Najlepsza średnia od 10 lat – czy czujesz się prymuską?
– Nie czuję się prymuską i nigdy tak się nie czułam. Uczyłam się dla siebie, by czuć się swobodnie w kontakcie z pacjentami i lekarzami, jednak raczej nie wyróżniałam się wiedzą podczas zajęć. Wręcz przeciwnie, wielokrotnie byłam pod wrażeniem przygotowania do zajęć moich koleżanek i kolegów, którzy potrafili uczyć się systematycznie przy tak krótko trwających i zmieniających się blokach zajęć. Nie sądzę również, by inni mnie tak postrzegali, ponieważ wielu moich znajomych było zaskoczonych, gdy wyróżniono mnie podczas dyplomatorium.
Wśród osób z najwyższą średnią na kierunku lekarskim pierwsza dziesiątka to same dziewczyny – czy to zbieg okoliczności?
– Studentki, które miałam okazję poznać na studiach, były bardziej zaangażowane w naukę, miały być może lepsze umiejętności planowania i organizacji czasu. Przy takim programie studiów jak nasz myślenie strategiczne i umiejętność łączenia wielu zadań jednocześnie wydają się kluczowe. Są to jednak tylko moje spostrzeżenia i nie mogę na tej podstawie wyciągać wniosków. Równie dobrze o takim rozkładzie wyników mogła zdecydować przewaga kobiet w moim roczniku czy zbieg okoliczności.
Jak uzyskuje się taki wynik – zwłaszcza przy tak wysokich wymaganiach, jak na kierunku lekarskim?
– Być może w niektórych sytuacjach pomogło mi szczęście, jednak przede wszystkim była to moja systematyczna praca przez sześć lat. Kiedy zaczynałam studia, nie myślałam o średniej, chciałam jedynie się sprawdzić, przekonać, jak dużo jestem w stanie się nauczyć. Gdy okazało się, iż to, czego się uczę, mnie ciekawi i osiągam dobre wyniki, po prostu starałam się utrzymać ten poziom. Większość osób twierdzi, iż w kontekście pracy zawodowej dobre oceny na studiach o niczym nie przesądzają, z czym się w dużej mierze zgadzam. Jednak z drugiej strony te oceny wielokrotnie mi pomogły przy ubieganiu się o stypendia i dofinansowanie do wyjazdów czy projektów naukowych, co przekładało się na większą motywację do nauki.
Jak się studiuje na WUM – co jest najcenniejsze, a co najtrudniejsze?
– Najcenniejsza jest różnorodność wyborów, jakie oferuje uczelnia. Działa tu wiele organizacji czy kół naukowych tworzonych przez studentów dla studentów. W ramach kół można rozpocząć działalność naukową, jak również uczyć się praktyki, np. na dyżurach czy warsztatach. Są też organizacje, w których można angażować się społecznie. Szczególnie ceniłam sobie również wsparcie ze strony lekarzy i naukowców. Chodzi nie tylko o nauczycieli akademickich, ale także o lekarzy w szpitalach klinicznych, którzy często poświęcają swój wolny czas, aby dzielić się z nami wiedzą czy doświadczeniem naukowym. Najtrudniejsze natomiast było utrzymanie motywacji do nauki przez sześć długich, trudnych lat. W tym czasie wielokrotnie trzeba było uczyć się przedmiotów, które nie zawsze interesują i które nie będą przydatne w kontekście przyszłej ścieżki zawodowej.
Jaka jest cena tak dobrego wyniku?
– Ceną był mój wolny czas, którego często brakowało. Wiele razy doświadczałam frustracji, gdy przytłoczona egzaminami i zaliczeniami musiałam odmówić sobie wyjazdu ze znajomymi czy innej formy relaksu. Dodatkowo, poza nauką, czas wypełniały mi inne obowiązki związane ze studiami i działalnością w kołach naukowych. Wiedziałam jednak, jaki jest tego cel i tego celu się trzymałam.
Teraz, ponad cztery miesiące po skończeniu studiów, przyznam, iż negatywne aspekty – jak zmęczenie, stres, niedobór snu, ciągłe napięcie – wyparłam z pamięci. Pozostały zadowolenie, duma z tego, jak wiele planów udało mi się zrealizować.
Dlaczego właśnie medycyna?
