Czeka nas coraz więcej zachorowań na marskość wątroby i raka wątrobowokomórkowego. Ma to związek z zakażeniami wirusem zapalenia wątroby typu C. – Falę można powstrzymać tylko poprzez wprowadzenie badań przesiewowych w kierunku zakażenia HCV – ocenia prof. Robert Flisiak.
Niebezpieczny wirus HCV
Wirusowe zapalenie wątroby typu C
(WZW C) jest wywoływane przez wirusa HCV (wirus zapalenia wątroby typu C). Do
zakażenia nim dochodzi w wyniku przerwania ciągłości tkanek i kontakt z krwią
lub zanieczyszczonymi nią płynami ustrojowymi osoby zakażonej. U większości
zakażonych rozwija się przewlekłe WZW C, które – nieleczone – może
prowadzić do marskości wątroby i raka wątrobowokomórkowego. Zakażenie HCV
odpowiada za 50 proc. przypadków pierwotnego raka wątroby.
Z szacunków wynika, iż w Polsce 140 tys. osób jest zakażonych HCV, ale większość z nich o tym nie wie i się nie leczy.
– W Polsce mamy bardzo dobry program leczenia WZW C. Terapie mają ogromną skuteczność – mówi prof. Robert Flisiak, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Jak zaznacza, w tej chwili 40 proc. pacjentów z WZW C jest jednak diagnozowanych dopiero na etapie marskości wątroby lub raka wątrobowokomórkowego.
– Jest to tragiczne, bo oznacza, że za późno rozpoznajemy WZW C. Często są to ludzie młodzi, w wieku 30–50 lat – podkreśla specjalista, dodając, iż leczenie marskości i raka wątroby generuje znacznie większe koszty niż wczesne wykrywanie i leczenie WZW C. Jest też znacznie mniej skuteczne.
Przed nami szczyt zachorowań
– Mamy przed sobą szczyt
zachorowań na marskość wątroby i raka wątrobowokomórkowego. Ta sprawa jest
banalnie prosta do rozwiązania i polega na prowadzeniu szeroko zakrojonych
badań przesiewowych w kierunku WZW C w ramach narodowego programu zwalczania zakażeń
wirusami hepatotropowymi – ocenia prof. Flisiak.
Jak wyjaśnia, zgodnie z rekomendacjami Polskiej Grupy Ekspertów HCV pod przewodnictwem prof. Krzysztofa Tomasiewicza badania przesiewowe powinny być realizowane w placówkach podstawowej opieki zdrowotnej, ze względu na dostępność dla pacjentów, na szpitalnych oddziałach ratunkowych, ze względu na duży odsetek osób, które w przeszłości mogły być zakażone HCV z powodu wielokrotnych hospitalizacji, oraz w zakładach karnych, ze względu na duży odsetek zakażonych HCV wśród osadzonych (5–7 proc.).
– Na podstawie doświadczeń innych krajów oraz ocen farmakoekonomicznych, które przeprowadziła Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, wiemy, iż jest to rozwiązanie skuteczne i opłacalne dla budżetu ochrony zdrowia. Nie powinno ono budzić żadnych zastrzeżeń, tymczasem w Polsce do tej pory nie udało się go wprowadzić – stwierdza prof. Flisiak.
Ekspert przypomina, iż od lipca 2022 r. badanie przeciwciał przeciw HCV u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej jest finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia z tzw. budżetu powierzonego. Miało to zwiększyć liczbę osób testowanych w kierunku HCV. Jednak dane wskazują, iż w tej chwili w POZ testowanych jest 83 tys. pacjentów rocznie.
– To jest fiasko, ponieważ potrzebujemy robić rocznie 3,5–4 mln testów, żeby zbliżyć się do celów wyznaczonych przez WHO, tj. eliminacji zakażeń HCV – podkreśla specjalista.
Można zmniejszyć liczbę zachorowań
Globalna strategia Światowej
Organizacji Zdrowia (WHO) dotycząca wirusowego zapalenia wątroby zakłada
zmniejszenie do 2030 r. liczby nowych zakażeń HCV o 90 proc. i liczby zgonów z
ich powodu o 65 proc.
W ocenie prof. Flisiaka 3,5–4 mln testów w kierunku HCV jest możliwe do wykonania, ponieważ znacznie więcej wykonywano ich w czasie pandemii COVID-19 w kierunku wirusa SARS-CoV-2.
– Gdy przeliczymy to na liczbę testów w każdym gabinecie POZ, to wychodzi nam po dwa testy dziennie i to naprawdę nie jest duże obciążenie – ocenia ekspert, dodając, iż taka liczba wykonywanych testów pozwoli każdego roku leczyć ok. 14 tys. pacjentów z WZW C.
Jak wyjaśnia, żeby osiągnąć ten cel, w rozporządzeniu dotyczącym budżetu powierzonego powinien się znaleźć zapis, iż badanie w kierunku HCV musi być traktowane jako badanie przesiewowe (obecnie jest zapis, iż nie może być badaniem przesiewowym).
– Ponadto, musi być wyraźnie zapisane w aneksie do tego rozporządzenia, iż testy na HCV nie muszą być robione w laboratoriach, ale mogą być wykonywane metodami szybkimi (tzw. testami kasetkowymi) – wyjaśnia prof. Flisiak, dodając, iż trzeba także rozwiązać sposób ich finansowania.
Drugą kwestią jest testowanie w kierunku HCV wszystkich pacjentów zgłaszających się na szpitalne oddziały ratunkowe, gdzie w tej chwili takie testowanie odbywa się dzięki nakładom sponsorów, a powinno być finansowane przez NFZ.
– Nic nie stoi na przeszkodzie, by stworzyć możliwość wykonywania takich testów, przynajmniej w tych szpitalach, które realizują programy leczenia WZW C. Przygotowaliśmy program postępowania na SOR-ach, który został złożony do NFZ, ale nie wiemy, co się z nim stało – mówi ekspert.
Trzeba obowiązkowo badać
osadzonych
Trzecim filarem Narodowego
Programu Badań Przesiewowych w kierunku HCV powinno być obowiązkowe testowanie
osób osadzonych w więzieniach, ze względu na wysoki odsetek zakażonych wirusem w
tej grupie.
– Zgodnie z w tej chwili obowiązującymi przepisami więźniowie muszą wyrazić zgodę na wykonanie takiego testu, ale żeby do tego doszło, musieliby otrzymać ofertę testowania, co zwykle nie następuje. Tymczasem powinno być tak jak w wielu krajach, iż powinni mieć prawo zrezygnowania z badań, których listę przy przyjęciu im się przedstawi – tłumaczy ekspert.
– Gdybyśmy wprowadzili taki program badań przesiewowych, to mógłby on być wzorcowy dla innych krajów Europy. W czasie naszej prezydencji w UE moglibyśmy pokazać, iż Polska potrafi wdrożyć kompleksowe rozwiązania w dziedzinie profilaktyki. w tej chwili nie mamy w tym zakresie praktycznie żadnych sukcesów – podkreśla prof. Robert Flisiak.
Przeczytaj także: „MAFLD powiązane z HCV oznacza wyższe ryzyko poważnego zwłóknienia wątroby” i „HCV, HIV – czego nam potrzeba do pełnego sukcesu?”.