"Demonizują nas. Państwo nie ma nad tym kontroli". Śmierć dra Soleckiego – będzie protest lekarzy

natemat.pl 5 godzin temu
Czy śmierć lekarza z Krakowa i ratownika z Siedlec będą nadaremne, czy coś zmienią i medycy będą czuć się w pracy bezpieczni? Naczelna Izba Lekarska apeluje do prezydenta o zmiany w prawie, ogłasza żałobę i protest. W przeddzień rozmawiamy z psychiatrą, dr hab. n. med. Grzegorzem Opielakiem, o tym, skąd w pacjentach tyle agresji i dlaczego rozczarowani nie szukają sprawiedliwości w sądach i decydują się na samosądy i zabójstwa?


Naczelna Izba Lekarska ogłasza wtorek, 6 maja 2025 roku ogólnopolskim dniem żałoby i protestu. O godz. 12 w całej Polsce pracownicy szpitali, przychodni, uczelni, urzędów związanych z ochroną zdrowia wyjdą przed budynki z czarnymi flagami. Uczczą minutą ciszy śmierć doktora Tomasza Soleckiego, zamordowanego przez pacjenta.

W pandemii oklaski dla medyków, po pandemii agresja pacjentów


– Nie możemy przejść obojętnie wobec tych wydarzeń. Niezależnie od tego, czy zawodowo albo rodzinnie jesteśmy związani z ochroną zdrowia, czy nie – mówi dr n. med. Grzegorz Opielak, lekarz z ponad 20-letnim doświadczeniem pracy na oddziałach psychiatrii, także w szpitalach powiatowych i wykładowca akademicki o agresji na lekarzy, lekarki, pielęgniarki, pielęgniarzy, ratowników, ratowniczki, fizjoterapeutów. Rok ledwie się zaczął, a pacjent zabił ratownika w Siedlcach, a kilka dni temu, w Krakowie, lekarza.

Czy te coraz częściej pojawiające się akty agresji to przypadkowa koincydencja, czy konsekwencje procesu, jaki trwa w Polsce od dłuższego czasu? Psychiatra nie ma wątpliwości, iż chodzi o to drugie.

– Zaledwie pięć lat temu, w pandemii, były oklaski i uznanie dla pracowników ochrony zdrowia, wielu naiwnie wydawało się, iż szacunek pozostanie na dłużej – mówi dr Grzegorz Opielak.

Zresztą nie tylko osobom ze środowiska medyków, ale chyba większości zdroworozsądkowo myślących ludzi wydawało się oczywiste, iż szacunek dla pracy osób, które ratowały zdrowie, życie pacjentów i trwały na posterunku dniami i nocami, gdy większość Polaków bezpiecznie zamknęła się w domach w czasie lockdownów, nie minie szybciej niż pandemia.

– Nic bardziej mylnego! A w zaledwie cztery miesiące tego roku narastające ataki agresji wobec pracowników ochrony zdrowia znalazły tragiczny finał – w Siedlcach zginął ratownik medyczny, w Krakowie lekarz – mówi psychiatra.

Bezpieczeństwo medyków. Czy obietnice Ministerstwa Zdrowia wejdą w życie?


Tylko, co dalej? Czy będą i jakie, szersze konsekwencje tych tragicznych wydarzeń, niż tylko chwilowy szok opinii publicznej, żałoba rodzin i bliskich medyków, którzy zginęli tragicznie, pełniąc swoje służbowe obowiązki – ratując zdrowie i życie pacjentów. Czy medycy naprawdę będą chronieni i będą mogli czuć się w pracy bezpiecznie?

– Na dobrą sprawę do tej pory nie byliśmy świadkami społecznego odzewu w większej skali niż lokalna czy po prostu ograniczona głównie do środowiska pracy zabitych osób – mówi dr Grzegorz Opielak.

Fundacja Matki Lekarki chce niebieskich kart i rejestru agresywnych pacjentów, napisała właśnie w tej sprawie petycję do minister Izabeli Leszczyny. Na razie czeka na odpowiedź. A Naczelna Izba Lekarska zachęca do ogólnopolskich protestów w południe 6 maja i apeluje do polityków i wszystkich ludzi dobrej woli o zatrzymanie spirali agresji. Co z tego wyniknie? Zobaczymy.

Wprawdzie po śmierci ratownika medycznego z Siedlec Ministerstwo Zdrowia zapewniło, iż ratownicy dostaną kamizelki nożoodporne, zespoły karetek się powiększą, a atak na ratownika będzie traktowany tak, jak atak na policjanta, więc i kary za taką napaść będą większe, tylko jak to będzie wyglądało w praktyce?

