Dlaczego dyrektorzy szpitali powiatowych mają gorzej?

termedia.pl 4 miesięcy temu
Zdjęcie: Jakub Orzechowski/Agencja Wyborcza.pl


Marek Kos zamienił fotel dyrektora podmiotu medycznego na wiceministra – w „Menedżerze Zdrowia” opowiada o poprzedniej pracy, podkreślając, iż zarządzający szpitalami powiatowymi mają gorzej niż ci z innych poziomów referencyjnych. Wspomina też, iż jego oddziały ginekologiczno-położnicze zawsze miały ujemny bilans finansowy i wylicza najtrudniejsze zadania dla szefów.



Wiceminister Marek Kos jest od 4 stycznia 2024 r. podsekretarzem stanu w Ministerstwie Zdrowia.

Przed pracą w resorcie, od 2019 r., był dyrektorem Szpitala Specjalistycznego Ducha Świętego w Sandomierzu, a w latach 2012–2019 zarządzał Samodzielnym Publicznym Zakładem Opieki Zdrowotnej w Kraśniku.

O szefowaniu szpitalami powiatowymi mówi w „Menedżerze Zdrowia”.

Kłopotliwe podwyżki
Zaczynamy od pytania o lipcowe podwyżki, wynikające z ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia.

Czy były dla dyrektora kłopotem?

– Dwa lata temu też się bałem. Zresztą słusznie, bo wtedy pieniądze dla dyrektorów były nieprawidłowo wyliczone i w większości nie wystarczały. Były niedoszacowane. Dlatego jesienią 2022 r. pojawiły się współczynniki korygujące i dodatkowe pieniądze, by podmioty mogły funkcjonować. W 2023 r. już nie było tego problemu. Teraz, jeżeli kłopoty się pojawią, będą dotyczyć niewielkiej liczby szpitali i tym na pewno pomożemy – mówi wiceminister Kos, sugerując, iż w najgorszej sytuacji są szpitale powiatowe, których podmioty tworzące nie dysponują odpowiednimi środkami finansowymi.

Kto ma gorzej?
– W przypadku szpitali klinicznych problemu zwykle nie ma. Ich finansowanie jest na zdecydowanie lepszym poziomie i nie wynika to z bogactwa uczelni, ale ze wsparcia płynącego z Ministerstwa Zdrowia. Z kolei szpitale wojewódzkie mają dosyć bogate podmioty tworzące, którymi są urzędy marszałkowskie mające zdecydowanie lepszą sytuację finansową niż samorządy powiatowe. Tym ostatnim brakuje pieniędzy zarówno na przebudowy, modernizacje, jak i zakup sprzętu, a przecież wszędzie koszty są takie same, czy to w szpitalu powiatowym, czy w wojewódzkim – ocenia Marek Kos.

Dyrektorzy szpitali powiatowych inwestycje muszą finansować z pieniędzy pochodzących z kontraktów albo z kredytów.

– A te trzeba spłacać. Zadłużenia przecież nie przejmą biedne podmioty tworzące – mówi.

Co było najtrudniejsze dla Marka Kosa jako dyrektora szpitala?

Trzy problemy – od zawsze
– Zawsze są to trzy sprawy, jedynie kolejność się zmienia. Jeszcze dziesięć lat temu powiedziałbym, iż największy problem to finanse, druga sprawa to kadry, trzecia – inwestycje. Trzy, cztery lata temu to się zmieniło. Dziś najtrudniejsze jest posiadanie odpowiedniej kadry medycznej. Dyrektorzy szpitali powiatowych muszą się natrudzić, by zatrudnić dobrych lekarzy, którym trzeba zapłacić tyle, aby przekonać ich do pracy w mniejszych podmiotach, rywalizując przy tym ze szpitalami wojewódzkimi. To potężny problem. Na drugim miejscu jest zadbanie o finanse szpitala i zapewnienie odpowiednich inwestycji – stwierdza.

Porodówka – mimo iż na minusie
Byłego dyrektora pytamy też o porodówki. Czy się finansowały?

– I kiedy byłem dyrektorem Szpitala Specjalistycznego Ducha Świętego w Sandomierzu, i gdy zarządzałem Samodzielnym Publicznym Zakładem Opieki Zdrowotnej w Kraśniku, jeżeli chodzi o oddziały ginekologiczno-położnicze i ich finanse, to wynik zawsze był ujemny. Nie miałem roku, żeby taki oddział był na plusie. Wszystko dlatego, iż wyceny świadczeń ginekologicznych na pierwszym poziomie referencyjnym są takie, a nie inne. Zaryzykuję stwierdzenie, iż każda powiatowa porodówka, w której przyjmowanych jest 300–400 porodów rocznie, notuje straty. W niektórych jest ich jeszcze mniej. jeżeli odbieramy jeden poród na tydzień, to się robi niebezpiecznie – mówi Marek Kos.