– W moim przypadku zadecydowały głównie względy pragmatyczne. Szukałam zawodu, który zagwarantuje mi pewne zatrudnienie i możliwość pracy w różnych miejscach na świecie. Jednocześnie chciałam, by moja praca była wyzwaniem intelektualnym, wiązała się z ciągłym rozwojem i umożliwiała poznawanie fascynujących ludzi, a medycyna wydawała się spełniać wszystkie te kryteria. W pewnym sensie wyboru kierunku studiów i przyszłego zawodu dokonałam też drogą eliminacji. Zupełnie nie widziałam się w pracy biurowej czy takiej, w której ograniczony jest kontakt z ludźmi.
A o jakiej specjalizacji myślisz?
– Nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji. Mam nadzieję, iż staż w dużej mierze pomoże mi dokonać wyboru. Interesują mnie ginekologia i onkologia. Rozważam łączenie tych dwóch dziedzin, ukierunkowując się na ginekologię onkologiczną. Onkologia jest prawdopodobnie najszybciej rozwijającą się dziedziną w zakresie diagnostyki, leczenia, jak również badań podstawowych, które zmieniają i rozszerzają naszą wiedzę na temat chorób nowotworowych. To gwarantuje, wręcz wymusza ciągły rozwój nas jako lekarzy i naukowców.
Jak widzisz w przyszłości łączenie pracy zawodowej z macierzyństwem?
– Wydaje mi się to niezwykle trudne. W medycynie okres największego rozwoju zawodowego i naukowego przypada na wiek, w którym większość kobiet decyduje się na dziecko. Macierzyństwo wyłącza z pracy zawodowej na miesiące, czasem choćby na lata. W przypadku wielu specjalizacji tę przerwę można próbować rekompensować, aktualizując swoją wiedzę i śledząc doniesienia naukowe. Jednak na przykład w przypadku specjalizacji zabiegowych kobiety, które poświęciły się macierzyństwu, „tracą” kolejne lata, w których mogłyby zdobywać nowe umiejętności lub doskonalić technikę zabiegów. Z drugiej strony wiele osób ze względu na środowisko pracy i wysokie wymagania odkłada decyzję o macierzyństwie, co generuje presję i stres w późniejszym okresie.
Nadal można spotkać się z opinią, iż specjalizacje zabiegowe nie są dla kobiet, co o tym myślisz?
– Sądzę, iż wywodzi się to ze stereotypowego postrzegania roli kobiety w społeczeństwie. Uważam, iż kobiety mają świadomość tego, z czym wiąże się wybór określonej specjalizacji, i powinny podejmować decyzję zgodnie ze swoją intuicją i zainteresowaniami.
Co jest najważniejsze w zawodzie lekarza, a co najtrudniejsze?
– Najważniejsze – lekarz powinien przede wszystkim cechować się wysokim stopniem kompetencji społecznych oraz komunikacyjnych. choćby specjalista z ogromną wiedzą teoretyczną, umiejętnościami praktycznymi czy ceniony naukowiec nie będzie dla pacjenta dobrym lekarzem, jeżeli nie będzie umiał okazać mu empatii, wesprzeć, czy zmotywować do leczenia.
Najtrudniejsze – z punktu widzenia medycznego to niekończąca się nauka i konieczność doszkalania. Jednak osobiście uważam, iż najtrudniejsze jest zachowanie dużej wrażliwości i cierpliwości do trudnych pacjentów, a także umiejętność zdystansowania się od pracy i zadbania o siebie.
Jeśli coś mogłabyś zmienić we współczesnej medycynie, co by to było?
– Takich aspektów jest bardzo wiele, jednak w kontekście naszej rozmowy chciałabym, aby każda kobieta, studentka, lekarka, medyczka wybierała swoją przyszłą ścieżkę zawodową, kierując się przy tym wyłącznie własnymi zainteresowaniami i predyspozycjami. Wszystkie chciałybyśmy mieć równe szanse w budowaniu swojej kariery i być oceniane wyłącznie w kontekście posiadanych kompetencji i doświadczenia.
Jakie masz plany na przyszłość?
– Przez najbliższych kilka lat większość mojego czasu pochłonie rezydentura. Program specjalizacyjny chciałabym realizować w dużym szpitalu, być może klinicznym, gdzie mogłabym również prowadzić zajęcia ze studentami. Równolegle zamierzam kontynuować pracę naukową. Chciałabym łączyć naukę z pracą kliniczną i w ten sposób lepiej rozumieć problemy dotyczące moich przyszłych pacjentów.
Rozmawiała Iwona Kołakowska.
Materiał w „Menedżerze Zdrowia” opublikowano za zgodą i dzięki uprzejmości Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego – pierwotnie udostępniono go (na początku 2024 r.) na stronie internetowej: www.wum.edu.pl/czy-medycyna-jest-kobieta.