Czy ratowników będzie tylu, iż w karetce faktycznie znajdą się więcej niż dwie osoby, czy wyroki za napaści pacjentów nie skończą się na "zawiasach"? No i co z innymi grupami zawodowymi – co z pielęgniarkami, które są napadane na SOR-ach przez agresywnych pacjentów, w tym przestępców, których na dyżur przywozi policja i po prostu ich tam zostawia? Nie tylko tam, w także w domach pacjentów, które odwiedzają pielęgniarki środowiskowe? I co z napaściami na fizjoterapeutów? Czy także oni i pielęgniarki dostaną kamizelki i gwarancję, iż nie będą chodzić do pacjentów w pojedynkę? Czy może skończy się, jak to często bywa, na obietnicach, dopóki nikt z tej grupy zawodowej też nie straci życia w pracy, podobnie, jak w tym roku – ratownik i lekarz?

Media pokazują medyków jako ludzi bez empatii i pazernych


Nasuwa się kolejne pytanie – skąd w ludziach tyle agresji? Dlaczego pacjenci, choćby jeżeli są rozczarowani jakością medycznej usługi, nie szukają sprawiedliwości w sądach odpowiedzialności zawodowej medyków, u Rzecznika Praw Pacjenta albo w sądach, a zamiast tego decydują się na samosądy?

– Bezkarne łamanie zasad porządku publicznego w szpitalach: wtargnięcia, próby samodzielnej oceny takich czy innych zachowań pracowników ochrony zdrowia, z powodu szerokiego medialnego poklasku nie pozostają bez echa, tak, jak i informacje o braku jakichkolwiek znaczących konsekwencji prawnych takich poczynań – mówi psychiatra.

I choćby jeżeli medycy złożą zawiadomienie na policję, to by zdobyć IP komputera, z którego ktoś wypisuje pogróżki, musi o to wystąpić prokuratura. A jak pokazuje praktyka, Meta nie spieszy się z tym, by ujawniać dane hejterów i próby ustalenia ich tożsamości ciągną się miesiącami.

W dodatku coraz częściej, szczególnie w mediach społecznościowych, komentujący normalizują takie zachowania. Zamiast potępienia bestialskiego morderstwa pojawiają się wypowiedzi w stylu: "nie potępiajmy, nie wiemy, dlaczego pacjent się tak wkurzył". To jest wręcz nie do wyobrażenia, bo takie wypowiedzi zamieszczają nie tylko osoby piszące w fejkowych kont, ale również z tych prowadzonych pod prawdziwym nazwiskiem.

– Samo zjawisko agresji wobec pracowników ochrony zdrowia było, jest i będzie obecne, bo stanowi wręcz integralny element tej pracy – nie ma wątpliwości psychiatra. – Różne jednak bywają tego przyczyny. To wypadkowa indywidualnej motywacji i społecznego postrzegania nas – pracowników ochrony zdrowia – dodaje.

– Źródeł nasilającej się agresji wobec ratowników, pielęgniarek, pielęgniarzy, fizjoterapeutów czy lekarzy należy upatrywać nie tyle indywidualnie, ile właśnie w pewnych procesach społecznych, w zdecydowanej większości napędzanych oraz podsycanych przez media, także, a może głównie, przez media społecznościowe – uważa dr Grzegorz Opielak.

– Pracowników ochrony zdrowia coraz bardziej demonizuje się też przez odbieranie im empatii oraz ludzkich odruchów. Zamiast radości, jaką daje leczenie, próbuje się jako jedyną motywację do pracy wszystkich lekarzy, ratowników czy pielęgniarek wymieniać tylko i wyłącznie tę ekonomiczną. A dodatkowo wskazuje na potencjalne możliwości zarabiania poza drogą oficjalną. Wykazywanie niebotycznych zarobków w ochronie zdrowia odbywa się przez ujawnienie pełnego uposażenia, wraz z wszelkimi możliwymi dodatkami i co ważniejsze – nadgodzinami.

Psychiatra uważa, iż choć ustawowa siatka płac w ochronie zdrowia jest jawna, to zdecydowanie mniej atrakcyjna medialnie, niż eksponowanie pensji tych lekarzy, które stanowią wystający w Excelu komin finansowy.

– Czy nie próba odzierania z godności i umniejszanie roli, jaką medycy odgrywają w społeczeństwie? A w takiej sytuacji zdecydowanie łatwiej o potencjalny atak agresji na kogokolwiek z pracowników medycznych. Brak szacunku to paliwo większości agresorów – mówi dr Grzegorz Opielak.

Samozwańczy medyczni guru rosną w siłę w mediach. Nie tylko społecznościowych


Jeszcze przed końcem pandemii był internetowy wysyp wszelkiej maści ekspertów od zwalczania pandemii, epidemiologii, szczepień, transkrypcji genetycznej oraz generalnie wszystkiego, co wiąże się w jakiś sposób ze zdrowiem.

– W tym samym czasie zaczęły pojawiać się liczne doniesienia mediów o nieprawidłowościach w pracy medyków. I o ile wszelkie patologie, od korupcji przez celowe zaniedbania w naszej pracy, należy bezwzględnie ujawniać i piętnować, o tyle "rzutowanie" ich na ogół pracujących w ochronie zdrowia, nie służy tak naprawdę nikomu. Medycyna akademicka ma w tej chwili konkurencję właśnie w osobach wszelkiej maści internetowych uzdrowicieli, a głoszone przez nich herezje znajdują (o dziwo!) szeroki medialny odzew – mówi dr Grzegorz Opielak, psychiatra.

