Empatia automatyczna postępuje z impetem, przypominając bezładny bieg w dół zbocza na łeb na szyję, empatia kontrolowana wymaga wysiłku niczym wspinaczka stromym górskim stokiem
S.D. Hodges, D. M. Wegner, Automatic and Controlled Empathy [cyt. w Posłowiu]
Nie jestem i nigdy nie byłam osobą zawodowo wspierającą osoby, które doświadczyły traumy. Jestem natomiast osobą, która była traktowana przez innych, bliskich mi ludzi – potrzebujących wsparcia – jako osoba, która może i jest w stanie im go udzielić. Nie zawsze było to możliwe i mimo najlepszych chęci, ponosiłam porażki w tym obszarze. Dopiero jednak po zapoznaniu się z książką Babette Rothschild Wsparcie dla wspierających zrozumiałam, iż jednym z moich błędów, które popełniałam, było założenie, iż o ile wykażę się odpowiednio głęboką empatią wobec drugiego człowieka, to już samo to będzie w stanie bardziej pomóc takiej osobie. Niestety to nie jest takie proste i nieraz „bezładnie spadałam na łeb na szyję” wraz z osobą, której próbowałam pomóc.
Teraz rozumiem, co oznacza tak naprawdę powiedzenie, iż empatia jest jak „miecz obosieczny”. Gdy czytałam fragmenty książki dotyczące „zarażenia emocjonalnego” miałam poczucie epifanii, iż przecież to tak często mnie spotykało, gdy starałam się być uważna na troski i trudności innych ludzi. Wracając zatem do cytatu, który otwiera mój tekst, nie zdawałam sobie sprawy z automatyzmu mojej empatii i tego, iż o wiele większego wsparcia mogłabym udzielić innym, gdyby była ona bardziej kontrolowana.
Dla mnie ta książka jest przede wszystkim o kontrolowanej empatii, czy szerzej o kontrolowanym wsparciu: im bardziej świadomie podchodzisz do pomocy innym ludziom, tym lepiej. Ale nie chodzi tu tylko o jasność myślenia, która oczywiście jest konieczna, ile też o zachowanie spokoju czy umiejętności zadbania o swój własny dobrostan na co dzień. Ważne jest podkreślenie również, iż podejście jakie przyjmuje Rotschild jest przede wszystkim skoncentrowane na aspekcie somatycznym, zatem empatia, w jej rozumieniu, ma konkretne odzwierciedlenie w tym, jakie odczucia pojawiają się w naszym ciele w sytuacji kontaktu z drugim człowiekiem. W tym celu autorka powołuje się między innymi na koncepcję markerów somatycznych Antonio Damasio.
Ważnym elementem, który będę prawdopodobnie dalej sobie przyswajać, w toku własnej obserwacji doznań somatycznych jest zaktualizowana wersja tego, jak wygląda autonomiczny układ nerwowy w reakcji na traumę zgodnie z teoriami neurofizjologii pobudzenia. Do tego celu zostały wykorzystane nowatorskie teorie Stephena Porgesa, Daniela Siegela oraz Merete Holm Brantbjerg. Do bliższego zapoznania się z tym ujęciem służy tabela, zgodnie z którą możemy nauczyć się rozpoznawać nasze własne stany pobudzenia, co umożliwi „wychwytywanie” we właściwym momencie stanów, które mogą zakłócać jasne myślenie, czy jeszcze gorzej: stanowić zagrożenia dla życia naszego lub innych ludzi. Taka „mapa drogowa” może być wyjątkowo dobrym narzędziem w sytuacji kryzysowej, gdy potrzebujemy sami adekwatnie zająć się sobą lub dokonać interwencji, aby odpowiednio udzielić pomocy innej osobie.
Wracając do kwestii dobrostanu osób udzielających wsparcia, bardzo doceniam fragmenty, w których autorka zwraca uwagę na istotność aktywności fizycznej i podaje przykłady różnych ćwiczeń wzmacniających określone partie mięśni zgodnie z duńską metodą Bodynamic, według której istnieje zależności między siłą określonych mięśni a radzeniem sobie ze stresem i asertywnością (co mnie zachęciło do powrotu do moich treningów siłowych). Innym przykładem takich sposobów dbania o siebie w ciągu dnia pracy jest zadbanie o własną strefę komfortu oraz odpowiednią aranżację miejsca pracy (w tym wypadku autorka omawia gabinet psychoterapeutyczny). Oczywiście, ze względu na to, iż drugie wydanie książki było pisane w trakcie pandemii COVID-19, pojawiły się w niej fragmenty dotyczące pracy zdalnej i konieczności zadbania o własny dobrostan, gdy przez większość czasu pracuje się zdalnie.
Rotschild wymienia również inne metody, które mogą być skuteczne w pracy psychoterapeutycznej, dlatego zachęcam do zapoznania się z nimi szczególnie osoby, które potencjalnie są narażone na traumę zastępczą, zmęczenie współczuciem, a choćby wypalenie.
Zatem jest to lektura przede wszystkim dla psychoterapeutów i psychoterapeutek pracujących z osobami, które doświadczyły traumy. Jednak na zapoznaniu się z nią zyskają również inne grupy zawodowe pracujące z ludźmi w obszarze ochrony zdrowia, czy ogólnie związane z ekspozycją społeczną. Może to być również książka dla osób, których bliscy doświadczyli traumy. Do grona potencjalnych czytelników zaliczyłabym również osoby studiujące psychologię, czy osoby szkolące się do zawodu psychoterapeutki, a także asystentów zdrowienia.
Uważam, iż książkę można czytać jako sposób na lepsze zrozumienie procesów związanych z naszą własną psychiką i układem nerwowym, co jest szczególnie istotne, gdy próbujemy nazwać różne stany mentalne, emocjonalne i somatyczne, których doświadczamy w kontakcie z człowiekiem potrzebującym wsparcia. Lepsze ich rozpoznanie może pozwolić nam we właściwym momencie zatrzymać się i wyhamować, aby nie spadać wraz z tymi, którym próbujemy pomóc, „bezładnie na łeb na szyję”.
Elżbieta Anna Filipow