierwszą wizytę, a jednocześnie wzrasta liczba wizyt odbywanych przez pacjentów już będących pod opieka lekarza, zwłaszcza od zniesienia limitów w AOS. Wniosek jest taki, iż pacjenci pozostają pod opieka specjalisty przez długi czas, odbywając wiele wizyt, podczas gdy w znacznej części przypadków wystarczyłoby ich kilka, poświęconych na postawienie diagnozy i ustawienie leczenia, co powinno się prowadzić do skierowania pacjenta albo do szpitala na specjalistyczne leczenia, albo do POZ w celu zapewnienia dalszej opieki. “Przetrzymywanie pacjentów w AOS wydaje się być złym zjawiskiem, bo szybciej rośnie długość kolejek niż liczba wizyt pierwszorazowych. Trzeba szukać sposobu, aby to zmienić” – podsumował wiceprezes Szulc, przypominając niedawno wdrożony pomysł, aby przychodnie musiały wykazać się odpowiednim odsetkiem wizyty pierwszorazowych, w odniesieniu do mediany całego rynku, w przeciwnym razie będą tracić finansowo. Prezes NFZ właśnie podpisał zarządzenie, którego celem jest stymulowanie tego procesu – “Mamy nadzieję, iż przyniesie dobre rezultaty”.
O tendencji o wydłużania się kolejek w reumatologii mówiła prof. Brygida Kwiatkowska, zastępca dyrektora Narodowego Instytutu Geriatrii, Reumatologii i Rehabilitacji, krajowa konsultant w tej dziedzinie. Zwróciła uwagę, iż w tej dziedzinie od czasu pandemii COVID-19 wzrasta zachorowalność, podczas gdy liczba przychodni i specjalistów pozostaje praktycznie bez zmian. I podkreśliła, iż w chorobach zapalnych kolejki są szczególnie szkodliwe, ponieważ czas odgrywa istotną rolę. Skuteczne wdrożenie terapii jest możliwe jedynie przez pewien okres, na przykład w reumatoidalnym zapaleniu stawów – przez 12 tygodni. A kiedy okno terapeutyczne się zamknie, zmiany chorobowe stają się nieodwracalne. Niektórzy pacjenci, na przykład z choroba zwyrodnieniową, mogą czekać dłużej, a co więcej ich terapią objawową mogą się zająć lekarze podstawowej opieki zdrowotnej. Nie powinni oni zatem trafiać do AOS. Niestety liczba leków, które mogliby przepisywać lekarze POZ w ramach terapii objawowej nie rośnie, co świadczy o tym, iż pacjenci nie wykorzystują tej możliwości szybszego uzyskania pomocy.
Mówiąc o kolejkach w leczeniu cukrzycy, prezes PSD Monika Kaczmarek powołała się na badania ankietowe wśród pacjentów. Wynika z niej, iż 83 proc. respondentów czekało dłużej niż rok na wizytę u specjalisty. Utrudniony dostęp, czyli dłuższy czas oczekiwania, obserwuje się zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. “Coraz częściej słyszymy, iż pacjenci czekają do lekarza pierwszego kontaktu. Musimy zainwestować w POZ, aby mógł przejąć opiekę nad zdiagnozowanym i leczonym pacjentem, który musi się tam czuć bezpiecznie” – mówiła prezes Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków. Tymczasem według ankiety zaledwie połowa pacjentów czuje się bezpiecznie, pozostając pod opieką lekarzy rodzinnych. Z ankiety wynikają również pozytywne wnioski, miedzy innymi takie, iż ponad 70 proc. pacjentów chodzi do specjalisty nie po receptę, ale w celu rozszerzenia diagnozy lub zapobiegania powikłaniom. A zatem rośnie ich świadomość co do podziału zadań pomiędzy POZ i AOS.