– Nad tą działalnością państwo zdaje się nie mieć absolutnie żadnej kontroli, podobnie jak nad jakością promowanych i sprzedawanych w taki sposób produktów – uważa.

I choć w ostatnich miesiącach słyszeliśmy o "polowaniach na czarownice", czyli nalotach kontrolerów Izb Lekarskich na polskie poczty i wyłapywaniu na stojących tam regałach poradników dotyczących domowych sposobów leczenia, a także nagłaśniane zostały zawieszenia niektórych lekarzy tylko dlatego, iż oprócz metod konwencjonalnych wspomagali leczenie pacjentów także medycyną naturalną, wyglądało to bardziej na "pokazówkę" niż na systemowy plan poprawy jakości leczenia. Wystarczy przypomnieć, ile miesięcy, a choćby już lat, lekarze, choćby z Ogólnopolskiego Porozumienia Rezydentów OZZL walczyli z patouczelniami medycznymi, jakich wysyp mieliśmy w Polsce do niedawna.

Rząd mówi o pieniądzach na zdrowie. Nie dadzą bezpieczeństwa, gdy prawo będzie martwe


Niektórzy wzrost frustracji Polaków upatrują w inflacji i problemach bytowych, a agresję i puszczenia hamulców – w uzależnieniach. Po pandemii ludzie piją więcej alkoholu. A narkotyki, które w Polsce w użyciu są coraz częściej, rzeczywiście bardziej niż alkohol wyzwalają zaburzenia zachowania. Czy w uzależnieniach też mamy upatrywać przyczyn agresji pacjentów, a dodatkowo, co gorsze, jeszcze ją tak usprawiedliwiać?

Zresztą państwo czerpie zyski z akcyzy i jak widać, bardziej się rządowi opłaca, otwierać kolejne ośrodki leczenia uzależnień niż ograniczyć reklamę i sprzedaż alkoholu wszędzie, o każdej porze dnia o nocy.

– O ile każdy z tych dramatycznych przypadków zabójstw medyków, zostanie poddany szczegółowej analizie, (w tym prawdopodobnie moich kolegów psychiatrów), bo nie ma tu miejsca na medialne domysły, a jedynie na prawne przesłanki wynikające z adekwatnej dokumentacji, to tak naprawdę nie ma większego znaczenia, czy był to alkoholowy amok, czy pobudki psychotyczne. Biorąc pod uwagę całkowitą skalę, wydaje się, iż ilość zdarzeń związanych z agresją w szpitalach i przychodniach w ostatnich latach wydatnie wzrasta. Na pewno wygaszeniu tego zjawiska nie pomagają wydłużające się kolejki do specjalistów, czy wielogodzinne oczekiwanie na przyjęcie do oddziału SOR. To rodzi frustrację, a nie poszanowanie dla pracowników ochrony zdrowia – mówi psychiatra.

Zjawisko wrogości i nieufności wobec lekarzy i innych medyków to zagrożenie dla ich zdrowia i życia w codziennej pracy, bo to właśnie oni są na pierwszej linii frontu na szpitalnych SOR-ach, oddziałach, w przychodniach i domach pacjentów.

To także zagrożenie dla wszystkich pacjentów. – Doskonale wiemy, iż każda próba samodzielnej terapii kończy się zawsze w ten sam sposób, czyli źle. Jednak, co kluczowe, nie od razu! Być może to właśnie odroczony efekt leczenia leży u podstaw szerokiego zainteresowania alternatywnymi sposobami oraz jednoczesnym deprecjonowaniem medycyny akademickiej? Niewykwalifikowany mechanik po amatorskiej próbie naprawy samochodu bardzo gwałtownie stanie do konfrontacji z rozwścieczonym klientem, ale wadliwe skutki leczenia nowotworów, chorób autoimmunologicznych czy zaburzeń hormonalnych nie są tak szybkie i oczywiste – mówi dr hab. n. med. Grzegorz Opielak.

– Mimo wszystko poziom brutalności i użycie noża jeszcze niedawno jawiło się jako coś nierealnego, zaś w tej chwili ratownicy medyczni domagają się kamizelek chroniących przed jego ostrzem. Ochrona prawna, jak widać, nie działa, a przynajmniej w wystarczającym stopniu – dodaje psychiatra.

Apeluje, by zanim dojdzie do kolejnej tragedii, przez rządzących zostały podjęte systemowe działania, bo samo zwiększenie nakładów na ochronę placówek medycznych na pewno nie wystarczy.

A Naczelna Izba Lekarska na swoim profilu na Facebooku zamieściła post: "Apelujemy do parlamentarzystów, Prezydenta RP i wszystkich ludzi dobrej woli o konkretne działania, zmiany w prawie i zatrzymanie spirali agresji. Niech 6 maja wybrzmi mocno i wspólnie – w żałobie, w sprzeciwie, w jedności. Dla Tomasza. Dla nas wszystkich".

Idź do oryginalnego materiału