W całej Polsce dzieją się sceny przypominające czasy kryzysu. Kilkudniowe opóźnienia w realizacji zamówień, brak towaru na stanie, dodatkowe transporty z Niemiec. Polacy wykupują mimo iż cena właśnie przekroczyła 4140 dolarów za uncję. jeżeli obecne tempo się utrzyma, do końca roku sprzedamy ponad 20 ton. To byłby absolutny rekord w historii kraju.

Fot. Shutterstock
Mennica Skarbowa, największy dystrybutor złota w Polsce, zakończyła pierwszy kwartał 2025 roku z przychodami przekraczającymi 270 mln zł. To prawie 50% wzrost w porównaniu z tym samym okresem rok wcześniej. W pierwszej połowie roku sprzedała ponad 1,42 tony złota i 2,8 tony srebra. Ale to dopiero początek. Więcej o wzrostach cen złota piszemy w naszym artykule. Pomimo wzrostów nastąpiły też spadki o czym piszemy poniżej.
Niemcy nie nadążają z dostawami
Krajowe zasoby złota okazały się niewystarczające. Mimo iż KGHM rozpoczął wyrób i sprzedaż polskiego złota, Mennica Skarbowa musiała zorganizować dodatkowe transporty kruszcu z Niemiec. Jak informuje portal Bankier.pl, firma nie była przygotowana na tak gwałtowny wzrost popytu.
Jarosław Żołędowski, prezes Mennicy Skarbowej, szacuje w rozmowie z portalem Inwestycje.pl, iż jeżeli wzrostowe trendy utrzymają się na dotychczasowym poziomie, to w całym 2025 roku Polacy mogą kupić ponad 20 ton złota. To byłby absolutny rekord w historii naszego kraju. Dla porównania – jeszcze kilka lat temu roczna sprzedaż wynosiła kilka ton.
Podobne wzrosty notują wszyscy liczący się gracze na rynku. Michał Tekliński, ekspert rynku złota w serwisie Goldsaver.pl z Grupy Goldenmark, mówi dla portalu Rzeczpospolitej, iż „Nie tylko mamy dużo więcej klientów, ale też robią oni dużo większe zakupy niż przed rokiem”. Firma chwali się ponad 80% wzrostem sprzedaży w pierwszym kwartale.
Cena przekroczyła wszystkie prognozy
Złoto drożeje w tempie, którego nie widziano od lat 70. XX wieku. Jeszcze w połowie 2024 roku analitycy prognozowali, iż w drugiej połowie 2025 roku uncja będzie kosztować 3900 dolarów. Potem podniesiono prognozy do 4000 dolarów na 2026 rok. Tymczasem już teraz cena przekroczyła 4140 dolarów.
Standard Chartered i Goldman Sachs przewidują, iż w 2026 roku złoto osiągnie poziomy 4500-5000 USD za uncję. Niektóre prognozy wskazują choćby na powyżej 4900 USD. Ale to nie koniec. Jamie Dimon, dyrektor generalny JPMorgan Chase – największego banku inwestycyjnego świata – postawił tezę, iż złoto „z łatwością może osiągnąć cenę 5000, a choćby 10000 dolarów w takich warunkach jak obecne”.
Wzrost o przeszło 50% w 2025 roku to ewenement nie widziany od dekad. Dla porównania – w 2024 roku złoto podrożało o 27,2%, a w 2023 roku o przeszło 13%. Dopiero jednak w 2025 roku Polacy masowo ruszyli na złote zakupy.
Pomimo długotrwałych wzrostów, w ostatnich kilkudziesięciu godzinach nastąpił pogrom na rynku kruszców. Korekta?
Inwestorzy nazywają wydarzenia z ostatnich kilkudziesięciu godzin jednym słowem – pogrom. W przypadku złota mówimy o największym spadku od 12 lat. Z historycznego szczytu na poziomie 4381 dolarów za uncję złoto spadło w okolice 4000 dolarów. To spadek ponad 6% w ciągu jednego dnia – największy od kwietnia 2013 roku.
Jak informuje portal Gazeta Prawna, kruszec we wtorek 21 października zaliczył gwałtowną przecenę. Dzień wcześniej osiągnął historyczny pułap, po czym w porannych godzinach spadł do poziomu około 4040 dolarów. Nicky Shiels, analityczka w firmie MKS Pamp zajmującej się rafinacją i handlem metalami szlachetnymi, tłumaczy dla portalu Money.pl: „Rynek zrobił się zbyt rozgrzany. Sam fakt, iż w sześć tygodni wzrosło o tysiąc dolarów, pokazuje, iż ceny były zbyt wygórowane. Znaleźliśmy się w stratosferze”.
Licząc w polskich złotych uncja kruszcu pod koniec października doszła niemal do 16 000 zł. Złote monety były wówczas sprzedawane po cenach choćby powyżej 16 500 zł za uncję. Po spadku uncja złota jest wyceniana na rynkach po 14 800 zł, a w sklepach ceny uncjowych monet utrzymują się na poziomie 15 300-15 400 zł.
Wielu ekspertów określa to jako klasyczną korektę po zbyt gwałtownym rajdzie cenowym. Suki Cooper, analityczka Standard Chartered, ocenia dla Financial Times: „Mamy do czynienia z techniczną korektą. W dłuższej perspektywie wciąż widzimy większe ryzyko wzrostu cen złota”. Portal Subiektywnie o finansach wyjaśnia, iż prawdopodobnie ani złota, ani srebra nie sprzedawali posiadacze fizycznych sztabek i monet. Załamanie cen spowodowali inwestorzy spekulacyjni, którzy postanowili zainkasować zyski.