Poseł Katarzyna Sójka (PiS) przypomniała, iż już w czasie poprzedniej kadencji zaczęto działania na rzecz odwracania piramidy świadczeń. Sama diagnostyka wykonywana w miejscu zamieszkania pacjenta, przekierowanie do specjalisty w celu uzupełnienia badań oraz ustawienia leczenia, a następnie powrót pod opiekę POZ – to optymalny schemat opieki i dobry kierunek zmian, mówiła była minister zdrowia. Wskazała również na rozwiązania cyfrowe, które usprawniają organizację opieki i podnoszą efektywność wykorzystania kompetencji specjalistów, a w konsekwencji poprawiają dostępność. Przypomniała, ze poprzedniemu rządowi udało się skrócić kolejki w niektórych obszarach, jak na przykład leczenie zabiegowe zaćmy czy diagnostyka obrazowa. Przypomniała, iż te procesy pozytywnych zmian zakłóciła pandemia, po której wzrosła liczba pacjentów zgłaszających się do lekarzy z zaawansowanymi chorobami. “Dzisiaj kolejki się wydłużają a widzimy też naderwane zaufanie świadczeniodawców z powodu nieregularnych wypłat NFZ. Niepewność finansowa w wielu sytuacjach sprawia, iż dodatkowi pacjenci nie są przyjmowani” – dodała posłanka PiS.
Jak wskazała Katarzyna Sójka, problem kolejek “jest wieloczynnikowy”. Wśród wielu przyczyn znajduje się również nieodwoływanie wizyt przez pacjentów. “25 procent pacjentów u kardiologów mogłoby przejść pod opiekę POZ, a mimo to idą na wizytę do AOS” – dodała. I wskazała na jeszcze jedną kwestię, a mianowicie postawę samych lekarzy – “Jest jeszcze kwestia systemowa nas – lekarzy – żebyśmy robili coś więcej niż tylko wypisanie skierowania na diagnostykę i do innego lekarza”.
Profesor Grzegorz Dzida powiedział, iż jednym z kierunków zmian na lepsze może być coraz szersze wykorzystywanie narzędzi cyfrowych do monitorowania stanu pacjentów. Dzięki nim wyraźniej można dostrzec problemy z adherencją. Monitorowanie na odległość pacjentów z cukrzycą zmniejsza liczbę wizyt a jednocześnie poprawia wyrównanie glikemii. przez cały czas jednak problemem jest duża liczba pacjentów – w jego ocenie sięgająca 80 proc. – którzy przychodzą na wizytę do specjalisty wyłącznie w celu wypisania kolejnej recepty. Wielu z nich powinno pozostawać pod opieką POZ – “Na przykład duża część wizyt u endokrynologa to pacjenci z chorobą Hashimoto, którą może przecież prowadzić lekarz rodzinny”. Problemem jest jednak nierówny dostęp do opieki w ramach przychodni rodzinnych – jedynie 25 proc. z nich ma w ramach opieki koordynowanej w swojej ofercie poradę diabetologiczną. Zdaniem prod. Dzidy podwyższenie wyceny wizyt AOS przyniosło również pozytywny efekt w postaci zmniejszania się liczby niepotrzebnych hospitalizacji.
Jak dodał Jakub Szulc, w kontekście poprawiania dostępu do lekarza “nie ma odwrotu od opieki koordynowanej”. Narodowy Fundusz Zdrowia płaci dzisiaj bardzo dobrze za wizyty u specjalistów, “na takim samym albo wyższym poziomie co ceny prywatne”. Mimo to w wielu przychodniach na wizytę finansowaną przez fundusz trzeba czekać dłużej niż na prywatną. A zatem przyczyną nie jest sama cena, trzeba szukać gdzie indziej – powiedział wiceprezes NFZ. Jako przyczynę zbyt dużej liczby hospitalizacji wskazał to, iż w szpitalach pacjent może liczyć na znacznie szybszą i sprawną diagnostykę, wykonywana w czasie pobytu w szpitalu, która w ramach AOS byłaby trudniejsza i trwałaby dłużej. “Zdjęcie limitów w AOS nie spełniło oczekiwań w 100 procentach, ale można to poprawiać kolejnymi interwencjami. Jestem przekonany, iż z roku na rok POZ będzie przejmował więcej zadań i koncentrował wokół siebie opiekę w coraz szerszym zakresie. Potrzebna do tego jest miedzy innymi digitalizacja, wdrożenie centralnej e-rejestracji i cyfryzacja całego procesu. Centralna rejestracja narusza jednak wiele wrażliwych punktów i niekoniecznie jest zgodna z interesami wielu stron i podmiotów’ – powiedział Jakub Szulc.
Natomiast Katarzyna Sójka zauważyła, iż z przyczyn politycznych trudno jest stworzyć i realizować konsekwentny, wieloletni plan zmian systemowych, które poprawiły dostępność. Tymczasem pacjentów “nie interesują walki polityczne, chcieliby otrzymać taka opiekę, jakiej potrzebują. O ile to możliwe, korzystne byłoby wyjęcie tego obszaru ze sporów politycznych”.