Mimo tej drastycznej przeceny, Polacy przez cały czas szturmują mennice. Kolejki nie maleją, zamówienia napływają. To pokazuje, iż krajowi inwestorzy traktują spadek nie jako koniec hossy, ale jako okazję do zakupów po nieco niższych cenach. Strach przed kryzysem okazuje się silniejszy niż krótkoterminowa zmienność rynku.
Co kupują Polacy
Największym zainteresowaniem cieszą się małe i średnie gramatury – sztabki od 1 do 100 gramów oraz monety bulionowe. Michał Tekliński wymienia dla portalu Dziennik.pl najpopularniejsze produkty: „Polscy inwestorzy najchętniej kupują jednouncjowe i 100-gramowe sztabki, a także jednouncjowe australijskie kangury, czyli monety bite przez australijską mennicę Perth Mint”.
Rośnie też zainteresowanie mniejszymi sztabkami poniżej jednej uncji, które są łatwiejsze do odsprzedania. To szczególnie ważne dla osób, które traktują złoto jako zabezpieczenie na gorsze czasy – nie jako długoterminową inwestycję, ale jako rezerwę płynności.
Monety są sprzedawane z niewielką premią w stosunku do sztabek ze względu na wyższy koszt wytworzenia. Jednak przy inwestycjach detalicznych taki zakup wydaje się lepszym rozwiązaniem. Mają większą rynkową płynność i łatwiej sprawdzić ich autentyczność, na przykład przy pomocy wagi i suwmiarki.
Światowa Rada Złota doceniła Polski rynek
Rosnącą rolę Polski na rynku złota dostrzegła Światowa Rada Złota (World Gold Council). Organizacja planuje wydzielić Polskę jako osobny rynek w swoich globalnych statystykach, podobnie jak czyni to z największymi krajami Europy Zachodniej i Azji. Do tej pory Polska była raportowana w ramach szerszej kategorii „Europa Środkowo-Wschodnia”.
Według danych WGC, cytowanych przez portal Eska.pl, tegoroczny początek roku był najlepszym pierwszym kwartałem niemal od dekady. Nie tylko ze względu na gwałtowny wzrost kursu złota, który w kwietniu przebił psychologiczną barierę 3500 dolarów za uncję, ale i na rekordowo duże zakupy sięgające na świecie 1206 ton.
Globalne fundusze ETF zabezpieczone fizycznym złotem zwiększyły w trzecim kwartale 2025 roku swoje zasoby o rekordowe 26 miliardów dolarów. Ponad 16 miliardów to Ameryka Północna, osiem miliardów Europa, prawie dwa miliardy Azja. To nie są przypadkowe zakupy, ale systematyczna redystrybucja kapitału z papierowych aktywów do twardych.
NBP też gromadzi złoto
Polski bank centralny nie pozostaje w tyle. Adam Glapiński, prezes NBP, pochwalił się na początku maja rezerwami złota przekraczającymi 509 ton. To o 61 ton więcej niż pod koniec grudnia ubiegłego roku. Portal Forsal.pl zwraca uwagę, iż z tymi zasobami NBP zajmuje już 12. miejsce w globalnym rankingu złotych rezerw banków centralnych, wyprzedzając choćby Europejski Bank Centralny.
Oczywiście skala jest nieporównywalna. NBP operuje miliardami i ma horyzont czasowy liczony w dekadach. Zwykły Kowalski kupujący sztabkę za kilkanaście tysięcy nie ma takich zasobów ani takiej cierpliwości. Ale sam fakt iż bank centralny inwestuje w złoto, a nie tylko w dolary czy euro, wysyła silny sygnał o stanie światowej gospodarki i geopolityki.
Strach silniejszy niż kalkulacja
Boom na fizyczne złoto wśród Polaków to symptom głębszego niepokoju społecznego. Ludzie nie ufają systemowi finansowemu, nie ufają stabilności geopolitycznej, nie czują się bezpiecznie. Kupują metal bo to jedyna rzecz która wydaje się pewna gdy wszystko inne jest niepewne.
Lata dodruku pieniądza przez banki centralne, rosnące długi publiczne, niestabilność geopolityczna – wszystko to sprawia iż inwestorzy tracą wiarę w dolary i euro jako nośniki wartości. Strach przed niespokojnymi czasami okazuje się silniejszy niż kalkulacja ekonomiczna.
Czy warto kupować na obecnych cenach? To pytanie za milion dolarów. Lub raczej za kilka tysięcy dolarów za uncję. Prawda jest taka, iż nikt nie zna odpowiedzi. Analitycy największych banków inwestycyjnych świata prognozują dalsze wzrosty, ale to nie gwarancja. Warto pamiętać, iż złoto nie przynosi odsetek ani dywidend. Zarabiasz tylko na wzroście ceny. Plus masz koszty przechowywania i ubezpieczenia, jeżeli trzymasz znaczące ilości.
Na razie kolejki nie maleją
Fakty są takie: Polacy kupują złoto jakby nie było jutra. Mennice organizują dodatkowe transporty z zagranicy. Dealerzy notują rekordowe wzrosty obrotów. Światowa Rada Złota wyodrębnia Polskę jako osobny, istotny rynek. NBP pompuje miliardy w rezerwy kruszcu.
Czy to racjonalne zachowanie, czy masowa histeria? Czas pokaże. Na razie jedyne co jest pewne, to iż 2025 rok przejdzie do historii jako okres rekordowego zainteresowania złotem w Polsce. Zarówno wśród drobnych inwestorów, jak i instytucji państwowych.
Historia lubi się powtarzać. W czasach niepewności ludzie uciekają w wartości materialne. Złoto pełni tę rolę od tysięcy lat. Czy tym razem będzie inaczej? Przekonamy się za rok, za dwa, za pięć. Na razie kolejki w mennicach nie maleją.